DieRoten.pl
Reklama

#OkiemCzytelnika: Pieniądze to nie wszystko

fot. Photogenica
Reklama

Mówi się że w Polsce wszyscy znają się na polityce, piłce nożnej, a od tragicznego roku 2010 również na lotnictwie. Sukces ma zazwyczaj wielu ojców, a porażka jest sierota.

Gościnny wpis czytelnika dieroten.pl.

Ostatnie lata dla Bayernu Monachium były bardzo syte. Sześć tytułów mistrza kraju pod rząd (jak patrzę na tabelę mistrzów Niemiec to sześciu tytułów pod rząd Bayern nie zdobył jeszcze nigdy), dotarcie ze składem opartym na niemiecko-holendersko-francuskim trzonie do finału Ligi mistrzów, dwa sezony później wygranie tegoż. W latach absolutnej dominacji Realu Madryt odpadnięcia w półfinałach. Nawet przez bezstronnych komentatorów z telewizji, którym daleko do wspierania bawarskiego giganta Bayern był w ostatnich latach zawsze widziany jako główny faworyt do wygrania LM. Kibice byli zadowoleni. Polscy kibice również, ale wszystko się kiedyś kończy.

Zdaje się, że wszystko zaczęło się od wypowiedzi Lewandowskiego, który po odpadnięciu w półfinale w Ligi Mistrzów dwa lata temu, ale także później skrytykował władze Bayernu za brak odważniejszych działań na rynku transferowym. Brak spektakularnych transferów. Polski napastnik stwierdził, że wydająca na poszczególnych piłkarzy lekką ręką ponad 100 milinów euro Europa odjeżdża powoli klubowi z Monachium. Różne były głosy oceniające wypowiedź Roberta, ale nie brakowało i takich, które mówiły, że kapitan reprezentacji Polski ma sporo racji. Suma 100 milinów euro za transfer do takich klubów jak PSG, City, Real nikogo nie dziwiła. Ot kolejny news na temat transferów. Przy Bayernie brakowało doniesień o tak wysokich wartościach. Bynajmniej nie z powodu braku gotówki przy Säbener Straße. Jak kolejne tytuły mistrza kraju zdobywali Bawarczycy tytuły rekordzistów pod względem wysokości przychodów plasując się między najbogatszymi na całym globie – Manchesterem United, FC Barceloną czy Realem Madryt. Zwłaszcza wśród polskich fanów tego najbogatszego niemieckiego klubu zaczęły pojawiać się głosy, że włodarze Bayernu są skąpcami i naiwnie myślą, że w świecie coraz to droższych piłkarzy i rekordów transferowych będą coś znaczyć w Europie nie sięgając głębiej do kieszeni.

Świat idzie do przodu – zmienia się. Zmienia się też piłka, sport, transfery. To truizm, bo życie zmienia się od samego początku i zmieniać się będzie. Rynek transferowy zmienił się o tyle, że jeszcze za czasów transferu Ronaldo do Realu Madryt (równo dziesięć lat temu) 100 milinów euro za piłkarza pobudzało wyobraźnie całego piłkarskiego świata i śrubowało nowy rekord. Dziś mówi się wręcz, że dobry piłkarz musi kosztować te 100 milinów bo inaczej kupuje się średniaka. Pojawiają się więc zdziwione głosy, że Bayern przy swoim budżecie powinien wydawać więcej. W końcu obecną piłką nożną rządzi pieniądz. Nic dziwnego – pieniądz rządzi światem,  a zwłaszcza światem biznesu. A piłka nożna to wielki biznes. To przede wszystkim biznes. Jednak czy pieniądze w tym sporcie to wszystko? Nie! I jeśli teraz spodziewacie się pisania o tym, że w piłce nożnej liczą się tradycje klubów, ich historia, dziedzictwo... to się zdziwicie, bo nie o to chodzi.

Jeśli w sporcie tylko gruby portfel ma znaczenie to przyjrzyjmy się dwóm przykładom – PSG i Manchester City. Oba kupione za grube miliony i nade wszystko w oba grube miliony wpakowane. Pamiętacie Ligę Mistrzów 10 lat temu? A 15 albo 20 lat temu? Próżno tam szukać obywateli z Anglii czy paryżan. Przyszła kasa, przyszły ogromne transfery (w tym absurdalne – tak, absurdalne – 220 milionów za Neymara), ale tytułów wciąż brak. Owszem – jest dominacja w lidze – nade wszystko PSG we francuskiej, zapewne z powodu ogromnej dysproporcji między nimi a resztą ligi, ale w przypadku City w Premier League nie wygląda to tak różowo. Jest mistrzostwo, jest nawet jego obrona, ale czy można powiedzieć, że City zdominowali ligę? Moim zdaniem nie. Biją się o mistrzostwo, są faworytem, ale nie ma mowy o ich jakiejś pewnej sytuacji pod tytułem – mistrzem będzie City a jak nie to szok. A w Europie? Chociaż są te ogromne pieniądze, są te spektakularne nazwiska. Może jednak to nie wszystko? Może jednak nie wystarczy w tym sporcie rzucić 900 milionów na stół, za co kupimy 4 – 5 piłkarzy po 200 milionów każdy i wszystkie tytuły już nasze? Jak widać wpakowanie ogromnych pieniędzy w klub może pomóc w umocnieniu tego klubu w lidze. Na niemieckim przykładzie widać to w Lipsku. Ale przecież dominację w lidze Bayern już ma... Ośmielam się stwierdzić, że większą niż PSG i City na swoich podwórkach.

