DieRoten.pl
Reklama

Wiara, nadzieja, miłość

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Spodobało mi się zdanie wypowiedziane przez pewnego młodego, polskiego komentatora sportowego w ramach meczu Liga Total 2011 z Hamburgerem SV  : „Z linii produkcyjnej zjeżdża nowy Bayern Monachium”.
I rzeczywiście, oglądając tamto spotkanie już na samym początku zdałam sobie sprawę z trafności owej wypowiedzi. Zmiany poszły absolutnie w dobrym kierunku, obejmując niemały zakres tego, co oglądaliśmy w poprzednim sezonie. Przede wszystkim doczekaliśmy się transferów . To co okazało się tak wielkim błędem zarządu i stryczkiem dla van Gaala, wróciło do nas, na szczęście, z pozytywnie zdwojoną siłą : i defensywną i ofensywną. Nareszcie możemy mówić o solidnych wzmocnieniach, choć ceny nie powalały na kolana. Rozsądek, zaradność i spryt pozwoliły na pozyskanie najlepszego bramkarza Bundesligi- Manuela Neuera, jednego z najbardziej obiecujących stoperów młodego pokolenia- Jerome’a Boatenga, błyskotliwego Rafinhę, utalentowanych Nilsa Petersena, czy Takashiego  Usamiego, oraz …świętego spokoju-towaru deficytowego jeśli chodzi o nasz zarząd.
Tak naprawdę z transferem Boatenga spóźniliśmy się o równy rok. Gdybyśmy kupili go (tak jak zresztą planowano) 12 miesięcy wcześniej , moglibyśmy uniknąć tego całego cyrku związanego z przenosinami do Manchesteru City, licznymi kontuzjami i notorycznym grzaniem ławy . Dziś młody Niemiec staje się wielkim znakiem zapytania, zagadką, na którą chyba tylko on sam zna odpowiedz : „Czy naprawdę okaże się on lekarstwem na całe zło bawarskiej obrony?!”
Jedno jest pewne . Ten transfer zaspokoił głód oczekiwania na stopera z prawdziwego zdarzenia, ale czy pozwolił uwierzyć, że w pierwszej jedenastce nie ujrzymy już więcej drewnianego van Buytena? Raczej nie skoro don Jupp odnalazł w rosłym Belgu bratnią duszę… A ten nie zmienił się praktycznie wcale. Rywale dalej mogą robić sobie z niego wiatrak, a on dalej może sobie z tego nic nie robić… Duet Boateng- Badstuber też nie zwala z nóg. Nie wiadomo, ile wychowanek Bayernu zdoła zaczerpnąć z doświadczenia niewiele starszego kolegi, ale tak jak podkreśliłam : wychowanek to wychowanek i klasycyzm w polityce Hoensessa i Nerlingera nie miał prawa pozwolić na zakup obcokrajowca z Chelsea (Alex).
Duma wręcz rozsadzała przemądrzałych zarządców, kiedy przekazywali rękawice bramkarskie w ręce ex-zawodnika wrogiego Schalke Gelsenkirchen, sądząc, że dzięki temu już nikt nie zarzuci im grzechu zaniechania. Neuer w pierwszym zamyśle miał być prawdziwą ostoją, alfą i omegą, bramkarskim bogiem, ale przecież może tak samo szybko rozczarować, jak i pozornie wzbudzić sympatię fanów. Wszyscy jednak dobrze wiemy, że w stolicy Bawarii wciąż znajduje się całkiem spora grupa jego przeciwników, nie przekonanych łzawymi poematami o przynależności do filozofii Bayernu.
No właśnie… ale czy my mamy jakąkolwiek filozofię?!
Słowo klucz, a jednocześnie słowo zakazane. Słowo autorstwa (śp.) Louisa van Gaala. Słowo tak znienawidzone, że aż potrzebne w tej całej układance Heynckesa. Stary, poczciwy Jupp zapowiadał, że ma już drużynę marzeń. Wyśniony dream team  złożony z topowych gwiazd linii ofensywnej, z bogatą ławką rezerwowych i nareszcie kompletną defensywą (co do tego ostatniego można mieć zastrzeżenia…).
Cóż  z tego skoro szybko wracają widma przeszłości… ta nieopisana niemoc w budowaniu składnych akcji, babole prowadzące wręcz do agonii i nadal ta sama, uciąźliwa presja… zero radości z gry, zero płynności. Ile takich meczów rozegraliśmy w poprzednim sezonie? Mnóstwo! A ile rozegramy w nowym rozdaniu? Nie wiem, oby jak najmniej ....
Nie skreślam drużyny po jednym nieudanym meczu. Zdarza się. Koniec. Kropka. Ale sen o cennej Victorii w „Liga Total” ulotnił się gdzieś w przestworzach, otwierając drogę starym demonom…
Nie chcę znów się bać. Obawiać się jakiś europejskich średniaków,  z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w eliminacjach do LM… Jesteśmy Bayernem! Bayernem Monachium!!! Czy tej nazwy już się nie obawia?! Czy na samo jej wspomnienie, nikt nie ma dreszczy?! Nikt nie czuje przed nami respektu?!
Nie pozwólmy do upadku legendy o wszechmocnym Bayernie!
Nie pozwólmy dać sobą pomiatać tanim interesom pt. BVB, Schalke, HSV…
Nie pozwólmy zszargać dobrego imienia klubu! Pfuu… Nie pozwólcie chłopaki!!!
Bo co jak co, ale tego możecie być pewni. My kibice, jesteśmy z Wami całym sercem. Będziemy wierzyć do upadłego, choćby zdrowy rozsądek podpowiadał, że droga do chwały wcale nie musi być usłana różami. Nadzieja podobno matką głupich… My jednak wolimy, jak mantrę powtarzać przysłowie: „Nadzieja umiera ostatnia” a miłość… miłość do Bayernu jest nieśmiertelna!

Źródło:
Oranje

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...