DieRoten.pl
Reklama

Hoeness, który uratował życie Seppa Maiera

fot.
Reklama

Dziś z ręką na sercu, bez chwili zastanowienia możemy powiedzieć wprost, że Bayern Monachium zawdzięcza bardzo, ale to bardzo wiele legendarnemu Uliemu Hoenessowi.

Jak mawiał klasyk – coś się kończy, coś zaczyna… Dziś właśnie nadszedł dzień, który prędzej czy później musiał nadejść – Uli Honess po ponad 40-letniej służbie w Bayernie Monachium oficjalnie mówi koniec.

Dokładnie o 19:00 podczas Corocznego Walnego Zgromadzenia bawarskiego klubu dojdzie do kilku ważnych wydarzeń. Najważniejszym z nich bezsprzecznie jest ustąpienie z piastowanych funkcji przez wspomnianego już wyżej Hoenessa. Jedno jest pewne – jako kibice możemy być bardzo wdzięczni 67-latkowi i jego oddaniu dla Bayernu.

Człowiek, bez którego nie byłoby wielkiego FCB

Swoją menadżerską pracę w bawarskim klubie Uli Hoeness rozpoczął dokładnie w 1979 roku, czyli 40 lat temu! Warto mieć na uwadze, że „Bawarczycy” znajdowali się wtedy w poważnych problemach finansowych – Bayern miał siedem milionów marek długów, przy obrotach sięgających 12 milionów marek. 67-letni dziś prezydent robił co w swojej mocy, aby wyprowadzić klub na prostą i przywrócić jego chwałę. Co więcej zaledwie rok po objęciu stanowiska monachijczycy zdobyli mistrzostwo Niemiec! Wówczas zaczęła się era Bayernu Monachium.

W kolejnych latach Uli miał ręce pełne roboty, klub zyskiwał coraz większą popularność, rosły obroty, zaś zdrowe i wzorowe zarządzanie całego FCB sprawiło i nadal sprawia, że dziś „Die Roten” to jedna z największych piłkarskich marek na całym globie! Do 2000 roku monachijczycy zdobyli jeszcze dziesięć kolejnych pater mistrzowskich i po tym jak wyprzedzili 1. FC Nuernberg pod względem liczby wygranych mistrzostw, zostali rekordowym mistrzem Niemiec. Hoeness w tamtym okresie sprowadził do klubu wiele dzisiejszych legend – jak np. Matthaeus czy Kahn. Uli był pionierem i innowatorem w niemieckim futbolu, wprowadził nikomu nieznane pojęcie merchandisingu. Liczne organizowane tournee do innych krajów, sprzedaż klubowych pamiątek, liczne sukcesy i inne pomysły 67-latka tylko pompowały budżet „Bawarczyków” oraz budowały globalną markę FCB.

Legendarny dziś prezydent miał również wielkiego nosa do zawodników i trenerów – lista ta jest przeogromna, ale warto wymienić między innymi takie nazwiska jak Jupp Heynckes, Robert Lewandowski, Lothar Matthaeus, Pep Guardiola, Franck Ribery, Arjen Robben, czy Ottmar Hitzfeld.

Oddany, lojalny i zawsze pomocny

Choć Uli zawsze słynął z ciętego języka i aroganckich wypowiedzi, to trzeba zapamiętać, że Hoeness nigdy nie pozwolił na to, aby ktoś szargał dobrym imieniem „jego Bayernu”. Mimo wszystko choć ambicja Niemca była ogromna, to posiadał on również miękkie i ciepłe serce – o czym przekonać mogli się wszyscy pracownicy klubu bez wyjątku. Zwłaszcza jego piłkarze zawsze mogli liczyć na pomoc, bez względu na sytuację w jakiej się znaleźli.

