DieRoten.pl
Reklama

Imperium van Gaala

fot.
Reklama

Czy ktoś przed obecnym sezonem wyobrażał sobie że Bayern do końca będzie miał szanse na potrójną koronę? O ile zwycięstwa na krajowym podwórku są pożądane w każdym sezonie, o tyle nikt chyba nie przypuszczał że Bawarczycy będą przygotowywać się do finału Ligi Mistrzów. Pomyśleć że jeszcze w grudniu pozycja architekta sukcesu, czyli Louisa Van Gaala była zagrożona, wiele mówiło się o jego dymisji. Holender jednak nie poddał się po katastrofalnym początku sezonu i upokarzającej porażce z Mainz, lecz w dalszym ciągu rzetelnie wykonywał swą pracę.


"Dzień próby" nadszedł wieczorem ósmego grudnia zeszłego roku, w Turynie. Bawarczycy potrzebowali zwycięstwa by zająć drugie miejsce i awansować do 1/8 Ligi Mistrzów, kosztem miejscowego Juventusu. Początek zapowiadał wielką katastrofę, lecz z momentem gdy Hans-Jorg Butt wyrównał strzałem z rzutu karnego odwróciły się losy drużyny prowadzonej przez Van Gaala. Od tego momentu Bayern zaczął nacierać, wygrał na Olimpico 4-1, by później zwyciężać w 9 kolejnych meczach we wszystkich rozgrywkach. Nagle piłkarze z Allianz Arena ze słabej drużyny, mało wyrazistej stali się dumną ekipą, świadomą swej wartości. Seria zwycięstw pozwoliła na odrobienie strat do liderującego wówczas Bayeru Leverkusen oraz zwycięstwa nad Fiorentiną w 1/8 Champions League. Zwycięstwa kontrowersyjnego, "okraszonego" bramką Klosego z dwumetrowego spalonego.  Zarówno z "Violą" jak i Manchesterem United Bawarczycy wygrywali u siebie 2-1, by na wyjazdach zaliczać "zwycięskie porażki". Nie trzeba chyba wspominać że bohaterem był Arjen Robben, który strzelał decydujące bramki w rewanżach obydwu pojedynków. Mimo to, niesmak po pokonaniu Fiorentiny pozostał, a jak się okaże może to mieć wielki wpływ na przyszłość zarówno niemieckiej piłki, jak i włoskiej. Półfinał był chyba najłatwiejszą fazą dla Bayernu - pokonanie rozgrywającego najsłabsze spotkania w Lidze Mistrzów Olympique Lyon nie stanowiło dla Bawarczyków problemu, a Ivica Olic po rewanżowym spotkaniu stał się prawdziwą gwiazdą. Główny cel na ten sezon został już wykonany - Bayern został mistrzem Niemiec po 33 kolejce spotkań (tylko niesłychany zbieg okoliczności mógłby odebrać Bawarczykom tytuł), a na monachijczyków czekają jeszcze dwaj rywale - Werder Brema w finale Pucharu Niemiec, oraz Inter Mediolan w finale Ligi Mistrzów. Dwa mecze, dwa trofea do wygrania. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać że wygranie najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie jest kluczowe dla wszystkich fanów Bayernu. Podopieczni Van Gaala nie będą grać tylko o kolejne trofeum do klubowej gabloty, czy też pierwszego triumfu w tych rozgrywkach od 2001 roku. Walka toczy się o znacznie wyższą stawkę, przez którą większość fanów klubów Bundesligi będzie za Bayernem, mimo wszelkich animozji. Jeśli piłkarze z Allianz Arena wygrają finał Ligi Mistrzów, bądź przegrają go po rzutach karnych Niemcy otrzymają czwarte, dodatkowe miejsce w Champions League, właśnie kosztem Włochów. Stawka jest niebagatelna, a gra jest warta świeczki - większa ilość zespołów w pucharach odbije się korzystnie na poziomie całej ligi. Swoją drogą w tym sezonie reprezentanci Bundesligi w europejskich pucharach spisują się najlepiej, wyprzedzając między innymi Anglików, Hiszpanów czy też wspomnianych Włochów. Być może nie dyskutowalibyśmy teraz na temat gdyby nie nieszczęsna bramka Klosego z Fiorentiną, lecz stało się jak się stało.


Sam awans do finału Ligi Mistrzów oprócz zwiększenia reputacji Bayernu, prestiżu gry w tym klubie oznacza również poważny zastrzyk finansowy. Mimo że na Allianz Arena (a wcześniej Olympiastadion) nigdy nie narzekano na brak pieniędzy, o tyle wiadomo że dodatkowe fundusze przydadzą się chociażby na zakup nowych zawodników. Mimo niebywałego sukcesu w tym sezonie Bawarczycy mają parę słabszych punktów, które wymagałyby odpowiedniego wzmocnienia.


Poczynając od bramki, ewidentnie przydałby się klasowy golkiper. Hans-Jorg Butt jest dobrym piłkarzem, lecz to nie klasa Bayernu Monachium. Przydałby się bramkarz światowej klasy, taki jak Frey, Neuer czy Adler.


Prawa strona obrony - wystarczy powiedzieć Philipp Lahm i wszystko jasne. 14 razy wybierany do jedenastki kolejki. Z lewą obroną jest trochę większy problem, gdyż Badstuber najlepiej czuje się na środku obrony, a równie młody i zdolny Contento jeszcze nie jest gotowy by grać co 3 dni na najwyższym poziomie. Pozycja do wzmocnienia. Środek bloku defensywnego jest gorszy niż w poprzednim sezonie, brakuje piłkarza pokroju Lucio. Van Buyten jest niezwykle bramkostrzelny jak na obrońcę, jednakże ze swoich podstawowych obowiązków nie zawsze wywiązuje się odpowiednio. Demichelis gra dobrze, lecz zdarzają mu się wpadki (jak w spotkaniu z Manchesterem United), a Badstuber grał najwięcej z tej trójki, ale jako lewy obrońca. Zdecydowanie przydałoby się wzmocnienie tej formacji; według ostatnich doniesień na celowniku Bayernu znalazł się obrońca Lille, Adil Rami.


