DieRoten.pl
Reklama

My, czyli FC Bayern - CZĘŚĆ III

fot.
Reklama

Już dziś prezentujemy Wam, nasi drodzy czytelnicy, kolejną część z serii gazety BILD oraz BILD am Sonntag pod tytułem „My, czyli FC Bayern”. Dziś mowa będzie o karierze piłkarskiej Franza Beckenbauera oraz  Uliego Hoeneßa, jak i o prawie nieudanym rozstaniu z trenerem.


BILD: Panie Beckenbauer, czy pamięta Pan, jak w 1970 roku po raz pierwszy stał Pan naprzeciwko Uliego Hoeneßa w szatni Bayernu?
Beckenbauer:
Pewnie! Myślałem, że wchodzi Jung-Siegfried ze swoją blond grzywą.
Hoeneß: Byłem wówczas 18 letnim szczeniakiem, który tak naprawdę nie wiedział, czy bać się wielkich piłkarzy Gerda Müllera oraz Franza Beckenbauera, czy ma też podchodzić do nich na luzie. Jednak Franz przywitał mnie bardzo spokojnie. Mięliśmy ten sam rozmiar buta, a on dostawał zawsze najlepsze modele od Adidasa. Mogłem więc nosić buty, których on nie potrzebował. To było wspaniałe.
Beckenbauer: To dlatego tak lekko biegałeś.
Hoeneß: W drużynie mieliśmy wówczas konflikt pokoleń. Na treningach bywało gorąco.
Beckenbauer:  Walka o miejsce z składzie z młodymi dała nam możliwość rozwoju.

 

Czy nie woleliby Państwo zostać piłkarzami w czasach dzisiejszych? Teraz są pieniądze, luksus…
Beckenbauer:
 Nie. Doświadczenie które zdobyliśmy w tamtych czasach są nie do opisania. Co dzień dziękuję za Bogu dziesięć razy – co na mniej! Po Mistrzostwach Świata z 1966 roku po raz pierwszy zobaczyłem Afrykę mając zaledwie 21 lat. Do dziś mam w pamięci zapach RPA.
Hoeneß:  Piłka nożna jest dziś inaczej postrzegana, ma inna wartość. Nasz dozorca boiska czyścił buty w drewnianej chatce.
Beckenbauer: Kto by pomyślał o czterogwiazdkowych hotelach! Wysyłano nas do schronisk młodzieżowych.

 

W 1972 wspólnie zdobyliście Mistrzostwo Europy. Czy była to najlepsza drużyna wszechczasów, co często powtarzano?
Hoeneß:
Tak! To, jak drużyna wszystkich zdominowała było nie z tej ziemi. Rok czasu to my władaliśmy piłką nożną.

 

Mimo to, że w 1974 drużyna zdobyła Mistrzostwo Świata? Po przegranej 0:1 z NRD dostał Pan niezłe manto od kapitana Beckenbauera…
Hoeneß:
 Słusznie! Maiłem 22 lata i rozegrałem mój najlepszy sezon, już wtedy byłem w pełnej euforii. Po meczu z NRD Franz wraz z Helmutem Schönem utworzył całkiem nowy zespół. Przecież my wiedzieliśmy, że za wszystkim stoją starzy jak Franz Beckenbauer. Mnie nie było w składzie, za co byłem wściekły na Franza.
Backenbauer:  Na koniec skorzystałeś na tym.
Hoeneß:  Podczas następnego meczu MŚ przeciwko Jugosławii usiadłem obok trenera Schöna w krótkich spodenkach. Gdy patrzył na prawą strona zawsze widział mnie. W końcu postawił na mnie, a ja grałem aż do finału.

 

Czy krytykuje Pan dziś piłkarzy tak ostro, ponieważ nauczył to Pana Beckenbauer?
Hoeneß:
Wie Pan, wcale nie jestem taki ostry. Musiałby Pan usłyszeć, co mówił do drużyny Franz po przegranym meczu z NRD. Leniwe psy, nadęte typy!
Beckenbauer: Dziś piłkarze by tego nie znieśli, oni by pomdleli. Tak szorstko obchodzono się w tamtych czasach z piłkarzami.
Hoeneß:  Wtedy pewne rzezy nie przechodziły do prasy i nie ukazywały się dzięki Internetowi po 5 sekundach na całym świecie.