Przykładem może być między innymi historia 55-letniego dziś Larsa Lunde. W kwietniu 1988 roku samochód, którym kierował Duńczyk został uderzony przez pociąg. W wyniku poważnych urazów mózgu, Lunde przez 12 dni pozostawał w śpiączce. Uli bardzo szybko znalazł się przy poszkodowanym. Choć zawodnik przebywał wtedy na wypożyczeniu w Aarau, to Hoeness postanowił zabrać go do swojego domu, gdzie przebywał przez kilka tygodni. Dzięki rehabilitacji w Monachium, poświęceniu Uliego i ciepła rodzinnego w domu państwa Hoeness, Lars doszedł do siebie i do dziś zawdzięcza mu bardzo wiele.

− Uli pomógł mi, ale nie jestem jedynym takim przypadkiem. Mógłbym prawdopodobnie wspomnieć o 100 osobach, którym Hoeness pomógł w szczególności. Zawszę będę wdzięczny Uliemu. (…) Cieszę się, że żyję – powiedział Duńczyk.

Swojemu przyjacielowi wiele zawdzięcza również legendarny Maier. Kilka lat później po wydarzeniach z Lunde, wspomniany wyżej bramkarz otarł się o śmierć. Sepp wracając z meczu towarzyskiego miał poważny wypadek samochodowy, zaś jego życie wisiało na włosku... Na całe szczęście czuwał nad nim Uli Hoeness, któremu 75-latka do dziś zawdzięcza, że żyje.  To właśnie ustępujący dziś prezydent zachował przytomność i błyskawicznie przeniósł przyjaciela do innego szpitala.

‒ Opuszczasz ten szpital. Powiedziałem mu wtedy dlaczego? Czemu Uli? Traktują mnie tu dobrze i są dla mnie mili. Było całkiem przyjaźnie, po czym tego samego dnia zostałem przeniesiony do Grosshadern, gdzie specjalista momentalnie się mną zajął i przeprowadził niezbędną operację. Gdyby nie to, to dziś nie byłoby mnie już na tym świecie ‒ powiedział Sepp Maier.

Hoeness w żadnym wypadku nie opuścił przyjaciela i pomagał mu jak tylko mógł...

‒ (...) Uli zawsze powtarzał mi: 'Sepp, włóż piwo do lodówki, około 6. Między szóstą o ósmą zjawię się u Ciebie'. Odparłem mu, że nie musisz przyjeżdżać do mnie każdego dnia. Przerwał mi i powiedział wprost: 'Tak, muszę! Chcę wiedzieć jak sie czujesz i jak się masz'. Jeśli dożyję 100 czy 110 lat, to będę to wszystko zawdzięczał Uliemu, że dożyłem takiego wieku ‒ podsumował legendarny golkiper.

67-letni dziś Niemiec dbał również o obcych ‒ w czasie swojej prezydentury mistrzowie Niemiec niejednokrotnie wyciągali rękę i pomagali drużynom, którym groziło bankructwo lub znajdowały się w poważnych tarapatach finansowych. Wspomnieć można chociażby o Borussii Dortmund, St. Pauli, Kickers Offenbach, czy też o 1. FC Kaiserslautern.  

Legenda to za mało powiedziane

Dziś, kiedy Uli przechodzi na jakże zasłużoną emeryturę (co prawda nadal będzie członkiem Rady Nadzorczej), możemy bez zająknięcia powiedzieć, że bez Hoenessa mogłoby nie być obecnego Bayernu. Wystarczy tylko wspomnieć, że w czasie swoich rządów monachijczycy zdobyli w sumie 57 tytułów! Co więcej ‒ kiedy Niemiec rozpoczynał pracę w FCB, to wówczas liczba pracowników klubu wynosiła raptem 20. Dla porównania obecnie liczba ta wynosi ponad 1000!


Od chaosu, od zadłużonego klubu, po jeden z najlepiej z zarządzanych klubów na świecie z rekordowymi obrotami i zyskami – dziękujemy Uli!

 

Źródło: FCB.de / Własne
GabrielStach

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...