DieRoten.pl
Reklama

Mini Rekordmeister

fot. Photogenica
Reklama

Nie potrafią sobie jeszcze zasznurować korków, ale kiedy wybiegają na boisko, są prawdziwymi mistrzami – czyli wizyta w drużynie Bayernu do lat 8

W przerwie meczu rozlega się płacz małych Bawarczyków. To była głupia sytuacja. Przewaga wydawała się pewna, potem podanie do tyłu, nieporozumienie, nieuwaga bramkarza i pada gol… Samobój w meczu Bayernu z SpVgg Ruhmannsfelden. Na tablicy widnieje remis 2:2

„Chłopaki, już wam mówiłem, że nie powinniście ich lekceważyć!”- mówi trener Christian Hufnagel do swojej drużyny, która skryła się przed deszczem w drewnianym domku przy boisku. „Musicie być bardziej uważni”. Sebastian Demmer wbija wzrok w podłogę, zaczął płakać jeszcze na boisku, do tej pory widać płynące łzy. Marinus, bramkarz i najlepszy przyjaciel Sebastiana, kładzie mu rękę na ramieniu: „Sebi, nic się nie stało. To tylko mecz towarzyski”.

Sebi i Marinus mają po 7 lat. Od trzech miesięcy są uczniami drugiej klasy, od czterech grają w Bayernie. Drużyna do lat ośmiu jest najmłodszą ekipą w bawarskim klubie. Drugoklasiści noszą biało-czerwone stroje wyjazdowe, czarne czapki i rękawiczki, w przerwie - klubowe kurtki, po meczu – czerwono-niebieskie stroje treningowe, na treningu – dresy. Wszystko to opatrzone logo Adidasa i Telekom. Wyglądają zupełnie jak profesjonalna drużyna Bayernu, która sięga dorosłym do pasa.

Sobotni poranek, godzina 9, boisko treningowe przy Säbener Straße. Razem z 75 fanami przybywa drużyna z  Ruhmannsfelden, gminy położonej niedaleko Lasu Bawarskiego.

„Myślimy oczywiście o zwycięstwie” - mówi żona trenera – „Mamy zdobyte 124 bramki, i tylko dwie stracone”. Stojące dookoła mamy śmieją się. Nie są przyzwyczajone do czekania na zewnątrz, ale w Bayernie zasady są inne: Mamy nie mają wstępu do szatni. Wywołują zbyt wiele chaosu przed meczem – mówi trener Bawarczyków.

„To naprawdę niesamowite przeżycie – mówi mama jednego z piłkarzy – już od dawna chłopaki nie mogli zasnąć. W końcu gramy przeciwko Bayernowi, rekordowemu mistrzowi”

Siedmiolatek w koszulce Bayernu staje się idolem i obiektem nienawiści

To znane młodym piłkarzom uczucie. Podczas meczów wyjazdowych są przedstawiani jako rekordowy mistrz i zdobywca pucharów, dwukrotny mistrz świata. "Zieht den Bayern die Lederhosen aus", "Wir würden nie zum FC Bayern München gehen", te przyśpiewki znane z meczów Bundesligi znajdują niestety zastosowanie na młodzieżowych spotkaniach. To nic, że mali gracze nie potrafią sobie zawiązać korków. To nic, że jeden z dziewięciu chłopaków dostanie się do profesjonalnej drużyny. To nic, że grają po 7 zawodników, 2 połowy po 20 minut i przeważnie przeciwnik jest o rok starszy. To wszystko jest nieważne, bo kiedy zakładają klubowy trykot zmieniają się z siedmiolatków w piłkarzy Bayernu, idoli, i obiekty nienawiści.

Rodzina Demmerów mieszka w domku jednorodzinnym w Buchenau, obok Fürstenfeldbruck, oddalonego od Monachium o  dobre 35 km. Sebi i Marinus siedzą przy stole i rysują piłkarzy w koszulkach w granatowo – czerwone paski. „Jak Barcelona!” – mówi Sebastian, „Jak Messi!” – mówi Marinus, „Jak Xavi!” – dodaje Sebi. Czy granie w piłkę w Bayernie jest czymś innym? „O taak!” – odpowiada Sebi – „Zagrania piłką są dziwne. Zawsze za mocne albo za słabe”.

„Młodzi mają do wszystkiego techniczne podejście” – mówi Frank Demmer, tata Sebiego – „Niczym się nie przejmują, są fanatykami futbolu i potrafią kopać piłkę przez cały dzień”.  Dlatego też Frank zastanawia się, czy powinien narażać syna w tym wieku na stres związany grą w Bayernie. „Chciałem dać mu szansę spokojnego rozwoju tu, w miejscowej drużynie, ale trener FCB powiedział, że powinien spróbować u nich”.