Wróćmy jednak na niemiecki rynek. I najpierw wytknięcie czegoś bardzo typowego dla polskiego kibica Bayernu, polskiego kibica Juventusu, polskiego kibica Barcy albo Realu i jeszcze pewnie by się jakiś klub z Anglii znalazł. Otóż dla tych polskich kibiców zagranicznych gigantów mistrzostwo danego kraju czy puchar... to jest wręcz nic. Formalność, której wręcz nie wolno świętować, bo to taka oczywistość. Czasem się dziwię, że ci polscy fani Bayernu w ogóle pozwalają świętować Bawarczykom majstra. Przecież tak musi być! Fani znad Wisły jednak podnoszą zarzut, że liga ligą, może i nawet sukces, ale my nic nie ugramy w Europie. Bo władze SKĄPIO na TRANSFYRY – WINCYJ TRANSFERÓW, WYNKSZE NAZWISKA. Spójrzcie na takie nazwiska jak Ronaldo, Messi, Neymar czy we wcześniejszych latach Zidane, Ronaldinho, Ronaldo (Brazylijczyk), Figo, Beckham. Ile plotek czytaliście w kontekście ich transferów do Bayernu? Podpowiem.... – ZERO!

A dlaczego? Bo Bayern nigdy w swojej historii nie sprowadzał takich głośnych gwiazd. W Niemczech nigdy nie było Galacticos. FC Barcelona i Real Madryt to były i są kluby, w kontekście których mówi się o galaktycznych nazwiskach. Na ostatnim mundialu wypłynęło kolejne głośne nazwisko. Mbappé. Myślicie, że zobaczycie go w koszulce Bayernu? Może jakiegoś klubu z Anglii? Albo włoski gigant z Turynu? Bo ja wątpię... Skończy prędzej czy później w stolicy Katalonii albo stolicy Hiszpanii. Na te słowa mogą obruszyć się kibice gigantów z Anglii, albo Włoch. Pomyślcie jednak ile gwiazd wypłynęło w tych włoskich, angielskich klubach, by ostatecznie wylądować w Realu albo Barcelonie? Sporo... A teraz w drugą stronę – kto wypłynął w Barcelonie albo Realu Madryt i stwierdził, że idzie do Włoch, Anglii czy Niemiec, by tam osiągać szczyty swojej kariery? Przypominam, że mówimy tu o czołowych nazwiskach pokroju Zidana, Figo, czy Ronaldo. Powód? Pewnie też dlatego, że czy się to komuś podoba czy nie i niezależnie ile angielskich klubów gra w finale Ligi Mistrzów i Pucharu Europy to na półwyspie iberyjskim jest najwyższy poziom. Czemu? To już temat na kompletnie inny felieton. Wspomniany wyżej Mbappé nie trafi też do Bayernu z innego powodu. W Niemczech buduje się raczej drużynę – czy to reprezentacji czy bardzo niemieckiego Bayernu (tak – BARDZO niemieckiego, nawet jak w składzie Niemców czasem próżno szukać) na zasadzie maszyny, z każdym piłkarzem jako bardzo mocnym, ale w miarę równym innym ogniwem. Bayern nie sprowadza nigdy boga futbolu Messiego czy Ronaldo, wokół którego i pod którego wszystko biega. Tutaj jest jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Ktoś ma wątpliwości, że ta taktyka nie działa? W tabeli wszech czasów Ligi Mistrzów Bayernu zajmuje... drugie miejsce. DRUGIE. W ostatnich sezonach, nie licząc obecnego odpadał w półfinałach. Ktoś mi powie, że Bayern nic nie gra w Europie? Co więc znaczy – grać coś w Europie? Wygrywać Ligę Mistrzów jak mistrzostwo kraju? Tego nie są w stanie robić Real czy Barca. Owszem – Real ostatnio znów zdominował LM na 3 sezony, ale w końcu i tam przyszedł ogromny kryzys. Jest to normalne. Bayern po wygraniu Ligi Mistrzów parę lat temu i odpadaniu w półfinałach w końcu się wypalił. Odpadł bardzo szybko, ale tak to właśnie wygląda. Nadszedł czas zmian, przebudowy drużyny, nawet kompletnego jej odświeżenia, ale nie wydawania kasy na lewo i prawo na pierwsze w mediach lotne nazwisko.

