Obok Kurta Landauera osobą, która miała ogromny wpływ na kształt Bayernu jako klubu, bez wątpienia był Ulrich „Uli” Hoeness. Postać nieszablonowa, słynąca z kreatywności, przedsiębiorczości i… barwnych wypowiedzi.
Uli Hoeness urodził się 5 stycznia 1952 roku w
Ulm. W wieku piętnastu lat był już kapitanem szkolnej drużyny Niemieckiego
Związku Piłki Nożnej (DFB). W 1970 roku przeniósł się do Bayernu Monachium,
którego szkoleniowcem był Udo Lattek. 15 sierpnia 1970 roku Hoeness
zadebiutował w Bundeslidze w wieku 18 lat i szybko zapewnił sobie stałe miejsce
w podstawowym składzie, obok Franza Beckenbauera, Paula Breitnera, Gerda
Müllera i Seppa Maiera. Szybko zyskał przydomek „najszybszego napastnika
Europy”.
Niestety, w meczu finałowym Pucharu Europy przeciwko Leeds United Hoeness doznał
poważnej kontuzji łąkotki prawego kolana. Uraz ten uniemożliwił mu grę przez
ponad pół roku i był powodem przedwczesnego zakończenia jego kariery
piłkarskiej, co miało miejsce w 1979 roku. Został jednak w Bayernie. W wieku
dwudziestu siedmiu lat został bowiem najmłodszym menedżerem w historii
Bundesligi. Jeszcze jako piłkarz udowodnił swoją smykałkę do biznesu, negocjacji
i zarządzania, gdy pośredniczył w umowie sponsorskiej między Bayernem Monachium
a Magirus-Deutz.
Hoeness to osoba, która jako piłkarz oraz działacz, miała wpływ na niemiecki
futbol. Mówienie, że jest synonimem Bayernu nie jest bezpodstawne. Jego wszystkich
trofeów i zasług nie sposób tak prędko i skrótowo wymienić. Podobnie jak jego
kwiecistych wypowiedzi, niejednokrotnie będących przysłowiowym kijem w
mrowisko. Poniżej kilka interesujących słów tej legendarnej osobowości.
O Christophie Daumie, który miał objąć posadę trenera reprezentacji Niemiec. Przez te słowa, jak napisał Ulrich Hesse, Hoeness stał się wrogiem publicznym numer jeden, nawet grożono mu śmiercią:
– Daje mi to do myślenia. Jeśli ktoś będzie w stanie udowodnić, że Daum zażywał narkotyki, nie będę mógł tego zignorować. Wówczas pan Daum nie będzie mógł zostać selekcjonerem.
O Jürgenie Klinsmannie, byłym trenerze reprezentacji Niemiec i Bayernu Monachium:
– Wydaliśmy dziesiątki tysięcy euro na superkomputery, żeby mógł piłkarzom robić długie prezentacje, jak mają grać. Jupp Heynckes załatwia te sprawy tablicą i pięcioma pisakami za 2,50 euro sztuka.
REKLAMA
Uli Hoeness kpił z tych, którzy Klinsmanna nazywali Barackiem Obamą niemieckiej piłki:
– To ja w takim razie jestem Matką Teresą.
W 2004 roku na temat rosnących płac piłkarzy:
– Kiedyś 80 procent mojego czasu pracy poświęcałem zawodnikom. Dziś 80 procent czasu poświęcam na zbieranie pieniędzy na ich finansowanie.
Jakieś szpileczki w stronę Lothara Matthäusa musiały się pojawić. W 2008 roku Matthäus został trenerem Maccabi Netanya z Izraela, a Uli powiedział:
– Miejmy nadzieję, że pani Merkel nie będzie miała w najbliższym czasie zbyt wiele do zrobienia w kwestii poprawy stosunków dyplomatycznych.
Natomiast na temat ambicji Lothara, gdy ten jeszcze próbował swoich sił jako trener:
– Gdyby Matthäus został selekcjonerem reprezentacji, byłoby to jak objęcie przez głównego szpiega KGB stanowiska kanclerza.
Przed odejściem z funkcji menedżera Bayernu i na temat autobiografii:
– Nie. Nigdy! Gdybym miał napisać prawdę o wszystkim, czego doświadczyłem, zajęłoby to około dziesięciu tomów – i musiałbym wyemigrować do Australii po publikacji.
O życiu bez komputera:
– Bayern jest oczywiście całkowicie nowoczesny. Karl-Heinz Rummenigge siedzi cały dzień przed komputerem i ma kwadratowe oczy.
O dominacji Bayernu i rywalizacji z innymi zespołami:
– Bayern to zdecydowanie najlepsza niemiecka drużyna. Współczuję wszystkim innym.
O przejściu Michaela Ballacka do Chelsea:
– Zawsze było jasne, że Michael nie był zainteresowany nauką nowego języka ani nowej kultury, ale raczej nowej waluty. Najwyraźniej chodziło mu tylko o pieniądze.
Uli Hoeness o zainteresowaniu Realu Madryt Ribérym w 2009 roku:
– W przyszłym roku do Madrytu przyjedzie komornik, a nie Franck Ribéry.
O świętowaniu Francka Ribéry’ego i Luki Toniego w pizzerii:
– Muszą zapić swoją frustrację. My też kiedyś laliśmy piwo na Oktoberfeście.
Komentarze