 

Pewnie dlatego tez piłka nożna ma w obecnych czasach tak duże znaczenie.
Hoeneß:
 Oczywiście. Te znaczenie jest chyba nawet zbyt duże. Śmierć Roberta Enke jest sytuacja, w której musimy się poważnie zastanowić, czy to wszystko jeszcze pasuje do takiej prezentacji medialnej. Presja wytwarzana przez nas, jak i media, jest ogromna. Gdy 20 letni piłkarz nie wykorzysta swojej szansy w LM mówi się, że jest nieudacznikiem, który kosztował klub 5 mln euro. To mówi się tak łatwo – piłkarze profesjonalni powinni sobie z tym radzić. To są w dalszym ciagu 20 letni chłopcy, nie patrząc na to, ile zarabiają.
Beckenbauer: Często brakuje szacunku. Gdy bramkarz puści raz piłkę z miejsca staje się kretynem.

 

Jak bardzo krytykowano Pana, Panie Hoeneß, gdy w 1976 roku w finale ME przestrzelił Pan decydujący rzut karny przeciwko Czechosłowacji?
Hoeneß:
 Nigdy nie dostałem tylu pozytywnym listów co wtedy. Ludziom było mnie żal.
Beckenbauer:  Bo wiedzieli, jaka musi być odpowiedzialnością strzelanie tak ważnego rzutu karnego.
Hoeneß:  Tak właściwie wcale nie chciałem strzelać, nie miałem siły walczyć. Doświadczeni piłkarze są jednak od tego, aby przejmować odpowiedzialność. Pewno myślano – ach niech strzela Hoeneß, to ja nawet nie będę musiał podchodzić do piłki…
Beckenbauer: Jak to wszystko zostało rozegrane! Dopiero na krótko przed wszystkim dowiedzieliśmy się, że nie będzie powtórki meczu, jak to było w zwyczaju, a rozegrane zostaną rzuty karne. Dogrywka się skończyła i nie było już piłkarzy do wykonaniu strzałów. Sepp Maier powiedział wtedy – ja strzelę! Odpowiedziałem, że nie, że ma ustać w bramce i bronić. Nagle staną przede mną Uli. Powiedziałem mu – musisz strzelać, inni się schowali.

 

Gdzie Pan tak właściwie celował?
Hoeneß:
Pomyślałem – uderz z całej siły - ale piłka poleciała nad bramkę.

 

Dobrze, tak więc wyjaśniliśmy sytuację z rzutem karnym.  Teraz chciałbym się dowiedzieć, jak to się stało, że w 1994 roku Pan Beckenbauer został trenerem FC Bayernu?
Hoeneß:
To jedna z najfajniejszych historii. Podczas przerwy zimowej w sezonie 1993/94 byliśmy na drugim miejscu. Trener Erich Ribbeck poleciał na urlop do Gran Canarii, co z perspektywy czasu było jego błędem. Podczas spotkania Prezydium wielu było złych mówiąc, że gramy fatalnie. Jednak my, nie mieliśmy żadnej alternatywy na posadzie trenera. Nagle ktoś krzyknął: Franz, jeśli Ty to zrobisz…
Hoeneß: Nie ktoś, a Ty Uli! Ja nie chciałem tego robić, bo Erich był moim przyjacielem. Powiedziałem jednak – Jeśli Erich sam zrezygnuje to będzie do inną sytuacją.
Hoeneß:  Tak więc na chwile przed Bożym Narodzeniem dwóch członków Zarządu wsiadło do samolotu lecąc na Gran Canarię i chcąc namówić Ericha do rezygnacji. Tę dwójkę przywitał jednak tak serdecznie, że żaden nie był w stanie powiedzieć prawdy. Bez żadnego efektu wrócili powrotem. 25000 marek kosztów za lot zostały stracone! Po powrocie Ericha wszystko zostało wyjaśnione…

 

Czemu przerwał Pan po jedynie półrocznej pracy?
Beckenbauer:
 Nie jestem trenerem drużyn klubowych na dłuższych dystansach. Reprezentacja była wyjątkiem.
Hoeneß: Jak się to skończyło? Zdobyliśmy Mistrzostwo?
Beckenbauer:
 Mistrzostwo. Niby co innego?

 

Juz wkrótce - co Pan Hoeneß myśli o Panie Daumie

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...