DieRoten.pl
Reklama

BVB 09 świętuje na stadionie FC Bayernu

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Stało się! Borussia Dortmund przypieczętowała siódme mistrzostwo Niemiec na Allianz Arena - stadionie najgroźniejszego rywala. A przynajmniej rywala, w którym upatrywano największe zagrożenie. Pomimo mniejszej ilości punktów od Bayeru Leverkusen dziennikarze i kibice „liczyli”, iż to właśnie drużyna ze stolicy Bawarii włączy się realnie do gry o zwycięstwo w 1.Bundeslidze.
Wiele osób przypomina, iż mamy luty i do gratulacji dla drużyny Juergena Klopp’a powinno się wstrzymać do ostatniej kolejki. Jednak patrząc realnie Bayern traci obecnie do Borussi 16 punktów oraz posiada dużo gorszy bilans bramkowy. Mocno upraszczając przy pominięciu reszty stawki (Leverkusen, Hannover 96), aby Bayern mógł zdobyć mistrzostwo Niemiec musi wygrać 6 meczów, a Borussia musi tych 6 meczów przegrać. Zakładając przy tym ceteris paribus, iż w pozostałych spotkaniach czołowe drużyny z Monachium i Dortmundu zdobędą taką samą liczbę punktów. Do końca rozgrywek zostało 10 spotkań. Liczby nie kłamią. Do tej pory BVB przegrało tylko 2 mecze. Mało tego. W obecnym sezonie drużyna, która lideruje rozgrywkom może uzyskać najlepszą zdobycz punktową w historii 1.Bundesligi.
Zostawmy jednak te matematyczno-statystyczne dywagacje. Ostatnie mistrzostwo Niemiec kibice BVB świętowali w 2002r. Droga do sukcesu była zupełnie inna. Drużynę Borussi budowano w kompletnie inny sposób – poprzez rekordowe transfery (m.in. Marcio Amoroso, Tomas Rosicky). Działacze BVB posiadali wtedy duże pieniądze, które - jak później się okazało, wydali w zły sposób. Choć Borussia Dortmund zdobyła w 2002r. mistrzostwo i dotarła do finału europejskiego pucharu (piękny mecz w Rotterdamie przeciwko Feyenoordowi w finale Pucharu UEFA) to do dzisiaj spłaca długi nierozsądnych ekonomicznych decyzji. Przykładem jak wyglądał wtedy rynek transferowy może posłużyć Sebastian Kehl, który mimo iż był dogadany z Bayernem, w ostatniej chwili odrzucił kontrakt z świeżo upieczonym triumfatorem Ligi Mistrzów na rzecz BVB, która dawała mu dużo lepsze warunki. Jak się później okazało jedynie w kwestii finansowej. Z perspektywy czasu, patrząc obiektywnie na tę sytuację, zmarnowano wielki potencjał jaki posiadał wtedy ten klub.
Gwoździem do trumny finansów żółto-czarnych było zaksięgowanie wpływów z Ligi Mistrzów jeszcze przed zakwalifikowaniem się do tych rozgrywek. Datę 27.08.2003r. kiedy BVB przegrała konkurs rzutów karnych z belgijskim Club Brugge KV w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów można moim zdaniem uznać za dzień, w którym BVB została zdegradowana ze ścisłej europejskiej czołówki. Później było już tylko gorzej. Słabe rezultaty w lidze i kolejna porażka z belgijskim zespołem - KRC Genk. Ranga dużo mniejsza, gdyż był to tylko ćwierćfinał Pucharu Intertoto to jednak skutek był taki, iż czołowej drużyny z Zagłębia Rhury w ogóle nie zobaczyliśmy w europejskich pucharach. Nagły spadek dochodów sprawił, iż Borussia popadła w przeciętność nawet w Niemczech. Szokujące było z jaką łatwością działacze w niecałą dekadę doprowadzili jeden z najlepszych niemieckich klubów w historii, triumfatora Pucharu Mistrzów, do rejonów „około” strefy spadkowej i niemal bankructwa. Członkowstwo BVB w grupie G-14 dziwnie wyglądało. Jedyne czego działacze nie potrafili zepsuć to rekordowa frekwencja na meczach BVB. Kibice stanowili zawsze wielki kapitał Borussi.
