DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Robbenem

fot. Obraz jorono z Pixabay
Reklama

Czas na akcję! Już w dziś finał Pucharu Niemiec w którym przeciwnikiem Bayernu będzie Borussia Dortmund. Berlin, jak zawsze, okaże się wielką sceną, na której wystąpią najlepsi niemieccy piłkarze. Swoje oczekiwania wobec tego meczu zdradzi nam Arjen Robben, bohater zeszłorocznych pojedynków tych drużyn.

TZ- Panie Robben, dziś może Pan po raz trzeci wygrać Puchar.
Robben –
Pewnie! Nieźle, prawda? Finały w Berlinie zawsze są wyjątkowe, ale i dużo ciekawsze, gdy się je wygrywa.

Czy ten finał będzie szczególnie ważny? Bayern musi na koniec pozostawić wrażenie, że ten sezon był naprawdę wspaniały, a drużyna jest mocna?
Tak, właśnie taki musi się stać. Rozegraliśmy wyśmienity sezon i naprawdę zasłużyliśmy na tę wygraną. Jednak na to musimy zapracować i właśnie to jest naszym celem. Aby wygrać każdy z nas musi pokazać się z najlepszej strony, wykrzesać to co jest jeszcze w ciele, ale i przede wszystkim w duchu. Trzeba dać z siebie wszystko – inaczej nie damy rady temu przeciwnikowi, który obecnie jest w wyśmienitej formie.

Najwyższa forma w tych rozgrywkach jest już za Wami. Czy apogeum nie przypadło za wcześnie?
Nie wiem, czy tak było. Faktem jest jednak, że nie daliśmy rady utrzymać tej formy! Możemy dyskutować bez końca o powodach takiego stanu. Jednak co się stało, to się nie odstanie i teraz musimy znosić tę krytykę.

Czy ma Pan odczucie, że należy coś udowodnić?
Może użył Pan złego słowa, bo nie musimy niczego udowadniać. Musimy pokazać, nawet nam samym, że stać nas na więcej. Patrząc przekrojowo na sezon trzeba przyznać, ze zasłużyliśmy na wygraną. Przez długi czas prezentowaliśmy wyśmienita grę.

Czy jest Pan w stanie opisać słowami atmosferę, panującą w Berlinie?
Świetnie jak to wszytko jest zbalansowane. Jedna połowa stadionu należy do Dortmundu, druga do Bayernu. Tu jest czerwień, a tu żółć. Oto jest Puchar! Przeżyłem to też w Anglii, gdy grałem w finale FA-Cup na Wembley. To tylko jeden mecz i wszystko jest możliwe! To wspaniałe uczucie. Na przykład Hermann Gerland ma co roku tylko jedno marzenie – dojść do finału w Berlinie (uśmiecha się)!

Panie Robben, jak opisałby Pan swoją aktualną rolę w Bayernie? To jak Pan podchodzi do gry, jak cięgle napiera do przodu – jest Pan jak trzeci kapitan.
Nie chcę sam siebie w tej kwestii oceniać. Myślę, że nie zmieniłem się w stosunku do zeszłego roku. Stało się to jeśli już w czasie gdy tu trafiłem. Po prostu jest to jakimś progresem.

Nie ma śladu po krytycznych głosach z początku Pana przygody w Monachium.
Zgadza się. Jednak ja tego nie widzę! To jest właśnie wspaniałe w piłce: Jeśli wszystko jest pozytywne, to również to jest pozytywne. Dwa czy trzy lata temu byłem tym samym piłkarzem i tym samym człowiekiem! Wtedy też pomagałem młodym piłkarzom i tak samo podgrzewałem wszystkich w szatni. Nie wiem jak to jest, ale czasem pewne osoby po prostu widzą to co chcą. Jestem cały czas Arjenem.

No i jakoś się to kręci. W 2013 roku powrócił Pan po kontuzji, Ale nie załapywał się do meczowej „11tki”. Dopiero kontuzja Toniego Kroosa to zmieniła. Później leciało jak po sznureczku.
Zgadza się!

Czy jego pech był Pana szczęściem?
Tak to już jest w piłce. Najchętniej wcześniej już bym wszedł na boisku i to obok Toniego! Nie lubię, gdy koledzy łapią kontuzje. To był dla mnie ciężki czas. Chciałem powrócić do składu, czułem, że mógłbym pomóc drużynie. Trener był jednak innego zdania i musiałem uzbroić się w cierpliwość.

Czy powrót do kadry nie okazuje się teraz być jeszcze cięższy? Przecież teraz jest tyle gwiazd!
Zdecydowanie! Jednak ta jakość jest niezbędna. Teraz znów to widać. Mimo tak szerokiej kadry mamy problemy, bo znów ktoś złapał kontuzję.

Jak wiele będzie zależało w meczu z BVB od strony mentalnej?
Prawie wszystko. Nie chodzi tylko o piłkę, ale i o nasze głowy. Nie możemy jedynie myśleć, że chcemy, musimy to pokazać. Przecież to tylko ten jeden mecz! Po nim wszystko jest skończone. Nawet, jeśli nie ma po tym urlopu, a jedynie mały turniej (śmieje się).

 Wielokrotnie podkreślał Pan, że może zakończyć karierę w Bayernie. Czy podtrzymuje Pan te zdanie?
Myślę, że nie wolno wybiegać aż tak bardzo w przyszłość. Na razie cieszę się, że nadchodzi nowy sezon i nowe cele do realizacji. Znów chciałbym z drużyną osiągnąć poziom który już w tym sezonie osiągnęliśmy – może nawet go przebić. Przecież bardziej do przodu patrzeć się nie da! Nie wiem co będzie za trzy czy cztery lata, jak będę się wówczas czuł. Obecnie jestem w tym lepszej formie, im starszy się robię.

Ciekawa jest droga, jaką obrał Pan w swojej karierze: nigdy nie pociągały Pana Włochy?
Nie, ani trochę. Miałem możliwość przejścia tam, bo kilka razy mi to proponowano, jednak obecnie nie ma takiej możliwości. Liga włoska w porównaniu z resztą trochę podupadła. Nie, ona nigdy mnie nie pociągała.

Jeśli teraz by Pan przestał grać, to miałby Pan na koncie Mistrzostwa Holandii, Anglii, Hiszpanii i Niemiec. Pana koledzy z drużyny – Philipp Lahm oraz Bastian Schweinsteiger – całe życie grają w jednym klubie. To całkiem inna droga – czy wyobraża Pan siebie w takim scenariuszu? Spędzić cała karierę tylko w jednym klubie?
Nie wiem. Raczej nie. Różnicą pomiędzy mną a nimi jest, że oni już zaczynali w wielkim klubie,jednym z najlepszych w Europie. Gdy zaczynałem w Groningen dawałem krok po kroku do przodu. Najpierw trafiłem do najlepszej ekipy Holandii – PSV Eindhoven, a później szedłem dalej. A tu? Tu już jest szczyt!

Co na koniec ma większą wartość? Cztery trofea z jednym klubem, czy cztery Mistrzostwa w czterech krajach?
Jestem dumny z tego, że udało mi się osiągnąć sukces w kilku krajach. Mieszkanie w Londynie, Madrycie i Monachium również ludzko było ciekawym doświadczeniem. To wzmacnia rozwój osobisty.

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...