Bayern Monachium już za kilkanaście godzin zmierzy się z Boca Juniors w drugim spotkaniu fazy grupowej Klubowych Mistrzostw Świata. Monachijczycy dotarli do Miami nie bez przygód (opóźniony lot z uwagi na burze), ale są gotowi na trudny mecz.
Na pytaniach zgromadzonych dziennikarzy odpowiadał oczywiście szkoleniowiec monachijskiego klubu, Vincent Kompany.
O drużynach z Ameryki Południowej
– To mnie nie zaskakuje. Znamy jakość zespołów z Ameryki Południowej, również dzięki zawodnikom, którzy grają w Europie. Na mistrzostwach świata zawsze dobrze sobie radzili.
O opóźnieniu spowodowanym pogodą
– Mam wrażenie, że od czasu pandemii jesteśmy gotowi na wszystko. Wszystko było w porządku. Podróżujemy zawsze w świetnych warunkach. Na pogodę i tak nie mamy wpływu.
Jakiego meczu spodziewa się Kompany?
– Znamy wielu argentyńskich piłkarzy z europejskich lig. To futbol, który dobrze rozumiemy. W tym meczu będą emocje. Oglądaliśmy spotkanie Boca z Benfiką i tam też było dużo emocji. Może się zdarzyć, że poczujemy się jak na wyjeździe. Ale chcemy być Bayernem. Musimy pokazać odpowiednie emocje.
Co sprawia, że Boca jest groźna?
– To bardzo groźny zespół w
fazach przejściowych. Wierzą w swoje momenty w meczu. Ich drużyna ma
dobrego ducha. Mają jakość, to bardzo dobry zespół. Mamy do nich
szacunek, ale skupiamy się na sobie i chcemy pokazać własne atuty.REKLAMA
O Luisie Advínculi z Boca
– Jest silny fizycznie, szybki i bardzo
doświadczony. Grał już w wielu klubach. Trener na niego stawia, bo ma
dać stabilność w ważnych meczach. Ale Boca ma wielu zawodników o dużej
jakości.
O Kingsley’u Comanie
– Kingsley niestety kilka razy miał kontuzje, ale kiedy był zdrowy, zawsze odgrywał ważną rolę. Wielokrotnie zdobywał dla nas ważne bramki. Mamy czterech skrzydłowych z dużą jakością, a są jeszcze inni zawodnicy, którzy mogą tam grać. Nigdy nie brakowało nam jakości. Teraz dla mnie liczy się tylko ten turniej.
O młodych zawodnikach
– Nie zabraliśmy na turniej nikogo, w kogo nie wierzymy. Klub wierzy w każdego z chłopaków, którzy tu są. Chcemy im pomóc się rozwijać. Jonah Kusi-Asare też jest w tym procesie. Jest bardzo młody, ma już dobrą sylwetkę, ale musi dalej pracować.
– Przeciwko Auckland to była dobra okazja. Nie mamy zbyt wielu meczów.
Chcemy zrobić wszystko, by dojść do finału. Priorytetem jest rywalizacja
– najlepsi zawodnicy muszą być na boisku. W ostatnim meczu była
możliwość, więc daliśmy szansę Lennartowi Karli.
O krótkiej przerwie letniej
– Teraz jesteśmy na turnieju, chcemy grać i wygrywać każdy mecz. Jeśli spojrzeć szerzej to faktycznie, tych spotkań jest dużo. Nie można jednak patrzeć tylko na jeden turniej, tylko na całość i tam szukać możliwości.
REKLAMA
Co Kompany planuje na przyszłość?
– Skupiamy się na sukcesie, na kolejnym meczu. W Bundeslidze zdobyliśmy 99 bramek. W ofensywie było „okej”. Oddaliśmy najwięcej strzałów na bramkę. Ale liczą się trofea. I właśnie o to chodzi - chcemy wygrywać, wygrywać, wygrywać.
O obserwacji meczów na żywo
– Myślę, że wielu trenerów tak robi. Dla mnie to było oczywiste. Podróż nie była daleka, a dla nas ważne było, by dobrze ocenić rywali. Boca ma nowego trenera. Można też było poczuć stadion i atmosferę. To są dobre informacje. Ale najważniejsza jest ta, którą widzę, patrząc zawodnikom w oczy, czy naprawdę są na sto procent gotowi.
O stanie kadry
– Przed turniejem zastanawialiśmy się, którzy zawodnicy szybciej dojdą do formy. Czy ci z reprezentacji czy ci, którzy byli z nami cały czas. Jamal Musiala i Dayot Upamecano długo nie grali. Cieszymy się, że wrócili i są zdrowi. Integracja to ważna sprawa, musimy to obserwować. Poza tym wszyscy są w pełni gotowi. Liczy się zdrowa rywalizacja i taktyka.
O faworytach Klubowych Mistrzostw Świata
– Nie wiem, ilu trenerów już to pytano. Wiemy, jaka jest jakość tego turnieju. Jesteśmy Bayernem Monachium i naszym celem jest wygrać każdy mecz. Każdy zespół, który tu przyjechał, to zwycięska drużyna. Mamy pełen szacunek do wszystkich.
O pierwszym tytule Harry’ego Kane’a w Bundeslidze
– Ten tytuł był przez to wyjątkowy. Nie tylko dla Harry’ego, ale też dla Erica Diera i Michaela Olise. Teraz mamy apetyt na więcej.
Komentarze