Wczorajszego wieczoru choć Bayern poległ w Hoffenheim, to dla Thomasa Muellera był to wyjątkowy dzień, albowiem Niemiec świętował swój 400. występ w trykocie Bayernu Monachium.
O 400. występie Thomasa i jego osiągnięciach w tym okresie mogliście przeczytać już wcześniej. Z pierwszym powołaniem niemieckiego zawodnika do pierwszej drużyny wiąże się mała anegdotka. Na temat Niemca wypowiedział się również jeden z jego pierwszych trenerów, czyli Hermann Gerland.
Thomas Mueller o swoim pierwszym powołaniu do seniorskiej kadry dowiedział się za pośrednictwem wiadomości na poczcie głosowej swojego telefonu. Kiedy telefon dzwonił, to w tamtej chwili młodziutki jeszcze Thomas świętował zdanie swoich egzaminów maturalnych.
− Na początku nie odebrałem telefonu za pierwszym razem. Jednakże potem, kiedy odsłuchałem pocztę głosową, to był to telefon od Juergena Klinsmanna − zdradził Thomas Mueller.
Pod wielkim wrażeniem gry Thomasa był między innymi Hermann Gerland, który również dołożył swoją cegiełkę w rozwoju Muellera. Popularny "Tiger" miał okazję trenować Niemca i to głównie dzięki niemu Thomas zawdzięcza, to gdzie się teraz znajduje.
− Thomas strzelał bramki zarówno na treningach jak i podczas meczów o stawkę. Może i nie był jeszcze gotowy, aby grać regularnie dobrze przez pełne 90 minut, ale stale zapewniał bramki! To najważniejsza rzecz w świecie piłki nożnej. Był bardzo szybki i z łatwością radził sobie z innymi. Czasami próbował urwać się z mojego pola widzenia, ale dostrzegałem go − powiedział śmiejąc się Gerland.
− Graliśmy mecz w Emden i było mglisto, zaś Thomas myślał, że go nie dostrzegę. Ale zauważyłem, że nie był na swojej połowie. Kuzyn mojej żony był też tam i pytał też mnie ciągle czy na boisku jest ktoś inny poza Thomasem Muellerem, ponieważ to jego imię ciągle powtarzałem. Musiałem poprosić go, aby śledził jego grę, ale nie dał rady. Thomas już wtedy mógł grać na wielu pozycjach i był niebezpieczny pod bramką. Jednakże nikt nie podejrzewał, że jego kariera tak bardzo się rozwinie − zakończył były asystent Carlo Ancelottiego.
Komentarze