DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Lahmem

fot. J. Laskowski / G. Stach
Reklama

Człowiek mały wzrostem, ale wielki duchem. To słowa, które najbardziej pasują do Philippa Lahma, lewego obrońcy Bayernu Monachium, jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, grających na tej pozycji. Piłkarz ten swą wielkość demonstruje nie tylko na boisku, ale i poza nim. Właśnie mija rok istnienia fundacji, założonej przez niego i noszącej jego imię.

Gazeta Abendzeitung postanowiła porozmawiać z rodowitym Monachijczykiem, pytając o zaangażowanie w pomoc w Afryce, o planach odnoście MŚ 2010, jak i innych akcjach które sygnuje swym imieniem.

AZ: W przeciwieństwie do innych gwiazd sportu angażuje się Pan w pomoc ludziom w słabych sytuacjach socjalnych. Co Pana do tego działania motywuje?
Philipp Lahm:
Nie muszę wcale długo nad tym myśleć. Dla mnie, jako sportowca, jest to wzorową funkcją.

Po odwiedzinach w Południowej Afryce zdecydował się Pan, na otworzenie własnej fundacji. Jakie cele stawia sobie Fundacja Philippa Lahma?
Blisko mego serca są przed wszystkim dzieci i młodzież. Moim marzeniem jest pomóc dzieciom i młodzieży w sporcie wykształceniu, którym nie wiedzie się zbyt dobrze materialnie. Nie tylko w Niemczech, ale i w Afryce.

Przecież może Pan po prostu ofiarować pieniądze. Dlaczego zdecydował się Pan na tak czasochłonne zajęcie, jak prowadzenie fundacji?
Chodzi o to, aby wspierać projekty długoterminowe. Dzięki tej fundacji mam możliwość na angażowanie się przez lata.

Jakie projekty są w tej chwili w toku?
W Monachium współpracujemy z projektem LiLaLu – „dziewczyny przy piłce”. W Afryce wspieramy z organizacją Score program szkolny dla młodych ludzi. No i zostaje jeszcze projekt „Buty do biegania dla Bokoji”, miasta w Etiopii.

W ojczyźnie „cudownych biegaczy Etiopii”. W kraju, gdzie dzieci często na boso trenuja na kamienistych drogach. Czy buty już dotarły?
Tak, Masza współpracowniczka dr. Cornelia Schmoll zawiozła buty na miejsce, powiem Pani jedno: musimy wykazać się kreatywnością, zanim pokonamy wszystkie przeszkody.

Powodem otwarcia fundacji były odwiedziny w Afryce, podczas tournee przed MŚ 2010. W jak wielkich problemach znajduje się kraj, w którym rozegrane zostaną Mistrzostwa?
Nie jestem w stanie ocenić prawdziwej skali, jestem na to zbyt daleko od źródła. Odwiedziłem Johannesburg i Soweto. W tych miastach panują bardzo ciężkie warunki. Oglądanie bezczynnie takiej sytuacji bardzo przytłacza. W lecie 2009 znów chcę odwiedzić Afrykę.

Czy na Rom 2010 zaplanowane są jakieś specjalne akcje?
Tak, jak wspominałem, razem ze Score próbujemy wykształcić młodzież, która podczas organizacji MŚ będzie miała okazję na współpracę. Dwóch naszych współpracowników wyruszy do Kapsztadu i Johanessburgu, aby monitorować sytuację na miejscu.

Angażuje się Pan również w pomoc w sprawach AIDS, był Pan nawet ambasadorem podczas światowego dnia walki z AIDS. Jak doszło to współpracy?
Podczas odwiedzin w Afryce jasne stało się dla mnie, AIDS to katastrofa. Wiele można tu osiągnąć samą edukacją. AIDS musi być również zwalczane w Niemczech, dlatego tez z chęcią będę się w to angażował.

Czy takie akcje zmieniają mentalność danego człowieka?
Czy znak „Stop” zmienia ruch na ulicy? Mam taka nadzieje! Kampania wokół AIDS znaczy dla mnie: STOP, zachowuj się odpowiedzialnie i ciesz się właściwym życiem.

W dalszym ciągu w piłce szerzy się homofonia. Pan sam udzielił nawet wywiadu dla gazety dla homoseksualistów „Front”. Czy można jakoś walczyć z tymi uprzedzeniami? Czy nadszedł czas, gdy w sporcie można przyznać się do bycia homoseksualistą?
Niby czemu? Dlaczego miałbym nie dawać wywiadu? Nie uważam, by było to niewiadomo jak odważne. W pierwszej linii było to uświadomienie o AIDS, a w to będę się angażował. Uważam, że odpowiedź na zagadnienie wokół przyznawania się nie jest interesująca. Nie chcę tego nawet wiedzieć. Seksualność to sfera prywatna, a ona mnie nie interesuje.

Dostał Pan odznaczenie „Nagroda tolerancji” od związku „Weimarski trójką homoseksualny”. Jak ważne są dla Pana takie odznaczenia?
Te odznaczenie otrzymałem wspólnie z Prezydentem DFB Theo Zwanzigerem. Ona mnie wzmacnia i napędza do bycia wzorem w świecie sportu.

Czy są jeszcze inne pola, na których może się Pan dalej realizować?
Z cała pewnością będę się dalej angażował. Nasz nowy projekt ze Score potrzebuje wsparcia. Dlatego w przyszłym roku szukam sponsorów.

Czy zdarzyło się, aby przez Pańskie działanie koledzy się z Pana naśmiewali?
Jesteśmy dryżyna piłkarską! W akcji przeciwko piratom drogowym zakładaliśmy się, kiedy mnie złapią i zabiorą mi prawko. Mimo iż jestem spokojnym kierowca zmotywowało mnie to, aby jeździć jeszcze ostrożnie.

Wielu piłkarzy uwielbia drogie, szybkie samochody. Na autostradzie można było zauważyć naklejki z napisem: „Piraci otrzymują tyle szacunku. Masz taką wielkość?”. Czyj był to pomysł?
O wsparcie tej akcji poprosił mnie Wolfgang Tiefensee, Minister Transportu. Rozwiesiliśmy plakaty i nakręciliśmy reklamy kinowe. Tematem było: bezpieczna, uważna jazda doprowadzi cię bezstresowo do celu. To było wielką frajdą.

Wiele ludzi daje pieniądze na fundacje tak naprawdę tylko w święta. Czy angażowanie się przez cały rok, mniejszymi datkami, ale ciągle lepszym rozwiązaniem?
Chce się angażować w sprawy pasujące do mnie, a nie być doradcą. Mój angaż kosztuje czas i pieniądze, jednak jak dotąd mam szczęście w życiu.

Czy człowiek, mający tyle szczęścia w życiu ma jakieś życzenia świąteczne, które przekraczają granicę materialności?
Pewnie. Chciałbym, aby moja rodzina i moi przyjaciele byli zdrowi.

Źródło: abendzeitung.de

Źródło:

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...