DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Arjenem Robbenem

fot. a
Reklama

W 372 dni z winowajcy do bohatera Wembley: to Arjen Robben w finale Ligi Mistrzów w 89 minucie zdobył decydującą bramkę przeciwko Borussii Dortmund dającą wymarzony tytuł. W czwartej części serii bohaterów z Londynu, Bild rozmawia z holenderską gwiazdą.

Po zdobyciu bramki krzyczał pan: ‘Boże, mój Boże, o Boże!’. Jest pan wierzącą osobą?
„Nie, nie jestem wierzącym. Żadnym katolikiem czy protestantem, moi rodzice też nie są. Nigdy nie byłem jeszcze w kościele, nie brałem tez ślubu kościelnego. To co krzyczałem po bramce było w bardziej w sensie: ‘co tutaj się dzieje, co się ze mną dzieje’. Po prostu było to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe”.

Dzięki Bogu tak się to zakończyło po dwóch wcześniej przegranych finałach.
„Tak, być może jest tam gdzieś jakiś piłkarski-bóg”.

Czy w Holandii jest teraz dwóch królów? Willem Alexander i piłkarski król Arjen Robben…
„Nie, nie. Mamy tylko jednego króla. Willem i jego Maxima są bardzo fajni, naprawdę wspaniała para”.

Oboje ściskali ostatnio rękę kanclerz Angeli Merkel. Po finale pan tez mógł…
„Tak, ale nie całowałem pani Merkel. To jak się nie mylę mógł tylko Schweini”.

Czuje się pan teraz kochany w Monachium? Rok temu uchodził pan jeszcze za głównego winowajcę przegranych tytułów.
„Oczywiście teraz z każdej strony napływają życzenia. Na drodze, czy też w restauracji. Da się po prostu zauważyć jak dużo ten tytułu znaczy dla mieszkanców Monachium”.

Czyli w pewnym sensie zadośćuczynienie za miniony sezon?
„Ja nie chcę i nie zapomnę o tym. To było bardzo straszne i trafiło we mnie mocno. Ale było też sporo osób, które mnie wspierały. Jednak ci, którzy na mnie gwizdali nie są dla mnie prawdziwymi kibicami. Prawdziwy kibic to taki, który trzyma ze swoim klubem i piłkarzami w dobrych i złych chwilach”.

Zostaje pan w FC Bayernie czy planuje pan cos z Juventusem, Interem lub Galatasaray?
„Powiem jak to jest w piłce: nic nie jest pewne, to jest biznes, w którym wszystko może się wydarzyć. Ale aby nie pojawiły się zaraza jakieś spekulacje: czuję się tutaj wspaniale i mam kontrakt do 2015 roku. W obecnym momencie transfer nie jest dla mnie żadnym tematem. Nie mam żadnego powodu by odchodzić. Mój plan wygląda tak, że chce tutaj zostać”.

W tym sezonie też borykał się pan z kontuzjami i przez większość jesieni nie grał.  Myślał pan też o zakończeniu kariery?
„Nie na poważanie. W momencie gdy się jest kontuzjowany, gdy się coś chce, ale ciało odmawia to takie myśli się pojawiają: po co to wszystko robię? Jednak na końcu miłość do piłki zwycięża i walczy się dalej”.

Kto wspierał pana w tych trudnych chwilach?
„Moja zona, moi rodzice. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Do tego trójka moich dzieci: jak on na mnie patrzą z uśmiechem na twarzy, to zapomina się o wszystkich troskach”.

Jaki jest pana stosunek do Francka Ribery, z którym rok temu doszło do zamieszania w szatani, a w tym roku podał panu dwie decydujące piłki?
„Wtedy było trudno. Na początku myślałem, że to nie ma sensu, że nie mogę z nim dalej grać. Przed nami był wtedy jeszcze drugi półfinał i wielki finał. Przyjąłem jego przeprosiny i mu wybaczyłem. Teraz gra z nim sprawia mi wielką przyjemność. Przecież on rozumie piłkę jak mało kto. W tym sezonie wszystko naprawiliśmy”.

Co powiedział van Gaal, który ściągnął pana do FC Bayernu jak pojawiłeś się na zgrupowaniu reprezentacji?
„Cieszył się niezmiernie. Już po finałach otrzymałem od niego gratulacje przez sms. Miło było spotach też Sneijdera. W 2010 roku to on z Interem Mediolan zdobył potrójną koronę. Teraz oboje mamy to na końce. Ja i Wesley jesteśmy przyjaciółmi od 14 lat. Od dziecka naszym marzeniem było wygranie Ligi Mistrzów… i zdobycie bramki w ostatniej minucie”.

Źródło:
Serek

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...