DieRoten.pl
Reklama

Czy boi sie Pan miliardów Pana Hoppa?

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

W rozmowie z TZ Karl-Heinz Rummenigge opowie nam o metodach Hoffenheim, o kryzysie finansowym, posadzie kapitana Michaela Ballacka oraz o następcy Uliego Hoeneßa. Poniżej prezentujemy wywiad:

TZ: Panie Rummenigge, Hoffenheim Dietmara Hoppa stoi na szczycie tabeli Bundesligi, a kosmiczne pieniądze płyną również zagranicą. Czy piłka nożna to jeszcze sport, czy tylko biznes?
Rummenigge:
Piłka nożna jest w dalszym ciągu sportem z wielka dawką emocji. Przeżywamy to co tydzień. Jednak trzeźwie patrząc, jest też biznesem. Nie musimy przeklinać osoby pokroju Pana Hoppa, on myśli chociaż mądrze. To, czy w Anglii wszyscy akcjonariusze działają mądrze nie będę może komentował.

Czy Hoffenheim wyprzedzi kiedyś FC Bayern?
Pytanie powinno brzmieć, jak daleko posunie się Pan Hopp. To jest wielką niewiadomą, na którą odpowiedzi nie zna nikt. Jak dotąd wszystko było przejrzyste. Jak na razie inwestował swoje pieniądze z głowa, a nie jak Pan Abramowicz, wyrzucając je przez okno.

Czy boi się Pan miliardów Pana Hoppa?
Nie, przecież jestem fanem współzawodnictwa. Konkurencja wzbudza emocje, z których utrzymuje się piłka nożna. Bundesliga zyska na takich ludziach jak Pan Hopp, to pomoże podnieść jakość.

Hasło pieniądze: Jak odbije się na piłce kryzys finansowy?
Od niego nie uwolni się prawdopodobnie nawet piłka nożna. Spójrzmy na Liverpool – zatrzymano tam projekt nowego stadionu, ponieważ właściciele z USA nie chcą, lub nie mogą sfinansować jego budowy. Na Ukrainie wstrzymano 80% prac przy stadionach na EURO 2012. Kluby mają po miliardy długu, zdobywając jednak licencje dzięki powiernikom i żyrantom. Nasuwa się jednak pytanie, czy to nie szkodzi zawodom? UEFA założyła grupę financial fair play. Miejsce miało spotkanie, w którym brałem udział. Można z niego wywnioskować, że Bundesliga jest nad wyraz solidna i dobrze prowadzona.

Czy piłka niemiecka może na kryzysie zyskać?
Jeśli kryzys dotknie bezpośrednio piłkę nożną, to Bundesliga wyjdzie na pierwszy plan. Będzie jak z bankami: te które są stabilne na koniec będą profitować. Często zarzucano DFL, że kontrole są bardzo ostre. Teraz jest to plusem, bo kluby zaczęły myśleć o bilansie dochód – wydatki. Podczas rozpisania przetargu na prawa do transmisji poznamy pierwsze skutki. Za 2, 3 tygodnie wszyscy będziemy mądrzejsi.

Teraz może Pan takie tematy omawiać z Panem Hoeneßem w jego biurze naprzeciwko. Za rok jego praca w roli managera dobiegnie końca. Czy jest taka możliwość, że przedłuż swoja pracę?
Nie. Uli nie będzie dalej tego robić. Ten rok jeszcze przepracuje i zostanie Prezydentem FCB oraz szefem spółki akcyjnej. Tę decyzje podjął, aby jeszcze nacieszyć się życiem.

Ma Pan już jakichś kandydatów na jego posadę?
W zarządzie postanowiliśmy, że o tym porozmawiamy w przerwie zimowej. Krąg kandydatów nie jest duży.

Czy następca musi być związany z piłka nożną?
Nie wiem. Stworzymy, tak jak u piłkarzy, profil wymagań. Zobaczymy kto będzie najbardziej odpowiadał.

Czy doświadczenie i sukcesy nie są tu najważniejsze?
Oczywiście, że jest to pomocne. Gdy rozmawialiśmy z Lucą Tonim, to w pokoju siedziałem ja, Uli Hoeneß oraz Franz Beckenbauer. Niech Pan pomyśli, jaką minę musiał zrobić Luca, gdy nas zobaczył…

Pan i Pańscy koledzy z Zarządu są z całkiem innego pokolenia piłkarskiego niż te obecne. Ballack buntuje się w Reprezentacji, Pantelic w Hercie, Rafinha w Schalke. Czy piłkarze stają się egoistami?
Nie piłkarze, a czas stał się egoistą – łokcie stają się coraz dłuższe. Nie tylko w piłce, ale na całym świecie. W związku z tym zmienili się też piłkarze. Ja i Uli Hoeneß nie mięliśmy nawet managerów. Sami rozmawialiśmy o przedłużaniu kontraktu. Czasem Robert Schwan (były manager FCB) dawał ci upomnienie, jeśli nie podpisywałeś z miejsce. Dziś wszystko się zmieniło, liczby są inne. Egoizm jest teraz silniejszy. To, że drużyna jest bardzo wrażliwym tworem widać również po Reprezentacji. Do tej pory wszyscy myśleli, że jest tak spokojnie i bez konfliktów. Teraz widać, że i tam działają prawa piłki.

O co poszło tak naprawdę w kłótni Ballack-Löw?
Myślę, że o władzę. To była walka o władzę.

Czy Ballack może pozostać kapitanem?
Myślę, że pozbawienie go opaski byłoby wielkim błędem. Przez to skarcono by go od wewnątrz i za zewnątrz.

Źródło: TZ-online.de

Źródło:

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...