Podczas oceny włodarzy Bayernu przez polskich kibiców na wierzch wypływa jeszcze jedna jakże polska cecha piłkarska. Jak coś nie idzie... to trzeba zwolnić. Nowy trener, nowy zarząd, wszystko nowe, bo stare jest be. Nic to, że ktoś kto przyjdzie niekoniecznie będzie lepszy, że twarz może się zmienić, ale metody nie. Polski kibic lubi czytać, że zwolniono i że jest nowy trener / członek zarządu / prezes. I patrząc na nasz PZPN, będący niestety zamiast nowoczesnego związku sportowego kierowanego przez menadżerów jednym z większych bastionów PRLu, nie należy się dziwić Kowalskiemu i Nowakowi, którzy chcą już tu i teraz nowych władz Bayernu, bo Sane do kupienia był, ale nie chcieli dać to już do widzenia. Polscy fani zdają się chyba zapominać kto za sterami Bawarczyków stoi. Pytanie za sto punktów – co by się stało, gdyby prezes Legii Warszawa przejechał się na tym biznesie i dajmy na to pozwolił spaść Legii z Ekstraklasy do I ligii czego kibice przy Łazienkowskiej nie widzieli od pokoleń? Co byłoby mówiąc innymi słowy, gdyby sprowadził na Legię jakąś katastrofę, że każdy kibic Wojskowych łapałby się za głowę i trafiał na OIOM? Pewnie straciłby robotę, może sprzedał udziały i.... szukał nowej roboty. Odhaczyłby czas w Legii jako porażkę w życiu, z której trzeba wyciągnąć wnioski, na Legii postawił krzyżyk i szukał jako wzięty biznesmen nowych wyzwań w życiu. Wszedł w to parę lat temu... nie wyszło. Tak bywa. Czas na nowy start.  Wyobrażacie sobie, że podobnie byłoby z Hoeneßem albo Rummenigge? Myślicie, że Bayern jest dla nich... no właśnie czym Waszym zdaniem? Gdyby Bayern... upadł... splajtował? Albo choćby stracił tyle na prestiżu, że wciąż dominował w Niemczech, ale w Europie już nie to dwaj w.w. Panowie przeszliby do porządku dziennego? Że Hoeneß rzuciłby to w cholerę zajmując się swoją fabryką kiełbasy w Norymberdze? Śmiem wątpić... Nie wiem w jakim wieku jesteście Wy czytający te słowa, ale podejrzewam, że Uli albo Karl-Heinz z Bayernem są związani dłużej niż Wy w ogóle żyjecie. Wydaje Wam się, że nie mają wizji, ale Wy ją macie? Śmiem wątpić. Miałem w swoim życiu paru pracodawców, co nie jest dla nikogo dziwne, bo takie mamy czasy, że dobrze często zmieniać pracę. Przyznam szczerze – nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest mieć 60, 70 lat... i od młodzieńczego wieku być związany z jednym miejscem, pracodawcą, klubem. Hoeneß za swoje niektóre butne wypowiedzi w Niemczech potrafi być mocno krytykowany. Potrafi się stać człowiekiem memem, w dniach w których Bayern przegrywa. Ale poczytajcie sobie inne komentarze, pisane na chłodno, gdzie ludzie piszą, że nie jestem co prawda kibicem Bayernu, ale za wszystko co Pan zrobił dla niemieckiego futbolu szacunek. To w kontekście Hoeneßa i Rummenigge. O Kaiserze nawet nie będę wspominać.

Ten tekst nie powstał po to, aby krytykować fanów, że nic nie wiedzą, a gadają (choć z drugiej strony niestety często tak jest, bo sami zadajcie sobie pytanie, czy kiedyś w życiu kierowaliście spółką o wartości rynkowej zbliżonej do Bayernu...? Podejmowaliście decyzje o wydaniu 50, 100 milionów?). Nie powstał po to, aby przekonać, że za sterami Bayernu siedzą nieomylni bogowie. Nie powstał w końcu po to, aby przekonać Was, że drogie transfery są niepotrzebne. W kontekście ostatnich dni – uwierzcie – sam jestem ogromnym zwolennikiem transferu Sane do Bayernu. Ten tekst powstał po pierwsze po to, aby pokazać, że wydać lekką ręką 100, 200, 500 milionów to nie zawsze jest racjonalna decyzja, zwłaszcza jak podejmuje ją ten, kto na co dzień dysponuje 100 złotymi, a nie 100 milionami. I co najważniejsze – ten tekst powstał po to, aby każdy kibic Bayernu zastanowił się 10 razy, nim przy okazji kolejnych plotek, doniesień, domniemań na temat tego czy innego transferu rzuci bez jakiejkolwiek odpowiedzialności, ani pomyślunku, że z tym zarządem nic nie osiągniemy. Powiedzielibyście to – z Tobą ten klub nic nie osiągnie – Hoeneßowi, Rummenigge, Beckenbauerowi w oczy? Dożyliśmy wspaniałych czasów, w których każdy może wejść do Kaplicy Sykstyńskiej, walnąć selfie przy Sądzie Ostatecznym Michała Anioła i napisać na fejsiku "o kur... ale gówno!".

Źródło: Własne
serpees

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...