W Bayernie można zapomnieć o spokoju. „Tam musisz zawsze wygrywać, no nie, Sebi?” – mówi Yannick Demmer, młodszy brat Sebastiana. Yannick coś o tym wie. Szesnastolatek gra w Monachium od 6 lat, w Bundeslidze do lat 17. „Presja jest znacznie większa niż w innych drużynach. Każdy przeciwnik stara się bardziej, bo każdy chce wygrać z Bayernem Monachium” – opowiada Yannick.

Bawarczycy muszą wygrywać, gdyż każdy inny wynik niż zwycięstwo jest wielką sensacją. Tak samo jak w profesjonalnej drużynie. „Ważne jest, żebyśmy zdobyli kilka bramek w jak najkrótszym czasie!” – rozkazuje trener Hufnagel przed meczem z Ruhmannsfelden – „W przeciwnym razie rodzice znów będą krzyczeć”. Dzieciaki potakują głowami.

Najważniejsza zasada: Współpraca na boisku

Drużyna z Bawarskiego Lasu ma za sobą znacznie większą liczbę kibiców niż FC Bayern. Rodzice, dziadkowie, siostry i bracia robią zdjęcia aparatami, ktoś nagrywa mecz iPadem. I oto Felix, syn trenera,którego tak obawiał się Hufnagel, omija przeciwnika z prawej strony, strzela na bramkę Bayernu i GOL! 0:1. Kibice z Ruhmannsfelden cieszą się głośno. „Wykończyliśmy Bayern!” – krzyczy jeden z ojców.

Marinus, najlepszy przyjaciel Sebiego

Trener Bayernu krzyżuje ręce i kręci głową. Kiedy drużyna przegrywa, zaczyna robić się coraz ciężej – to mówił jeszcze przed meczem. Wtedy staje się bezlitosny dla drużyny i presja jest ogromna.  W końcu krzyczy: „Ile ma lat ten chłopak, który strzelił bramkę?20? Przecież jest dwa razy wyższy od moich chłopaków!”. Później zaprosi go na próbne treningi do Bayernu.

To główna zasada FC Bayern: Muszą tam grać najlepsi, nawet w młodzieżówce. Raz w roku organizowane są specjalne „przesłuchania”, podczas których trener ogląda setki grających dzieciaków. Poza tym są również skauci poszukujący talentów poza miastem. Marinus pochodzi z Bad Aibling. Cztery razy w tygodniu pokonuje 120 km, aby dotrzeć do Monachium – dwa razy treningi i dwa mecze tygodniowo. Pieniądze czy koszty dojazdu nie są dzieciom wypłacane, ale jedno mają zapewnione: najlepsze możliwe wykształcenie.

Treningi młodej drużyny odbywają się w środy i piątki. „Stoop!” – krzyczy trener. To jak zdyscyplinowane są dzieci zadziwia nawet rodziców. Do tej pory przećwiczyli podkręcanie piłki, strzały płaskie, z dystansu i na koniec strzały na bramkę. „Gramy!” – krzyczy trener klaszcząc w dłonie. Pięciu na pięciu, zagrania z pierwszej piłki liczą się jak gol. „Stop!” – krzyczy znowu, a dzieci niespodziewanie pozostają na swoich miejscach. Wbiega na boisko i tłumaczy, kto jak powinien biegać i kto komu ma zagrywać piłkę.

Tylko nieliczni rozpoczną zawodową karierę.

Kto gra w Bayernie od najmłodszych lat, zna nie tylko sztuczki i technikę, ale tez taktykę i piłkarskie myślenie. Mimo to nieliczni zostaną profesjonalnymi piłkarzami. Trener Hufnagel, którego syn gra już 10 lat, przestrzega rodziców przed zbyt dużymi oczekiwaniami. „To nieważne jak dobre jest dziecko w wieku 7 lat. W każdej chwili może wystąpić jakaś kontuzja, może być za małe lub za słabe, albo po prostu przestanie mieć ochotę. Z teraźniejszych zawodowców tylko Diego Contento trenował w drużynie U-8”.

Druga połowa meczu z Ruhmannsfelden zaczęła się podobnie do pierwszej. Niedługo po gwizdku Felix, syn trenera, znów wpakował piłkę do bramki, wcześniej koncertowo ogrywając Sebiego. 3:2, to byłaby pierwsza porażka na własnym boisku. Zwykle wygrywają z innymi z przewagą ponad dziesięciu bramek. Sebi płacze, gdy trener go zmienia. „To nie ma już sensu, już po wszystkim” – mówi tata Sebastiana. Hufnagel krzyczy: „Skoncentrujcie się! Walczcie!”. Walczą i wyrównują. Potem strzałem zza pola karnego podwyższają wynik na 4:3.

Po meczu rodzice znów muszą czekać. Pod szatnią jest niesamowity tłok. „To dobra lekcja dla chłopaków, że czasem coś nie wychodzi” – mówi Frank Demmer. Potem z szatni wychodzi Sebi i prosząco patrzy na ojca: „Tato, czy Marinus może wpaść do nas pograć w piłkę?”.

 

źródło i zdjęcia

Źródło:
Yrttinen28

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...