W najnowszym wydaniu klubowego magazynu „51”, tradycyjnie już można znaleźć wiele wywiadów z osobami związanymi z Bayernem.
Jeśli mowa o listopadowym wydaniu magazynu „51”, to znaleźć tam możemy przede wszystkim obszerny wywiad z Fransem Kraetzigiem, który nie tak dawno temu zadebiutował w pierwszym zespole i zdobył swojego pierwszego gola dla FCB.
Wychowanek bawarskiego klubu odniósł się do wielu różnych tematów związanych przede wszystkim z jego rozwojem i przygodą w Campusie. 20-latek nie ukrywa, iż presja w zespołach U-17 i U-19 jest duża, zaś on sam miał niełatwy czas, kiedy przez kilka miesięcy musiał pauzować z powodu zapalenia ścięgna łonowego i przepukliny – na całe szczęście mógł wtedy liczyć na swojego trenera, czyli Danny’ego Galma.
− W młodszych grupach wiekowych nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo zależy to od wyników. Naprawdę czułem presję w U-17 i U-19. Pomiędzy tymi etapami są chwile, kiedy myślisz - to jest dokładnie to, co chciałem robić przez całe życie - ale co się stanie, jeśli się nie uda? – powiedział Kraetzig.
− W moim drugim roku w drużynie U-19 byłem nieobecny przez siedem miesięcy z powodu zapalenia ścięgna łonowego i przepukliny. Piekielnie długi czas, podczas którego wiele przeszło mi przez głowę. Czy wrócę? Jak by to było znowu mieszkać w domu? Jakie studia by mnie interesowały? Mój trener U-19 Danny Galm bardzo mi wtedy pomógł i wspierał mnie psychicznie – dodał.
W tej samej rozmowie utalentowanego defensora FCB zapytano również, czy jest jakiś konkretny powód, dla którego jego imię zapisuje się na końcu literą „s”, a nie „z”.
− (uśmiecha się) Nie ma żadnego szczególnego powodu, nie jest to wpływ holenderski ani nic takiego, jak kiedyś czytałem. Moim rodzicom podobało się imię Franz, ale chcieli czegoś specjalnego. A potem po prostu przeliterowali je przez „s”. Czasami spotykam się z zabawnymi spojrzeniami w Bawarii, ojczyźnie Franza Beckenbauera, ale już się do tego przyzwyczaiłem – podsumował Frans Kraetzig.
Komentarze