W ubiegłą sobotę Bayern pokonał w Bundeslidze ekipę Freiburga aż 4:1, jednakże największą uwagę całego świata niemieckiej piłki przykuło zamieszanie z końcówki spotkania.
Przypomnijmy raz jeszcze w czym rzecz – pod koniec pierwszej połowy pojedynku na Europa-Park Stadion, przez kilkanaście sekund na boisku przebywało 12 zawodników Bayernu. Nico Schlotterbeck zauważył to i poinformował niezwłocznie arbitra, który przerwał mecz.
Zamieszanie trwało kilka minut, po czym Christian Dingert wznowił grę, wyjaśniwszy sprawę z sędzią technicznym i sztabami obu klubów. Niemniej jednak po ostatnim gwizdku w mediach rozpętała się niemała burza – niektórzy twierdzą nawet, że FCB należy się walkower za tak „rażący błąd”. Za absurdalny pomysł postrzega to jednak trener Freiburga – Christian Streich.
− To absurdalny scenariusz. Jestem głęboko przekonany, że nie będziemy się odwoływać, nie musimy tego robić. Istnieją zasady, którym wszyscy podlegają i musimy postępować zgodnie z nimi – powiedział Streich.
− Jestem przekonany, że istnieje zbiór zasad dotyczących tej kwestii. My jako SC Freiburg, Bayern i wszystkie inne kluby podlegamy tym zasadom. Tak rozumiem pojęcie jurysdykcji – mówił dalej.
Podczas konferencji prasowej, swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił również szkoleniowiec rekordowego mistrza Niemiec, czyli Julian Nagelsmann, który zaznaczył, że cała sytuacja było mocno zagmatwana.
− To było zagmatwane. Coco z racji na problemy żołądkowe musiał udać się do szatni. Potem nastąpiła pomyłka. Na tablicy pojawił się niewłaściwy numer, a nie jedenastka Kingsleya. Błędy się zdarzają – stwierdził Nagelsmann.
− Z punktu widzenia obu drużyn, z punktu widzenia zasad fair play, nie było to nic niesprawiedliwego, co wpłynęło na grę. Rozgrywasz tu dobry mecz, a potem wszyscy stoją i pytają o regulamin? – podsumował trener Bayernu.
Komentarze