DieRoten.pl
Reklama

Lizarazu: Z Kahnem i Effenbergiem mogliśmy pójść na wojnę

fot. Photogenica
Reklama

Bixente Lizarazu to bez dwóch zdań legendarny zawodnik Bayernu Monachium, który w czasie swojej wieloletniej przygody z FCB święcił sukcesy nie tylko na krajowym podwórku, ale i na arenie międzynarodowym.

Podczas ostatniego swojego obszernego wywiadu dla „FourFourTwo” były obrońca Bayernu Monachium poruszył wiele tematów związanych ze swoją karierą nie tylko reprezentacyjną, ale i również klubową. Bixente Lizarazu otwarcie przyznał, że z takimi zawodnikami jak Kahn czy Effenberg był gotów na wszystko.

− Zarówno Kahn jak i Effenberg byli liderami naszego zespołu. Kiedy masz kogoś takiego jak oni w swoim zespole, to nie boisz się pójść na wojnę na boisku. Być może nie mieliśmy talentu jak Bayern w 2013 roku, kiedy wygrywał tryplet – byli lepsi technicznie – ale mentalnie byliśmy tak silni, że wygraliśmy sześć tytułów mistrzowskich Niemiec. Mieliśmy w swojej ekipie takich graczy jak Kahn, Effenberg, Jeremies czy Kuffour, byliśmy bardzo trudnym rywalem – powiedział Lizarazu.

Francuz odniósł się także do pamiętnej „sprzeczki” z Lotharem Matthausem.

− Nie powinienem był tego robić, ale to on pierwszy mnie dotknął – muszę to przyznać! Zareagowałem tak, gdyż to całkiem normalne zachowanie. Chwilę potem żartowaliśmy z tego, po czym poszliśmy na piwo. Są takie chwile, kiedy po prostu musisz pokazać, że masz charakter. To ważne, aby okazywać to w zespole. Jestem Baskiem i mam charakter, podobnie zresztą jak Lothar, który był fantastycznym zawodnikiem – mówił dalej.

Nie mogło także zabraknąć pytań odnośnie finału Ligi Mistrzów z 2001 roku, kiedy to Bayern w konkursie rzutów karnych pokonał Valencię i zapewnił sobie triumf w tych jakże elitarnych rozgrywkach. Francuz przyznał, że emocje z tamtego meczu pozostaną już z nim na zawsze.

− Nie znajdowałem się wśród pierwszych pięciu wykonawców tych rzutów karnych. Nie wykorzystałem karnego przeciwko Włochom w 1998 roku i powiedziałem sobie: ‘OK, już nigdy więcej nie podejdę do jedenastki’. Ale wtedy przyszło nam grać w finale Ligi Mistrzów, więc zdecydowałem się podejść do swojej próby, ponieważ po pięciu jedenastkach wciąż nie było rozstrzygnięcia – kontynuował legendarny Lizarazu.

− Uderzyłem z całych sił i trafiłem do bramki. Emocje po zdobyciu gola były ogromne, ale to nie był jeszcze koniec, dopóki Oliver Kahn nie wybronił ostatniego strzału – to był niesamowity moment. Oliver był od nas oddalony o 50 metrów, ale biegliśmy do niego jak szaleni. Moim zdaniem biegliśmy szybciej niż sam Usain Bolt! To był fantastyczny moment. Zawsze będę o tym pamiętał – zakończył.

Źródło: FourFourTwo
GabrielStach

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...