Leroy Sane zaskoczył wszystkich, zmieniając agenta na Pini Zahaviego, który niekoniecznie dobrze jest kojarzony przez fanów "Die Roten". Włodarze FCB jednak nie panikują i zapewniają, że rozmowy o nowym kontrakcie nadal są możliwe.
Zmiana doradcy tuż przed planowanym przedłużeniem kontraktu wywołała niemałe poruszenie, ale przy Sabener Strasse zapewniają, że wszystko jest pod kontrolą.
– Z natury jestem optymistą. Leroy wielokrotnie podkreślał, że dobrze czuje się w Monachium, bardzo ceni drużynę i trenera. Widać to również po jego grze. Nie tylko po bramkach, ale też po radości, z jaką gra ostatnio w piłkę – powiedział prezydent klubu, Herbert Hainer, podczas otwarcia placu im. Franza Beckenbauera
Według niemieckich mediów klub był już bliski porozumienia z zawodnikiem, zanim Sane nagle ogłosił współpracę z Zahavim. Media spekulują, czy może chodzić o lepsze warunki?
– Nie znam jego motywacji. My koncentrujemy się na Sane jako zawodniku i człowieku, nie na jego agencie – dodał Hainer.
Dyrektor sportowy Bayernu, Christoph Freund, potwierdził natomiast, że klub nie rozpoczął jeszcze rozmów z Zahavim.
– Nie mieliśmy z nim kontaktu. To nowa sytuacja i zobaczymy, co nas czeka w najbliższych dniach.
Pini Zahavi to postać dobrze znana w Monachium i nie zawsze dobrze wspominana. Uli Hoeness swego czasu nazwał go „“piranią”, a mimo to klub finalizował z nim wcześniej transfery m.in. Roberta Lewandowskiego.
– Zazwyczaj dochodziliśmy z Zahavim do porozumienia. Jest twardym negocjatorem, ale tak samo jak wielu innych agentów. To część naszej codziennej pracy, aby prowadzić rozmowy z przedstawicielami piłkarzy i wywalczyć to, co najlepsze dla Bayernu – dodał Hainer.
Podobnie wypowiedział się Jan-Christian Dreesen, który określił Zahaviego jako “doświadczonego agenta, z którym negocjacje nie zawsze są łatwe”. Szef Bayernu podkreślił jednak klasę Sane.
– Leroy gra naprawdę dobry sezon i przekonał do siebie wielu krytyków, co nie zawsze miało miejsce w ciągu ostatnich pięciu lat.
REKLAMA
Komentarze