DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Gomezem

fot.
Reklama

Mario Gomez traci sukcesywnie ostatnich  zwolenników, swojej gry w Bayernie Monachium. O ile na początku krytykowano jego cenę, a następnie słabą grą, o tyle na dzień dzisiejszy wzburzył pokój kibiców, mówiąc otwarcie, że mógłby odejść. Co o całej sytuacji myśli sam piłkarz? Co chodzi mu po głowie i jak on sam, wyobraża sobie dalsza karierę w szeregach Rekordowego Mistrza Niemiec.

 

Wywiad z Mario Gomezem:

 

Süddeutsche Zeitung: Panie Gomez, w sobotę oglądał Pan na żywo walkę bokserską Felixa Sturma. Czy przejmie Pan jego motto działania –przeboksować się?
Mario Gomez:
Mam wielki szacunek wobec boksu. Sam kiedyś próbowałem trenować. Wystarczy, że przez 12 rund człowiek się tylko broni w ringu, to ręce i tak same zaczną opadać z wysiłku. Pomyśleć, że jeszcze co 2 sekundy obrywa się po łbie…

 

Obecnie wiele spotkań śledzi Pan jedynie z ławki rezerwowej. To chyba jest równie bolesne.
Wszystko ma swoja przyczynę. Na chwilę obecną zarówno w Bayernie jak i Reprezentacji gramy tylko jednym napastnikiem. Taki stan rzeczy jest ciężki do zrozumienia zarówno dla mnie, jak i dla innych piłkarzy. Pewnie jest jednak, że jestem piłkarzem dlatego, że sprawia mi to wielka radość. Radośc, która jest jednak obecna jedynie, gdy gram.

 

Czyli krótko – teraz nie odczuwa Pan radości?
Co dzień wychodzę na trening z uśmiechem na twarzy. Jednak po drugim spotkaniu w sezonie, w którym po raz kolejny siedziałem na ławce zacząłem się denerwować. Te uczucie nie chce minąć.

 

Czy sporządził Pan sobie cos na zasadzie dwustopniowego planu działania? Najpierw odzyska Pan miejsce w składzie FCB, a następnie Reprezentacji?
Dla mnie te dwie sprawy nie są z sobą powiązane. Zarówno Miro, jak i Poldi w klubach zagrali słaby sezon, ale podczas MŚ pokazali swoja klasę. Podobnie i selekcjoner wie, czemu warto po mnie sięgnąć. Podczas obozu treningowego powiedział do mnie – „Mario, jestem wielce zadowolony z Twoich treningów, ale Miro zdziałał tyle dobrego dla drużyny. Na razie będę stawiał na niego. Jeśli mowa o samej jakości, widocznej na treningach to Ty powinieneś grać w pierwszym składzie”. Takie słowa podnoszą na duchu.

 

Zapewne czerpie Pan motywacje do walki z końcowej fazy 2009 roku, gdy zdobył Pan 6 goli w 5 spotkaniach, będąc integralną częścią drużyny. Tyle, że przyszła kontuzja.
Moim zdaniem mamy dwa rodzaje pewności siebie. Mam w sobie pewność, która podpowiada mi, że mam możliwości, które inni piłkarze nie posiadają. To potwierdza każdy trening, gdy gramy 11 na 11 możliwość gry ma 22 piłkarzy. Z drugiej strony dochodzi pewność siebie zdobywana dzięki ograniu. Wchodząc jedynie z ławki często tego brakuje. Grając przez 10 minut, szans na wykazanie dostaniesz maksymalnie jedną. To poważny problem. Z drugiej strony wszyscy są przyzwyczajeni do Mario Gomeza, który strzela gole. Teraz są inne warunki, a oczekiwania te same. Ta sytuacja jest trochę nieszczęśliwa. Tu muszę przyznać rację.

 

Mimo wszystko zdecydował się Pan, za pozostanie w Monachium.
Przez lata trenowałem, aby mieć szansę na grę w Bayernie, w klubie z Europejskiej czołówki. Dlatego tez nie ucieknę już po roku. Gdy na dodatek słyszę, jaki katastrofalny za mną sezon, wiedząc, że mimo wszystko zdobyłem 10 goli, to chce mi się, no śmiać. Nie zrezygnuję tak szybko z mojego marzenia o grze w Bayernie. Wraz z moja rodziną nawet przez chwile nie rozważałem myśli o odejściu z Monachium.

 

Jednak pod koniec sierpnia wpłynęła oferta z Liverpoolu. Pan z kolei rozważał transfer.
To co innego. W Liverpoolu marzenie o Bayernie by nie umarło…

 

… ponieważ klub chciał Pana wypożyczyć…
… i miałbym wielką szanse na grę. Grę w innym klubie  z elity europy. W takiej sytuacji trzeba się zastanawiać. Bayern jednak z góry dał jasny sygnał, że nie ma mowy o takiej ofercie. Cały czas czułem, że o mnie walczą. To mi zaimponowało.

 

Czyli teraz oczekuje Pan większej, uczciwej szansy od trenera?
wiem, że u Louisa van Gaala szanse są uczciwe. Pamiętam, gdy w zeszłym roku nie grałem dwa miesiące, a trener podszedł do mnie mówiąc – „widzę u Ciebie dużą różnicę w jakości treningu w stosunku do samego meczu.” Odpowiedziałem mu, że jest to możliwe, bo wchodząc z ławki jest ciężej. On mi odpowiedział – „nie wiem, czy jest więc sens wpuszczać Cie z ławki”. Tydzień później od pierwszych minut zagrałem z Leverkusen, strzelając dwie bramki, dzięki czemu wdarłem się do pierwszego zespołu. Często decyduje o wszystkim chwila.

 

Franz Beckenbauer powiedział ostatnio, że nie jest już Pan tak ruchliwy jak kiedyś.
Jeśli mówi to nasz Honorowy Prezydent, to nie wypada mu zaprzeczać. Musze jednak wtrącić, że tak nie jest. Jestem wytrenowany, co utrzymuje się jeszcze od czasu gry w VfB. Tu jest inny system gry. Nie mam teraz tyle miejsca, tyle swobody, by być tak ruchliwym graczem jak wcześniej. Rozumiem takie wypowiedzi. W końcu kosztowałem bardzo dużo pieniędzy.

 

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...