DieRoten.pl
Reklama

Gomez: największy przegrany wygranego meczu

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama


Całkiem suwerenne zwycięstwo 4:0 w Pucharze Niemiec. Czy było to cudowne zmartwychwstanie wielkiego Bayernu? Na pewno powodem do świętowania było przłąmanie dwóch napastników: Miro Klose (31) i Luci Toniego (32). Ostatni raz Klose strzelił dwie bramki dla Bayernu w marcu. Również bramka Toniego była jego pierwszą w tym sezonie.

 


Zwycięzcami tego wieczoru były właśnie te dwie osoby, ale obok pokonanych zawodników Eintrachtu był we Fraknfurcie jeszcze jeden wielki przegrany: Mario Gomez (24).

 

 

Nowy nabytek Bawarczyków ciągle jest na spalonej pozycji. Na początku sezonu był podstawowym zawodnikiem, od ponad miesiąca przegrywa rywalizację o miejsce w składzie. Ostatni raz zagrał od pierwszych minut w meczu pucharowym z Oberhausen (5:0) – to było 22 września. W Bundeslidze w wyjściowej jedenastce znalazł się ostatni razz 19 września w meczu z Norymbergą (2:1).

 

 

We Frankfurcie przez ponad godzinę musiał oglądać poczynania swoich kolegów z ławki. Nie było mu z pewnością łatwo: Klose – 1:0, Müller do Klose – 2:0, teraz podanie Klose do Thomasa – 3:0, Toni strzela głową – 4:0!

 

 

Gdy Gomez zastąpił Schweinsteigera w 69 minucie, Bawarczycy już nie przykładali się do gry, napastnik nie miał szansy, by się pokazać. Zawodnikowi, który większość czasu spędza na ławce rezerwowych brakuje też motywacji do samodzielnych akcji. Wrażliwy napastnik tkwi w błędnym kole. Brak występów, brak wiary we własne możliwości. Brak wiary we własne możliwości, brak bramek, Bak bramek, brak występów.

 

 


To, że trener Bawarczyków nie jest zwolennikiem tego zawodnika („Nie miałem nic wspólnego ze sprowadzeniem go do Monachium”), nie ułatwia sprawy. Zapewne swój do Stuttgartu Gomez spędzi na ławce rezerwowych. Van Gaal: „Muszę wybrać. A mam spośród kogo wybierać…”

 

 

Bayern wygrywa, Gomez przegrywa. Nieiwelkim pocieszeniem jest fakt, że jego największy wróg Maik Franz, który określił kiedyś Gomeza w programie telewizyjnym jako „D…ka”, przeżył równie ciężki dzien…

 

 

Źródło: bild.de

 

 

Źródło:
Wioleta

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...