Wielu komentatorów niemieckiej piłki upatruje w Borussi Dortmund klub, który będzie w przyszłości na równi rywalizował z Bayernem Monachium. Wskazuje na to w głównej mierze młoda kadra. Aby trochę przybliżyć tę sytuację podam, iż 2002 roku blokiem defensywnym BVB kierowali doświadczeni reprezentanci Niemiec – bramkarz Jens Lehmann (wtedy 33 lata), Christian Woerns (30), Stefan Reuter (33), Juergen Kohler (37), którego ze składu powoli „wygryzał” Christoph Metzelder (22) odkrycie mundialu w Korei i Japonii. Obecnie pierwsze skrzypce w defensywie grają: bramkarz Roman Weidenfeller (31 lat), Mats Hummels (23), Marcel Schmelzer (23), Łukasz Piszczek (26), Neven Subotic (23). Ciekawostką jest fakt, iż ówczesny trener BVB Matthias Sammer jest rówieśnikiem obecnego - Juergena Kloppa (obaj rocznik 1967).
„Stary-nowy” prezes Borussi Reinhard Rauball zastosował pracę organiczną, u podstaw (jak na ironię sam w 1986 prawie doprowadził klub do bankructwa, zastąpił go Gerd Niebaum, który w niesławie zrezygnował w 2004 – zastąpił go właśnie Reinhard Rauball). Spłacono większość długów. Posadę trenera otrzymał Juergen Klopp, a szanse gry otrzymali młodzi zawodnicy. Zaczęto powoli budować nową drużynę, której apogeum formy zobaczyliśmy na Allianz Arena.
Po sukcesach Borussi Moenchenglabadach do prawdziwych „gigantów” niemieckiej piłki można było zaliczyć Hamburger Sport Verein i właśnie Borussię Dortmund, które zdobyły Puchar Mistrzów. Przez ostatnie 30 lat (1981-2010) oprócz Bayernu - który był mistrzem 16-krotnie -mistrzem Niemiec były takie zespoły jak Hamburger SV (1982, 1983), VfB Stuttgart (1984, 1992, 2007), Werder Brema (1988, 1993, 2004), 1. FC Kaiserslautern (1991, 1998), Borussia Dortmund (1995, 1996, 2002), VfL Wolfsburg (2009). Można zaryzykować stwierdzenie, iż w ostatnich 3 dekadach klub w Niemczech, który był na tyle silny, aby odebrać Bayernowi mistrzowską paterę dwa lata z rzędu (HSV, BVB) musiał być najsilniejszy także w obszarze całego kontynentu. Słabszemu zespołowi mogło się to zdarzyć tylko raz :D
Ja będąc kibicem Bayernu oczywiście nie życzę ani sobie ani innym sympatykom FCB, aby Bayern zmniejszył częstotliwość zdobywanych trofeów. Jestem jednak polskim fanem z Wielkopolski nie tylko Bayernu, ale także całej Bundesligi, niemieckiego footballu vel fussballu i niemieckiej reprezentacji. Moim zdaniem animozje polskich kibiców Bayernu sięgają szerzej tj. w znaczeniu bardziej międzynarodowym. Polski kibic Bayernu jest raczej zadowolony kiedy w europejskich pucharach inny niemiecki klub dobrze sobie radzi, ale za to „nie płaczę”, gdy noga powinie się np. Realowi Madryt, Manchesterowi United czy Juventusowi Turyn.
Pora zmienić myślenie, iż Bundesliga = FC Bayern, a głównie tak to postrzega globalny świat. Przeciętny widz piłkarski w Europie i na Świecie to widz Ligi (Pucharu) Mistrzów. Przez ostatnie lata oprócz HSV i BVB nikt nie potrafił zbudować mocnej drużyny na dłużej, a co za tym idzie osiągnąć sukcesu w europejskich pucharach. VfB Stuttgart, 1.FC Kaiserslautern, Werder Brema, VfL Wolfsburg to drużyny, które tak jak szybko się pojawiły tak szybko zniknęły. Niektóre nawet kilkakrotnie. Blisko był Werder Brema do dziś utrzymujący się blisko 10 najlepszych klubów w Europie wg rankingu UEFA – oprócz Bayernu ostatni finalista europejskiego pucharu. Paradoksalnie bardziej rozpoznawalnymi klubami są kluby które w ogóle nie zdobyły mistrzostwa Niemiec (Bayer Leverkusen) albo zdobyły go bardzo dawno temu (Schalke 04). Prześmiewczo Bayer nazwany jako vice-kusen za finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt, a Schalke 04 za ciekawego i głośnego sponsora (Gasprom), trenera (Feliks Magath) transfery (i to niedrogie, większość pensji Raula płaci Real Madryt), ultranowoczesny stadion, ostatni ćwierćfinał LM w 2008 roku oraz dobry wynik w tym sezonie (niemałe szanse na wyeliminowanie Valenci CF). Co ciekawe ekipy z Monachium, Gelsenkirchen i Leverkusen obecnie nadal reprezentują naszych zachodnich sąsiadów w pucharach.
