Przyszłość Dayota Upamecano wciąż jest niepewna. Włodarze "Die Roten" nie ukrywają, że chcą go zatrzymać, ale rozmowy utknęły. "Sky" ujawnia, co stoi na przeszkodzie. Nie chodzi tylko o pieniądze...
Bayern jest zdeterminowany, by zatrzymać Francuza na dłużej i jest gotów zaoferować mu nową umowę do 2030 lub nawet 2031 roku. Jak jednak informuje “Sky”, są trzy główne punkty, które obecnie blokują osiągnięcie porozumienia.
Przede wszystkim, wciąż nie ma pełnej zgody co do wysokości pensji oraz premii za podpisanie nowego kontraktu. Obecnie Upamecano zarabia już ponad 15 milionów euro brutto rocznie, a on i jego agent domagają się podwyżki. Dodatkowo, premia za sam podpis ma opiewać na dwucyfrową kwotę w milionach.
Po drugie, strona zawodnika ma nalegać na umieszczenie w kontrakcie klauzuli odejścia. Na takie rozwiązanie na razie nie chce zgodzić się klub. Mimo wszystko, Max Eberl pozostaje optymistą.
— Mogę tylko powiedzieć, że rozmowy są bardzo, bardzo dobre i staramy się uwzględnić oczekiwania obu stron — powiedział dla “Sky” 52-latek.
Kompany kluczem do porozumienia?
Decydującym argumentem, który może przechylić szalę na korzyść Bayernu, jest niedawne przedłużenie umowy przez trenera Vincenta Kompany’ego. To właśnie pod skrzydłami Belga, reprezentant Francji zaczął grać na miarę oczekiwań i wdarł się do europejskiej czołówki.
Kompany i Upamecano świetnie się dogadują, a ich relacja może mieć kluczowe znacznie w procesie decyzyjnym Francuza.
Jedno jest pewne: przedłużenie umowy z Francuzem ma dla Bayernu najwyższy priorytet. Jeśli jednak negocjacje zakończą się fiaskiem i “Upa” zdecyduje się opuścić Monachium, klub ma już przygotowaną listę potencjalnych następców. Na jej szczycie znajdują się Nico Schlotterbeck (BVB) oraz Marc Guehi (Crystal Palace).
W przypadku odejścia, Upamecano z pewnością nie będzie narzekał na brak ofert. Interesują się nim czołowe kluby z Anglii i Hiszpanii, w tym Liverpool, choć ich starania na ten moment nie są zbyt intensywne.
Komentarze