Od kilku dni media w Niemczech i nie tylko, żyją pomeczowymi wydarzeniami w szatni pierwszego zespołu Bayernu Monachium.
Mowa oczywiście o kłótni i bójce z udziałem Sadio Mane oraz Leroya Sane. Przypomnijmy raz jeszcze – Senegalczyk uderzył Niemca w twarz, po czym obaj zostali rozdzieleni przez kolegów, dzięki czemu udało się uniknąć dalszej eskalacji konfliktu.
W rezultacie wtorkowego incydentu, szefowie Bayernu postanowili zadziałać i wyciągnęli konsekwencje przeciwko reprezentantowi Senegalu. Ostatecznie 31-latek będzie musiał zapłacić grzywnę w wysokości około 500 tysięcy euro oraz odbyć karę zawieszenia w meczu z Hoffenheim.
Niewykluczone jednak, że kary byłyby jeszcze surowsze, gdyby nie wstawiennictwo wspomnianego wyżej Sane.
Sane wstawił się za kolegą
Przed powrotem do Monachium, szefowie Bayernu omówili w środę rano różne środki na ukaranie Sadio Mane po incydencie z Leroyem Sane. Niemiec mimo wszystko miał zaapelować do bossów FCB o łagodną karę. Ponadto skrzydłowy był przeciwko wyrzuceniu Senegalczyka z klubu.
Wszystko wskazuje na to, że spór na linii Mane i Sane został w pełni zażegnany. Na wczorajszym treningu obaj się uśmiechali, a nawet trenowali w tej samej grupie. Niewykluczone, że 31-latek powróci do kadry meczowej na rewanż z City, o ile wykaże się zrozumieniem.
Odejście Mane nadal możliwe?
Nie ulega wątpliwości, że od momentu kontuzji, Sadio Mane nie spełnia pokładanych w nim nadziei pod względem sportowym. Nie można wykluczyć, że latem, jeśli pojawiłaby się odpowiednia oferta, Senegalczyk mógłby odejść z bawarskiego klubu.
Komentarze