DieRoten.pl
Reklama

"Modliłem się na górze"- wywiad z Rensingiem

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Wywiad z Michaelem Rensingiem został przeprowadzony przez Joerga Althoffa i Felixa Siedela- dziennikarzy gazety BildAmSonntag. Nowy nr 1 w bramce Bayernu Monachium mówi o Bogu, Kahnie i Klinsmannie.

BILD am SONNTAG: Panie Rensing, od miesiąca jest Pan nowym nr 1 w Bayernie. Zadowala Pana start?
Michael Rensing:
Cieszę się, że mamy teraz trudnych przeciwników. To pomaga mi znaleźć szybciej mój rytm oraz odnaleźć się w mojej nowej roli. Tak bardzo Dortmund i Koeln byli dobrymi rywalami. To dało nam do zrozumienia, ze potrzebujemy jeszcze trochę czasu na stanie się bardziej świeżym. Ale na rozpoczęcie Ligi będziemy dobrze przygotowani.

Czy robił Pan coś szczególnego by przygotować się na następcę Olivera Kahna?
Dużo biegałem, grałem w tenisa, chodziłem na siłownię. Poza tym byłem na urlopie z moim bratem Thomasem w Tegernsee. Jest tam szczyt Wallberg (50 kilometrów na południe od Monachium, 1722 m. n.p.m. przyp. red.). Już wcześniej podczas obozów treningowych wspinaliśmy się na niego. Teraz z Thomasem sami go zdobyliśmy. Doszliśmy na sam szczyt od samego dołu. Zajęło nam to trochę ponad godzinę, ciągle pod górkę.

Dlaczego akurat to?
Szukałem dla siebie wyzwania. By zdobyć tą górę trzeba pokonać własne słabości. Kiedy nogi nie potrafią się już wspinać, wtedy pytam się głowy. Tą wspinaczkę można też zinterpretować symbolicznie: Idę własną drogą i chcę dojść z FC Bayernem na sam szczyt.

Co to znaczy dokładnie?

Kiedyś osiągnie się optimum, wygra Ligę Mistrzów, zagra się w narodowej jedenastce. Ale wszystko krok po kroku, teraz liczy się przynosić Bayernowi kolejne sukcesy.

Jak wyglądało zmierzenie się z górą?
Byłem wykończony, ale mój umysł był czysty a powietrze całkowicie świeże. Tam panuje świetna atmosfera. Tam na górze stoi jeszcze taka mała kapliczka przy której krótko modliłem się razem z moim bratem. To był bardzo szczególny moment.

Czy miał Pan jakieś życzenia dotyczące przyszłości?

Jedno było, ale to zachowam dla siebie. Normalnie rozmawiałem z Bogiem, tak jak to zazwyczaj robię.

Udowodnił Pan wytrwałość będąc pięć lat nr 2 po Olivierze Kahnie...

Dodawanie od siebie negatywnych emocji nic nie przynosi. Jestem opanowaną, pozytywną osobą. Ostatni rok, dwa lata nie były po prostu dla mnie.  Byłem całkowicie niezadowolony. Na ławce straciłem, mniej albo więcej zabawy z piłki. To było dla mnie ciężkie, ale na szczęście to jest już za mną.

Co pomogło Panu to przetrwać?
Mój brat, moja dziewczyna, moja rodzina. No i moja muzyka. Uwielbiam muzykę House. Słuchając jej przenoszę się w inny świat, mogę się całkowicie wyłączyć. Mam więcej niż tysiąc piosenek w domu.

Czy byłby Pan za tym, by Oliver Kahn nie kończył jeszcze swojej kariery sportowej?
Tak, zdecydowanie!

Utrzymujecie jeszcze ze sobą kontakt?
Widzieliśmy się jakiś czas temu. Fajnie było znowu z nim pogadać. Mogę sobie wyobrazić, by spotkać się z nim na kawie. To nie jest tak, że między nami panuje zimna wojna. Mamy dobre, koleżeńskie stosunki.

Kahn odszedł, Klinsi przyszedł. Co zmieniło się jako bramkarz?
Trener wymaga ode mnie, bym aktywnie brał udział w grze. Ciągle tego wymaga od bramkarzy. To przychodzi mi z naprzeciw, bo jestem bramkarzem, który bierze udział w grze.

Pan potrafi nawet obiema nogami dobrze strzelać...
Zgadza się. Jednak próbuję ciągle polepszać technikę obu nóg, tak by moi współzawodnicy wiedzieli, że zawsze mogą podać mi piłkę z powrotem. To musi być automatyczne. Dlatego też w czasie treningów próbuję tak często jak to tylko możliwe grać na boisku.

Adler, Neuer czy Rensing- który z nich będzie stał na bramce Niemiec podczas MŚ 2010?
Nie myślę jeszcze na temat MŚ, naprawdę nie.

Ale chyba dobrze przebiega rywalizacja z młodymi bramkarzami Schalke i Leverkusen?
Oni mają to szczęście, że byli rok wcześniej niż ja podstawowymi bramkarzami w Bundeslidze. Mają też dobre osiągnięcia. Teraz nadszedł moment kiedy ja jestem w grze!

źródło: bild.de

Źródło:

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...