Środek pomocy ma się bardzo dobrze, odżył Schweinsteiger (mówi się o zainteresowaniu Chelsea jego osobą), a Van Bommel świetnie spisuje się w roli kapitana drużyny, mentalnego lidera. O skrzydłach nie trzeba zbyt wiele mówić, wystarczy wymienić dwa nazwiska przed którymi drżą kolana wszystkich obrońców na świecie; duet Robben - Ribery (zwani również jako "Robbery") zawładnął umysłami milionów fanów piłki nożnej na całym świecie po meczach przeciwko Fiorentinie oraz Manchesterowi United. W rewanżowym meczu z Lyonem talent do gry na skrzydle przejawił Hamit Altintop, fenomenalnie zastępując zawieszonego Ribery'ego. Ogromną zaletą Turka jest jego uniwersalność - potrafi zagrać na każdej pozycji w drugiej linii. Nie należy zapominać również o tym, że niedługo do Bayernu powraca Toni Kroos, który jest już piłkarzem ukształtowanym po dwuletnim pobycie w
Bayerze Leverkusen.


Atak jest formacją wielce nieprzewidywalną. Z jednej strony mamy skutecznego Thomasa Mullera, który zawodził w spotkaniach Champions League, a komentatorzy prześcigali się w poniżaniu jego osoby. Mamy również wicelidera klasyfikacji strzelców w Lidze Mistrzów, Ivicę Olica który również strzela sporo bramek, lecz w większości spotkań jest zdejmowany przed jego zakończeniem. Chorwat jest piłkarzem niezwykłym - wybieganym, walczącym o każdą piłkę, potrafi też być do bólu skuteczny (jak z Lyonem). Więcej spodziewano się po Mario Gomezie, za którego wydano 30 mln euro; były napastnik Stuttgartu odwdzięczył się 10 trafieniami w lidze oraz jednym w pucharach. Najsłabiej wśród napastników wypada Miroslav Klose, który z całej czwórki grał najmniej, strzelając w lidze zaledwie 3 bramki. Bayern powinien zrezygnować z usług Klosego, a w jego miejsce kupić klasowego napastnika, np. Van Persiego o którym mówi się od jakiegoś czasu. Trio Robben - Ribery - Van Persie byłoby zabójcze...


Obecny sezon pokazuje jednak że również z pewnymi brakami kadrowymi można zajść daleko; kto w sierpniu ubiegłego roku słyszał o Thomasie Mullerze, Holgerze Badstuberze czy Diego Contento? Louis Van Gaal ma niesamowitą zdolność do wyławiania perełek z akademii Bayernu, w której talentów nigdy nie brakowało. Należy pamiętać też o Davidzie Alabie, coraz odważniej pukającego do bram pierwszego składu. Władze Bayernu pokazały również że potrafią robić zakupy z głową - sam Olic swymi trafieniami w spotkaniach Ligi Mistrzów (z Juventusem czy też Manchesterem) zapewnił klubowi ponad 50 mln euro premii, a został sprowadzony z HSV Hamburg za darmo. To samo tyczy się Anatolija Tymoszczuka, który jednak nie ma takiego wpływu na drużynę jak Chorwat. Trochę więcej spodziewano się po Danijelu Pranjicu, za którego zapłacono 7,5 mln euro, jednak drugi Chorwat w stolicy Bawarii również przydaje się w "sytuacjach kryzysowych", grając w środku pomocy (jak z Manchesterem) lub po prostu na lewej stronie boiska. Monachijczycy na zakupy wydali 74,7 mln euro, a sprzedając piłkarzy za prawie 23 mln, co spowodowało stratę ponad 50 mln euro. Dla porównania Inter Mediolan wydał na zakupy ponad 95 mln europejskiej waluty, lecz ze sprzedaży uzyskał 109 mln euro! Większa część funduszy które wpłynęły na konto Nerazzurri pochodzi ze sprzedaży Zlatana Ibrahimovica do Barcelony (a przecież Inter dostał w zamian Samuela Eto'o).


Louis Van Gaal nie miał łatwego życia od początku pracy z Bayernem Monachium - słabe wyniki oraz konflikt z Karlem-Heinzem Rummenige powodowały że dymisja "była tylko kwestią czasu". Tak się jednak nie stało, a od czasu meczu z Juventusem Turyn "Stara Dama" może kojarzyć się fanom Bayernu wyłącznie dobrze. Rządy twardej ręki znakomicie sprawdzają się w Bawarii (wypożyczenie Toniego, utemperowanie Robbena w meczu z Lyonem), a Holender jest ulubieńcem kibiców. W tej chwili może sobie pozwolić nawet na kolejne niesubordynacje względem zarządu, gdyż zwyczajnie bronią go wyniki, a fani nie darowaliby kierownictwu zwolnienia Van Gaala. Co by się nie stało, ten sezon dla Bayernu i tak jest wygrany, a Niemcy powinni prosić Bawarczyków o zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów.


Czy ten sezon nie był momentem narodzin nowej potęgi, imperium Aloysiusa Paulusa Marii Van Gaala? Czas pokaże.



Autor: Lucasinho

Źródło:
kopara

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...