Przez dwie dekady Hans-Joachim Watzke i Uli Hoeness toczyli zacięte boje w mediach, podgrzewając atmosferę przed każdym "Der Klassikerem". Dziś ustępujący szef BVB zdradza, jak zmieniły się ich relacje.
W rozmowie z dziennikarzami “Sport Bilda”, 66-latek przyznał szczerze, że temperatura na linii on – szefowie Bayernu, była ściśle powiązana z sytuacją w Bundeslidze.
– Moja relacja z Ulim Hoenessem, a także z Kalle Rummenigge, była szczególnie dobra w pierwszych latach zawsze wtedy, gdy w tabeli dzielił nas możliwie duży dystans. I pogarszała się wyraźnie, gdy byliśmy blisko siebie – wspomina Watzke.
— Oczywiście przez lata mieliśmy swoje spory. Ale to wcale nie wynikało z jakiejś agresji z mojej strony. Byłem i jestem zdania: Borussia Dortmund potrzebuje na szczycie kogoś, kogo ludzie znają. [...] A to udaje się oczywiście najlepiej, gdy znajdziesz sobie kilku prawdziwych przeciwników i czasem komuś podpadniesz – podsumował ustępujący prezes BVB.
Z biegiem lat emocje jednak opadły, a rywalizacja ustąpiła miejsca wzajemnemu szacunkowi.
– Dzisiaj, kiedy ja też stałem się spokojniejszy i rozsądniejszy, mam bardzo, bardzo dobre relacje z nimi – dodał.
Historyczny toast
Dość powiedzieć, że relacje te ociepliły się na tyle, że można chyba już mówić o przyjaźni. Watzke zdradził ciekawą anegdotę z jednej z oficjalnych kolacji, w której udział brał obecny prezes zarządu Bayernu, Jan-Christian Dreesen.
– Uli i ja jesteśmy na “ty” już od kilku lat. Podczas kolacji z włodarzami Bayernu, Jan-Christian Dreesen w pewnym momencie podniósł kieliszek i powiedział: „Teraz następuje historyczny moment!”. Wtedy Uli i ja zaśmialiśmy się i porządnie stuknęliśmy się kieliszkami – opowiedział Watzke.
Komentarze