DieRoten.pl
Reklama

Pizarro opuści Bayern w styczniu?

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Zasada Claudio Pizarro brzmi: Zasady są po to, żeby je łamać. Do tej pory Bawarczycy tolerowali wybryki niepokornego Peruwiańczyka, ale możliwe, że mecz z Eintrachtem Frankfurt sprawił, że miarka się przebrała. Działacze Bayernu być może w styczniu poszukają dla niego nowego klubu.

Menedżer Bayernu, Uli Hoeness był wściekły na 28-letniego napastnika za to, że wykonał rzut karny, chociaż wyznaczony do niego był Roy Makaay. - To niekolezeński egoizm - grzmiał po meczu Hoeness.

Wygląda na to, że najpóźniej w lecie 2007 roku drogi Pizarro i Bayernu rozejdą się. Kontrakt piłkarza wówczas wygaśnie i będzie mógł za darmo odejść do innego klubu. Niewykluczone, że już w styczniu nowego roku Bayern sprzeda Pizarro. Będzie to ostatnia okazja, żeby zarobić na nim jakieś pieniądze, a zainteresowanych nie powinno brakować. Przede wszystkim hiszpańska FC Sevilla chciałaby mieć "Pizzę" u siebie. Jednak aby zdecydować się na sprzedaż Pizarro już w zimie, Bawarczycy musieliby mieć na oku jakiegoś następcę.

W ostatnim czasie Pizarro ewidentnie grał na nerwach działaczom Bayernu. Po raz drugi został zatrzymany przez policję drogową w stanie nietrzeźwym (miał 1,1 promila alkoholu we krwi). Szefostwo Bayernu oceniło ten wybryk jako działający na niekorzyść wizerunku klubu.

W rozmowach na temat nowego kontraktu agent Peruwiańczyka, Carlos Delgado miał zażądać dla swojego klienta pensji wynoszącej 4 miliony euro za rok gry - netto! Karl-Heinz Rummenigge wyśmiał te żądania: - Jeśli ktoś chce zarabiać tyle, co Andrij Szewczenko to najpierw musi grać na tym poziomie, co Szewczenko.

Pizarro jednak potrzebuje tylu pieniędzy, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Ma posiadłość z 50 końmi wyścigowymi, jego prywatnym samochodem jest Bentley (kosztuje około 200 tysięcy euro), a jego ulubionym miejscem w Monachium jest butik Dolce&Gabbana.

Sam Pizarro nie chce jednak komentować swojej sytuacji w klubie.

Źródło: bild.de

Źródło:

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...