Sternicy Bayernu Monachium znowu musieli przełknąć gorzką pigułkę. Tym razem "nie" usłyszeli od Floriana Wirtza. To może być moment, w którym w Monachium trzeba poważnie przemyśleć nad zmianą strategii - pisze dziennikarze "Sport1", Stefan Kumberger.
Jak już dobrze wiemy, Wirtz odmówił Bayernowi i chce się przenieść do Liverpoolu. Według komentatora “Sport1”, to jasny sygnał, że nazwa “Bayern” nie działa już tak jak kiedyś. Kumberger pisze wprost - czasy, w których Bayern przyciągał największe nazwiska bez większego wysiłku, właśnie się kończą.
– Klimat wokół klubu się zmienił, a styl działania powoli się zużywa – ocenia dziennikarz.
Choć trudno mówić o końcu ery, to - zdaniem Kumbergera - w bawarskim klubie muszą zrozumieć, że dzisiejszy futbol wymaga innych metod. Sam fakt, że Uli Hoeness miał dobre relacje z rodziną Wirtza i bardzo mocno wspierał transfer, okazał się niewystarczający.
Decydujący okazał się projekt sportowy. Liverpool, według relacji “Sport1”, miał po prostu lepszą wizję i przekonał zawodnika tym, co może mu zaoferować na boisku. To zabolało Bayern, ale dało też jasność.
Kumberger przypomina, że czasy, w których Hoeneß jechał z gotowym kontraktem i podpisywał go przy kuchennym stole z rodzicami młodego piłkarza, to już przeszłość. Dziennikarz zwraca też uwagę na problem wewnętrzny. W klubie panuje zbyt duża różnorodność opinii i zbyt wiele osób decyzyjnych bierze udział w negocjacjach.
– Niektórzy zawodnicy i agenci są zaskoczeni, z iloma ludźmi muszą rozmawiać, by dojść do konkretów – czytamy w komentarzu.
Mimo wszystko, nie wszystko stracone. Bayern nadal przyciąga wielkie nazwiska. Przykład Harry’ego Kane’a pokazuje, że klub wciąż ma swoją siłę. Ale sytuacja z Wirtzem może być momentem, który zmusi Monachium do zmiany stsrategii. Jak podsumowuje Kumberger, to może być impuls, by Bayern znów stał się marzeniem dla najlepszych piłkarzy.
Komentarze