DieRoten.pl
Reklama

To może być renesans Jamesa Rodrígueza

fot. Ł. Skwiot
Reklama

Felieton Petera Hansona z portalu FourFourTwo.

Tłumaczenie artykułu Petera Hansona z portalu FourFourTwo.

 

James Rodríguez dołączył do „Królewskich” w czerwcu 2014 roku, gdy menedżerem hiszpańskiego zespołu był Carlo Ancelotti. Sprowadzenie go na Santiago Bernabeu kosztowało Real aż 71 milionów euro.

Nie trzeba jednak długo się zastanawiać, by zrozumieć, dlaczego Real Madryt zdecydował się na ten ruch.

James podbił piłkarski świat szturmem, gdy na Mistrzostwach Świata zdobył Złotego Buta, prowadząc w klasyfikacji strzelców z 6 bramkami na koncie, z których jedna na zawsze wpisze się w historię tych rozgrywek – mowa oczywiście o niesamowitej bramce z woleja przeciwko Urugwajowi. Co więcej, to wszystko miało miejsce po udanym sezonie w FC Porto, w którego trakcie strzelił 9 bramek oraz 12 razy asystował kolegom z zespołu.

Inną, być może równie ważną kwestią dla Realu był jego śnieżnobiały uśmiech i nieprzeciętna uroda.

Mówiąc jednym zdaniem: James był prawdziwym marketingowym skarbem.

 

W Madrycie spotkał się z Ancelottim, który okazał się trenerem potrafiącym wykorzystać talenty Kolumbijczyka.

Ówczesny trener „Królewskich” zaufał Jamesowi i ustawił go w luce między Tonim Kroosem i Luką Modriciem, a triem „BBC” złożonym z Garetha Bale’a, Karima Benzemy oraz Cristiano Ronaldo. Zespół grał w systemie 4-2-3-1.

James cieszył się dużym zaufaniem trenera, który bez względu na ustawienie drużyny, zawsze znajdował miejsce dla zawodnika. Dzięki swojej wszechstronności występował jako bardziej cofnięty pomocnik w formacji 4-3-3, a nawet jako skrzydłowy w klasycznym 4-4-2.

Rodríguez odwdzięczył się za tę wiarę, zdobywając w debiutanckim sezonie 13 bramek i tyle samo asyst, a także tworząc 77 sytuacji bramkowych. Zrobił to mimo kontuzji, która wykluczyła go z gry na dwa miesiące.

Niespodziewanie nastąpił zwrot akcji – Ancelotti został zwolniony, a jego następca, Rafa Benitez, nie nacieszył się posadą zbyt długo. Menedżerem w styczniu 2016 roku został Zinedine Zidane.

Francuz zaczął grać ustawieniem 4-3-3 i postawił na Casemiro, który miał grać jako łącznik między obroną, a pomocą. Oznaczało to, że James stał się drugoplanową postacią, ponieważ nie było wątpliwości, że dwa pozostałe sloty w linii pomocy zapełnią Kroos i Modrić, a na ataku grało nietykalne trio „BBC”. Nawet zmiana formacji na 4-4-2 w ostatnim sezonie nie wpłynęła na sytuację Rodrígueza.

Zidane na pozycji ofensywnego pomocnika preferował Isco, a w nagłych wypadkach mógł również skorzystać z młodych talentów w postaci Marco Asensio i Lucasa Vazqueza, co oznaczało, że Kolumbijczyk nie miał nawet gwarancji, że znajdzie się na ławce rezerwowych – i tak się wydarzyło w ostatnim finale Ligi Mistrzów przeciwko Juventusowi, gdy James nie znalazł się w kadrze meczowej.

Oznaczało to, że zawodnik, który ledwie trzy lata wcześniej był jednym z najbardziej pożądanych talentów na świecie, może stać się zwykłym rezerwowym.

 

To, co nie było pewne, to następny klub Jamesa. Manchester United wydawał się sensownym kierunkiem, a w dodatku agent zawodnika jest także przedstawicielem menedżera „Czerwonych Diabłów”, Chelsea ma pieniądze i tytuł do obrony, a Paris Saint-Germain desperacko potrzebuje zawodników z topu, by umocnić się wśród europejskiej elity.

Jednak ponowna współpraca z Ancelottim bez wątpienia była najlepszym wyborem.

Dla Jamesa oznacza to grę dla menedżera, który mu ufa i wierzy w jego umiejętności. Dla Ancelottiego jest to transfer, który może znacznie wpłynąć na zespół i pomóc mu wygrywać w lidze z taką samą łatwością jak wcześniej za Pepa Guardioli i Juppa Heynckesa. Co więcej, Kolumbijczyk może być tym, czego Bawarczykom brakowało w ostatnich sezonach w Lidze Mistrzów.

 

Jeśli jest ktoś, kto wątpi w umiejętności nowego nabytku „Die Roten", to powinien rzucić okiem na kilka statystyk. Od sierpnia 2014 roku tylko dwóch zawodników Realu Madryt zaliczyło więcej asyst niż on, tylko trzech miało większy udział przy bramkach i jedynie Kroos stworzył więcej sytuacji bramkowych.

Talent Jamesa Rodrígueza jest niepodważalny i teraz, po osiemnastu frustrujących miesiącach w Madrycie, ponowna współpraca z Ancelottim powinna sprawić, że wszystko w końcu wróci na właściwe tory.

 

Źródło: FourFourTwo
outsidethebox

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...