DieRoten.pl
Reklama

Klinsi - Kupowanie nazwisk nie zagwarantuje sukcesu

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

W wywiadze dla Sport1 Jürgen Klinsmann wyjaśnia między innymi, w jaki sposób Bayern powinien powrócić znów na szczyt w Europie.

Sport1: Słyszy się o długoterminowej koncpecji. Nie obawia się pan, że akurat w Bayernie może pan szybko przeminąć, jeśli nie przyjdą sukcesy?

Klinsmann: Nie. To jest po prostu rzeczywistość. Nie ważne co człowiek robi. Człowiek powinien być mierzony miarą swych sukcesów. I prawdą jest to, że nie mam z tym problemu. Czy mam pięciu kontuzjowanych graczy i dwóch na olipmiadzie - przyjmuje wszytko takim jakim jest. Ufam tym, którzy wychodzą na boisko, całkowicie. Nie skarżę się nidgy, także kiedy brakuje Francka Riberyego. Oczywiście, jest on ważnym zawodnikiem, ale nie zawsze wszytsko może być idealne.

Sport1: Nastawie się Pan więc na parcie do sukcesu?

Klinsmann: Całkowicie. Kiedy jest pogorszenie i wtedy przychodzi krytyka, to jest to okay. To należy do tej pracy i byłtem tego świadomy, gdy decydowałem się na posadę w Bayernie.

Sport1: Uli Hoeneß powiedział, że potrafi sobie wyobrazić Pana długoterminowo w Bayernie.

Klinsmann: Naturalnie, to jest możliwe, ponieważ ten krok w kierunku Niemiec był dla nas, jako rodzny był wiele razy i dobrze przemyślany. Chce teraz doświadczyć i przeżyć, jak podołam temu zadaniu. I jak przydam się drużynie, by spełnić jej roszczenia, także na arenie międzynarodowej. U mnie jest tak: KIedy moja rodzina czuje się dobrze, nic nie stoi na przeszkodzie ku przedłużeniu mojego zatrudnienia w Bayernie. A oni czują się bardzo dobrze.

Sport1: Dotąd istniał Pan jako projektowy pracownik, ponieważ w reprezentacji już po dwóch latach dobrowolnie pan zrezygnował. Zmienił się Pan?

Klinsmann: Jasne, mogłem także po Mundialu 06 nadal pracować z reprezentacją, ale nie miałem już koniecznej do tego energii. To mnie emocjonalnie przerosło. W tej branży nie ma możliwości by zrobić sobie 3 miesiące przerwy. Możliwe więc było tylko wycofanie, gdyż nic innego nie wchodziło w rachubę.


Sport1: Co jest więc inaczej w Bayernie.

Klinsmann: Nowy układ wyszedł mi na przeciw. Tutaj także mogę odpocząć, kiedy jestem zestersowany. Odpadają także podróże lotnicze. Miałem ponad 40 długodystansowych lotów w ciągu dwóch lat. To jest ciężkie. Także dzisiaj jestem przekonany, że to było najlepsze rozwiązanie,  dla jakości projektu Mistrzostwa Świata 2006, byłem w pełnej dyspozycyjności. W przeciwnym razie by mnie to zżarło.

Sport1: Powiedział Pan, że Bayern należy do 10 najlepszych klubów w Europie. Pomimo to Uli Hoeneß nadal powtarza, że możliwości finansowe klubów takich jak Real czy Chelsea siegają o wiele dalej. Dlaczego pomimo to twierdzi Pan, że Bayern w Lidze Mistrzów może znów grać na czele?

Klinsmann: Ponieważ mamy wysoką jakoś w drużynie, która może zaistnieć międzynarodowo. Poza tym to dla nas wyzwanie, by gracze stawali się lepsi. Każdy jest stale ulepszany. I spodziewamy się, że różnice finansowe, dzięki naszym sukcesom, zmniejszą się.

Sport1: I z większymi finansowymi możliwościami móc również współzadzodniczyć o topowych zawodników?

Klinsmann: Kiedy jakiś transfer wykańcza budżet, musimy szukać innego rozwiązania. Ale kiedy wiemy, że ten gracz "x" uczyni nas lepszymi, wtedy musimy być w sytuacji, by móc go pozyskać. I to także czyni klub, kiedy jest o tym rzeczywiście przekonany. To jest właśnie dla nas szczególne wyzwanie, by zaoferować innym czołowym europejskim klubom skuteczny opór.

Sport1: I widzi Pan ten potencjał?

Klinsmann: Widzę bezwzględnie. Kiedy wreszcie wszyscy zawodnicy będą zdrowi i chwycą naszą koncepcję, wtedy będziemy się mogli mierzyć z każdym zespołem. Tylko kupowanie nazwisk nie zagwarantuje su7kcescu. To pokazał na przykład Inter Mediolan. Inwestowali, odkąd odchodziłem z tamtąd jako zawodnik i międzynarodowo nigdy nie odnieśli sukcesu, jakiego by sobie życzyli. W tym czasie Bayern wygrał Ligę Mistrzów, Puchar Międzynarodowy i UEFA. I właśnie to chcemy teraz znów uczynić możliwym.

źródło: sport1.de

Źródło:

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...