Podczas finału Ligi Mistrzów dojdzie do wielkiego, ponownego spotkania. Zdziwią się jednak ci, którzy pomyślą, że mowa tu o Lucio. Louis van Gaal pracując w FC Barcelonie wprowadził w tajniki trenerskie jednego z najwybitniejszych obecnie trenerów - Jose Mourinho. W Madrycie obaj Panowie spotkają się po raz pierwszy jako trenerzy drużyn przeciwnych, a przecież kiedyś Portugalczyk był asystentem Holendra.
Wywiad z Louisem van Gaalem dla sportbild.de
Sportbild: Panie van Gaal, 22 maja  spotka Pan w finale LM swojego przyjaciela, trenera Interu Mediolan -  Jose Mourinho. Jak w ogóle do tego doszło, że zatrudnił go Pan jako  swojego asystenta?
 Louis van Gaal: Podczas pierwszego roku pracy miałem zostać  dyrektorem sportowym, jednak trener Bobby Robson zdobył z drużyną trzy  tytuły: Puchar Zdobywców Pucharu, Puchar oraz Super Hiszpanii.  Prezydent Nunez powiedział wtedy niespodziewanie: "Pan musi zostać  trenerem, a Robson Panu pomoże". Tak więc zatrudniłem Robsona do działu  scoutingu. Podczas rozmów obecnych była nas trójka oraz jedna osoba  dodatkowa - Mourinho w charakterze tłumacza.
Scouting?  Czy to nie byłe zajęcie Mourinho?
 Mourinho z miejsca się obruszył mówiąc: "jak to? Zdobylismy trzy  tytuły, a ja musze odejść?". Taka reakcja bardzo mi się spodobała.  Powiedziałem: "jestem miłośnikiem sprzeciwu. Pan może zostać moim  asystentem". Taki układ mimo chodem pasował do mojego konceptu. Zawsze  wybieram za aysytenta kogoś, kto zna kręg kulturowy klubu. Tak tez jest w  Bayernie z Panem Gerlandem.
Jak wspierał Pan  Mourinho?
 Podczas pierwszych trzech miesięcy bardzo mi pomógł, bo mój  Hiszpański nie był zbyt dobry. Miał u mnie takie zadanie, jakie obecnie  pełni w Bayernie Pan Egon Coordes. Mourinho analizował dla mnie  przyszłych rywali. Miał w ciagu dwóch dni oddać mi gotową analizę.
Był  Pan zadowolony?
 On podchodził do tego zadania bardzo poważnie. Aby być punktualnym  przychodził nawet z nimi do mnie do domu. Wtedy zawsze był skromny.  Fajnie było oglądać jego rozwój, co z niego "wyrosło". Wiedziałem, że  będzie mógł mi ze względu na swoja pasje mi pomóc.
Czy  dlatego mówi o Panu słowa typu: "Kocham Louisa"?
 Szybko zauważył, że go mocno wspieram. Myślę, że trochę go  wykształciłem.  Jego analizy były bardzo dobre. Od razu wiedziałem, ze  dobrze rozumie grę. Nauczyłem go, jak to się robi, bo patrzę na piłką  inaczej niż inny trenerze, czy zwykli ludzie. Z czasem coraz bardziej  integrowałem go z moim sztabem, pozwalałem mu trenować. On mógł  prowadzić dla mnie mecze, jak na przykład podczas Pucharu Katalonii.
Mimo  wszystko - Panowie prezentują całkiem różne filozofie gry: Pan chce, by  Bayern grał ładną, ofensywna piłkę, Mourinho z kolei w Madrycie stawia  na absolutna obronę.
 To jest podobnie. On tez trenuje by wygrywać. Ja jednak trenuje,  by grać ładna piłke i wygrywac. Moja droga jest cięższa. 
Czemu  poszedł własną droga?
 U mnie musiał trenować tak, jak mu kazałem. Takie jest w końcu  zadanie asystentów. Jeśli jest inaczej to się denerwuję, tak samo jak na  piłkarzy. Przykro mi, ale inaczej się nie da.
Mourinho  zapowiada piłkarzom rozmowy w cztery oczy, które przeprowadza przed  całą drużyną, tak, aby każdy słyszał, jakie błędy popełniają. Czy podoba  sie Panu, że jest on takim egocentrykiem?
 Jeśli rzeczywiście tak robi, to musiał to podpatrzeć u mnie, bo w  Bayernie robię identycznie.
Co z jego  ekscentryzmem?
 Trener musi chronić swoich piłkarzy. Ja tez to robię. Jeśli się  denerwuję, to tylko w chwili, gdy piłkarze sa atakowani zmyślonymi  faktami. Jednak, to, co zrobił Mourinho w Camp Nou, ja bym nie zrobił.  Ja bym nie postapił tak prowokacyjnie.
Pan  tez w meczu z Lyon rzucił się w oczy. Podobnie jak Mourinho, tak i Pan  zrobił show, całując Demichelisa przy jego zmianie. 
 To wyszło spontanicznie. Chyba, że myśli Pan, że ja chciałem  wzbudzić zazdrość mojej żony? Demichelis był zły, bo nie grał. "Kto miał  racje" - spytałem go. "Pan ma racje Panie trenerze" - odpowiedział.  Za to dostał buziaka.
Dzwonią Panowie do siebie i  piszą smsy?
 Często to robimy, bo odnosimy sukcesy. On znów wyrzucił i  Chelsea i Barcelonę, po części można było się tego spodziewać. Nikt nie  przypuszczał, że pokonamy Juve i ManU. To są wielkie sukcesy. Hey,  teraz możemy zagrać przeciwko sobie w Madrycie.
Czy  chciałby go mieć Pan znów jako asystenta?
 Teraz jest zbyt znacząca postacią. Już nie chciałby być moim  asystentem. Może ja kiedyś będę jego asystentem.
Czy  piliście już wspólnie czerwone wino?
 Nie. Wydaje mi sie, że on woli piwo.
            
            
            
        
        
        
        
        
                        
                        
                        
                        
                        
                        
                        
                        
                        
                        
                    
                    
                    
                    
                    
Komentarze