Po roku oczekiwania Jonathan Tah wreszcie trafił do Bayernu, a czyste konto z Heidenheim potwierdziło, że transfer bez odstępnego był strategicznym strzałem klubu z Monachium.
Droga Jonathana Taha do Bayernu Monachium była długa i pełna zakrętów. Pierwsze zainteresowanie ze strony „Bawarczyków” pojawiło się już w 2024 roku, jednak rozmowy z Bayerem Leverkusen nie przyniosły porozumienia. Klub z Nadrenii twardo bronił swojego filaru defensywy, a Bayern nie zdecydował się na spełnienie warunków rywala. Cierpliwość okazała się jednak kluczowa.
Rok później kontrakt reprezentanta Niemiec wygasł, co otworzyło Bayernowi drzwi do pozyskania obrońcy bez konieczności negocjacji z ligowym konkurentem. Transfer miał wymiar nie tylko sportowy, ale i symboliczny – Tah był od lat jednym z najbardziej solidnych stoperów Bundesligi, a jego doświadczenie idealnie wpisywało się w wizję zespołu prowadzonego przez Vincenta Kompany’ego.
Początek w Monachium nie był jednak pozbawiony trudności. Pierwsze występy 29-latka cechowała pewna nerwowość i brak automatyzmów z nowymi partnerami. Z czasem Tah ustabilizował formę, a końcówka 2025 roku należała już do niego. Mecz z Heidenheim, wygrany 4:0 i zakończony czystym kontem, był potwierdzeniem rosnącej pewności w defensywie Bayernu.
– Heidenheim próbowało podnieść poziom gry w drugiej połowie. Było dużo zmian, co wprowadziło trochę chaosu – powiedział Tah.
– Ale nie zwolniliśmy tempa. Czuję się tu niezwykle komfortowo i bardzo szybko się zaaklimatyzowałem. To zasługa całej atmosfery w klubie, drużyny, trenera – od pierwszego dnia łatwo było mi się zaangażować w cały proces – podsumował Jonathan Tah.
Dla Bayernu to jasny sygnał, że długofalowe myślenie przynosi wymierne efekty.
Komentarze