DieRoten.pl
Reklama

Drugi, to pierwszy przegrany

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Mottem Matthiasa Sammera jest – zawsze wprost na ranę i nie ważne czy boli. Większość ludzi boi się takiego nastawienia, ale zdażają się i tacy, co je chwalą. Większość jednak nie znosi jego upartości – na przykład w roli eksperta w telewizji – którą demonstruje ostentacyjnie. Sammer ma ksywkę „Motzi” (tłum – zrzęda), która pasuje do niego idealnie, jego prezencja polaryzuje, a postrzeganie go przez postronnych jest dla niego całkowicie nie ważne. Dla niego liczy się jedno – sukces, a droga ku temu jest mu obojętna. Jeszcze nie tak dawno powiedział – jeśli na koniec będę pierwszy, to ludzie po drodze mogą nazywać mnie dupkiem!

Jak zareagowałby, gdyby z Bayernem rozpoczął pracę dwa, czy trzy miesiące temu? Trzy razy drugi! Dla niego, byłoby to czymś strasznym. Czy miałby litość, wobec Robbena czy Schweinsteigera, po niestrzelonych karnych? Czy Tymoszczukowi oraz Kroosowi uszłoby na sucho to, że nie podjęli się strzelania karnych?

 

Potrzebuję piłkarzy, którzy na boisku potrafią wyciągnąć rózgę – sprecyzował niegdyś swoje wymagania wobec piłkarzy. Patrząc na dzisiejszy Bayern. Można powiedzieć, że kogoś takiego po prostu brakuje.

 

Sammer urodził się tego samego dnia roku, co Paul Breitner (5 sierpnia), tyle, że 16 lat później, jednak na tę datę przypada chyba wyjątkowa upartość.

 

Sammer od początku był człowiekiem, który wie gdzie prowadzi jego droga. Do 22 roku życia mieszkał w NRD, co on sam podaje za przyczynę swojej nieufności wobec ludzi. Matthias podobnie jak jego ojciec Klaus został Mistrzem Niemieckiej Republiki Demokrtycznej z Dynamo Dreznem i tak samo jak on był reprezentantem NRD. Po zjednoczeniu przeszedł do VfB Stuttgart, mają cała masę innych ofert. Wówczas Szwaby nie mieli najsilniejszego zespołu, jednak z Sammerem w składzie już po dwóch sezonach cieszyli się z Mistrzostwa Niemiec.

 

W swojej karierze miał też epizod w Interze Mediolan, jednak jak sam przyznaje, Włochy nie były miejscem dla niego, przez co szybko „uciekł” do Dortmundu. BVB dało mu dwa Mistrzostwa Niemiec i Puchar Ligi Mistrzów, a Reprezentacja Niemiec Mistrzostwo Europy w 1996 roku. Jako indywidualny piłkarz, również w 1996 roku został wybrany najlepszym piłkarzem Europy.

 

Jednak tak wspaniale zapowiadająca się i rozwijająca kariera szybko zgasła. Operacja kolana, połączona z infekcja bakteryjną zmusiła go 4 października 1997 roku do rozegrania swojego ostatniego meczu. Szybko, bo w wieku 33 lat został on natomiast trenerem, a w 2001 roku uratował wraz z Udo Lattkiem BVB przed spadkiem. Godne podziwu jest to, że już rok później, pod jego wodzą żółto-czarni zostali Mistrzami. Typowy scenariusz w przypadku Sammera…

 

Od 2005 roku mieszka w Grünwald wraz z żoną i swoją córką, a rok później, wbrew woli Jürgena Klinsmanna został zatrudniony w roli Dyrektora Sportowego DFB.

 

Teraz, przyszedł czas na Bayern. Z nim życie chyba nigdy nie staje się nudne….

 

Źródło: tz-online

 

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...