Max Eberl nie ma łatwego początku w Bayernie, ale jego transferowe pomysły mogą okazać się trafione. Klub nie zrealizował trzech kluczowych planów, które mogły odmienić losy sezonu, szczególnie w Lidze Mistrzów.
Max Eberl od miesięcy jest w ogniu krytyki. Część działaczy zarzuca mu brak decyzyjności, kibice wypominają chaos przy wyborze trenera, a Thomas Müller miał dowiedzieć się o braku przedłużenia kontraktu w sposób daleki od elegancji. Na domiar złego – Uli Hoeneß i Karl-Heinz Rummenigge nie zawsze podzielali jego wizje.
Ale mimo wpadek Eberl miał też dobre pomysły, zwłaszcza w kwestii wzmocnień. Były dyrektor sportowy Borussii Mönchengladbach i RB Lipsk zdążył już wcześniej pokazać, że potrafi budować przemyślane kadry. W Bayernie musiał jednak mierzyć się z problemami, które zostawił po sobie Hasan Salihamidžić: przerośnięta liczba skrzydłowych o podobnym profilu, brak młodych graczy na kluczowe pozycje, czy niepewna sytuacja w bramce po Manuelu Neuerze.
Jednym z poważnych problemów Bayernu jest brak zmiennika dla Harry’ego Kane’a. Anglik gra praktycznie wszystko, a jak pokazał ćwierćfinał z Interem, nawet on może mieć słabszy dzień. Z tego powodu Eberl chciał zimą ściągnąć Christophera Nkunku z Chelsea – byłego króla strzelców Bundesligi z czasów RB Lipsk. Do transferu jednak nie doszło.
Podobnie było z Hakanem Çalhanoğlu, jednym z najlepszych wykonawców stałych fragmentów gry we Włoszech. Według doniesień, Bayern interesował się nim zarówno latem, jak i zimą. W dwumeczu z Interem brakowało właśnie kogoś, kto potrafiłby dobrze wykonać rzut wolny czy strzelić z dystansu. Co ciekawe – to właśnie Çalhanoğlu zacentrował z rzutu rożnego przy golu na 2:1 dla Interu w rewanżu.
Trzecim zawodnikiem, którego Eberl chciał ściągnąć, był Jonathan Tah z Bayeru Leverkusen. Bayern miał być dogadany z zawodnikiem, ale klub nie porozumiał się z Leverkusen w sprawie kwoty odstępnego – różnica wynosiła 5 milionów euro. To właśnie Tah był filarem defensywy swojego zespołu, który w fazie grupowej Ligi Mistrzów nie stracił bramki przeciwko Interowi.
Eberl, choć nie zdołał dopiąć tych transferów, dostrzegł kluczowe braki w zespole. Zabrakło jednak wsparcia ze strony innych decydentów oraz odpowiednich funduszy, które można było uzyskać chociażby poprzez sprzedaż zbędnych zawodników.
Zamiast „Domowego Finału” w Monachium, Bayern kończy Ligę Mistrzów już na etapie ćwierćfinału. W tle pozostaje pytanie: co by było, gdyby Eberl dostał zielone światło na wszystkie swoje transferowe pomysły?
Komentarze