Mimo, iż jestem kibicem FCB widzę obecnie w klubie i drużynie BVB wielki potencjał, który mam nadzieje, że zostanie wykorzystany. Borussia Dortmund jest klubem, który na to zasługuje. Oprócz Bayernu, Ajaxu i Juventusu, Borussia Dortmund jest klubem, który był najbliżej skompletowania wszystkich trzech najważniejszych europejskich pucharów czyli Pucharu Mistrzów, Pucharu Zdobywców Pucharów i Pucharu UEFA. BVB poległa dwukrotnie w finale Pucharu UEFA (1993 - zdecydowanie, 2002 - minimalnie) a pozostałe trofea kompletowała w 1966 (PEZP) i 1997 (Puchar Mistrzów). Innym pytaniem jest już czy ten potencjał zostanie wykorzystany. Klika dni temu Bundesliga zdystansowała Serie A jeśli chodzi o ranking UEFA i otrzyma cztery miejsca w Lidze Mistrzów. Oby miała się kim pochwalić w tym rozgrywkach. Na pewno każdy trafiający na tę stronę przyzna mi rację, iż hegemonia angielskich drużyn plus FC Barcelony robi się nudna (a prawdopodobnie przebudzi się jeszcze Real). Nie twierdzę, iż drużyny z Niemiec powinny zająć wszystkie miejsca w półfinale, choć sytuacja z 1998 kiedy 3 drużyny (FCB, BVB, B04) grały w ćwierćfinale Ligi Mistrzów była bardzo sympatyczna.
Osobiście jestem przeciwnikiem obecnego systemu pucharów europejskich (rekordowo 5 drużyn angielskim w jednym sezonie LM, najchętniej widziałbym powrót formuły PEMK), ale na ten stan rzeczy już chyba nie da się nic poradzić. Bayern oprócz ostatnio Schalke 04 jest osamotniony w Lidze Mistrzów. Bundesliga ma szanse na stałe zająć miejsce Seria A w europejskich pucharach. Ale czy Bayern i Borussia zaczną razem osiągnąć takie sukcesy jak AC Milan i Inter Mediolan w LM? To zależy tylko od działaczy Borussi. Już raz zaprzepaściła swoją szansę.
Świętowanie Borussi po zwycięstwie 1-3 nad Bayernem na terenie Bayernu przypomina mi trochę - zachowując proporcję - triumf w Lidze Mistrzów w 1997 roku nad Juventusem Turyn na stadionie olimpijskim w Monachium. Przyszłość żółto-czarnych wtedy też wydawała się niezagrożona, a jednak.
Obecnie BVB powinna skupić się na zatrzymaniu obecnego ciągle perspektywicznego składu z trenerem Kloppem. Bez niego nie byłoby dzisiejszych zwycięstw. Ważne jest też aby BVB nie popadła w samouwielbienie, ani nie zaczęła zbyt szybko konsumować swojego sukcesu bo skończy się jak w 2002 roku. To Bayern jest gwiazdą Bundesligi, która ma „głowę na karku”.
Niektórzy kibice Bayernu pewnie dziwią się moim przemyśleniom. W końcu sukces BVB jest bardzo podobny do sukcesu Wolfsburga. A gdzie dziś jest Wolfsburg? Broni się przed spadkiem. Ja jednak właśnie w Borussi Dortmund dopatruje się niemieckiego zespołu, który dołączy do europejskiej czołówki. Drużyny, która nie będzie kolejnym meteorem Bundesligi. Taki schemat w poprzedniej dekadzie zapoczątkowała właśnie BVB. Werder, Stuttgart i Wolfsburg to oprócz BVB mistrzowie z ostatniej dekady 2001-2010. Jeśli tylko jeden z nich spadnie z 1.Bundesligi to będzie dobry wynik, a są szanse na komplet (byłoby to wydarzenie bez precedensu). Sceptycy mogą też przytoczyć poczynania BVB w Lidze Europy, gdzie tylko Karpaty Lwów okazało się słabsze od ekipy z Signal Iduna Park.
Na koniec niestety wyjdzie ze mnie trochę wredny Bawarczyk. Borussia obecnie ma duże możliwości i ciekawe perspektywy na przyszłość. Moim zdaniem dużo większe niż ostatni wymienieni „nie bawarscy” mistrzowie Niemiec. I chciałbym, żeby je wykorzystała.
Jednak za tę pierwszą od prawie 20 lat porażkę FCB z BVB w Monachium muszę wrzucić jedną łyżkę dziegciu. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek może i nie odejdą tak szybko do innych lepszych klubów. Jednak dzięki działaczom Borussi jeszcze bardziej prawdopodobne jest, iż reszta piłkarzy BVB może równie dobrze powtórzyć karierę Christopha Metzeldera gdzie po świetnym starcie w BVB, transferze w najlepszym podobno dla piłkarza wieku (27 lat), kliku latach „przesiedzenia” w Realu Madryt upragniony ćwierćfinał Ligi Mistrzów da im szansa gry w Schalke 04.

Z kibicowskim pozdrowieniem
batman4ever

Źródło:
zachar

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...