Bayern Monachium uległ Benfice Lizbona 0-1 i zakończył zmagania grupowe w Klubowych Mistrzostw Świata na drugim miejscu. O ćwierćfinał klubowego Mundialu "Die Roten" zagrają zatem z brazylijskim Flamengo.
Bawarczycy przystąpili do dzisiejszego spotkania w komfortowej sytuacji, z pewnym awansem do fazy grupowej Klubowych Mistrzostw Świata. Zapewne z tego względu, i biorąc pod uwagę panujący w Charlotte upał, Vincent Kompany zdecydował się na kilka zmian w wyjściowej jedenastce.
Szansę debiutu otrzymał Tom Bischof, a w drugiej linii było więcej zmian, bo od pierwszych minut zagrali również Joao Palhinha oraz Aleksandar Pavlović. W defensywie po raz pierwszy na tym turnieju zobaczyliśmy od początku Dayota Upamecano.
Zmiany nie ominęło również formacji ofensywnej, w której tym razem zabrakło Harry’ego Kane’a.
Roszady personalne najwyraźniej odbiły się na dyspozycji Bayernu, przynajmniej w początkowych fragmentach meczu. W 9. minucie gry bliski objęcia prowadzenia był Angel di Maria, ale świetnie w tej sytuacji interweniował Manuel Neuer.
To był sygnał ostrzegawczy, który jednak nie obudził bawarskiej defensywy. W 12. minucie Neuer już nie uchronił swoich kolegów i Andreas Schjelderup technicznym strzałem nie dał szans niemieckiemu golkiperowi.
Kilka chwil później obrona Bayernu znowu zaspała, ale w ostatniej chwili Dayot Upamecano powstrzymał szarżującego na bramkę Neuera Vangelisa Pavlidisa.
Entuzjazm Portugalczyków nieco opadł, z pewnością wpływ na to miały panujące warunki, a Bawarczycy wciąż nie byli w stanie złapać odpowiedniego rytmu. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy nieco groźniej pod bramką Benfici zrobiło się...w 44. minucie. Wtedy świetnie lewą stronę zabrał się Serge Gnabry, który dograł do Leroy’a Sane, ale strzał Niemca przeleciał wysoko nad poprzeczką.
Bawarczycy najlepszy okres w pierwszej połowie mieli w jej końcówce, gdyż jeszcze w doliczonym czasie gry ładnie w pole karne dogrywał Sane, ale Thomas Mueller źle przyjął piłkę zaprzepaszczając dobrze zapowiadającą się sytuację.
Widzą kiepską postawę swojego zespołu, Vincent Kompany szybko zareagował i zaraz po przerwie na boisku pojawili się Michael Olise, Harry Kane oraz Joshua Kimmich.
Na efekty nie trzeba było długo czekać, bowiem już w 50. minucie Kimmich świetnie uruchomił Sane, który jednak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Benfici. Golkiper Portugalczyków, który w pierwszej połowie był bezrobotny, wygrał również chwile później pojedynek z Muellerem.
W 56. minucie odpowiedziała Benfica, ale i tym razem ze świetnej strony pokazał się Neuer.
W 61. minucie piłka w końcu trafiła do siatki Portugalczyków, kiedy z dystansu uderzał Kimmich, ale arbiter uznał, że w sytuację “zamieszany” był będący na spalonym Kane, i ostatecznie odgwizdano spalonego.
Pod bramką Trubina zakotłowało się ponownie w 75. minucie, ale Ukrainiec i tym razem nie dał się pokonać, kiedy z bliska strzelał Aleksandar Pavlović. 10 minut później Trubin raz jeszcze sie wykazał, a kolejny pojedynek “sam na sam” - po świetnym dograniu Kane’a - przegrał Sane.
Bawarczycy, którzy znacznie lepiej prezentowali się w drugiej części, do końca szukali jeszcze trafienia na wagę remisu, ale ostatecznie musieli uznać wyższość Benfici, po raz pierwszy w historii meczów tych drużyn.
Tym samym “Die Roten” o ćwierćfinał zagrają z Flamengo!
Komentarze