DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Kicker: Nowy kontrakt Kompany’ego to dowód zaufania. Teraz obie strony muszą to zaufanie udźwignąć

fot. Wyg. dzięki GEMINI

Bayern przedłużył kontrakt z Vincentem Kompanym aż do 2029 roku. To krok w kierunku stabilizacji na ławce trenerskiej, której w Monachium brakowało od lat. Ale czy Bayernowi faktycznie uda się ją utrzymać? Komentarz Franka Linkescha z „kickera”.

Komentarz: Kompany i Bayern – zaufanie, które trzeba udźwignąć

Przedłużenie kontraktu Vincenta Kompany’ego do 2029 roku to decyzja odważna i – jak zauważają niemieccy komentatorzy – nieco przedwczesna. Bayern Monachium, słynący z częstych zmian na ławce trenerskiej, wreszcie wysyła sygnał: chce stabilizacji. Ale, jak przypomina Frank Linkesch z „kickera”, utrzymanie tego planu będzie prawdziwym testem dla wszystkich stron.

REKLAMA

Stabilność – to w Monachium towar deficytowy

Od odejścia Pepa Guardioli w 2016 roku przez Bayern przewinęło się całe pokolenie trenerów: Ancelotti, Kovac, Flick, Nagelsmann, Tuchel – żaden nie wytrzymał dłużej niż kilka sezonów. Mimo nieustannych sukcesów, klub regularnie wymieniał szkoleniowców, szukając „tego właściwego”.

Teraz, wraz z Kompanym, władze klubu próbują przerwać ten cykl.

„Przedłużenie kontraktu z Kompanym to całkowicie słuszna decyzja. Ale utrzymanie ciągłości wymaga pracy ze wszystkich stron” – pisze Linkesch.

Kompany nie był pierwszym wyborem. Ale okazał się strzałem w dziesiątkę

Gdy latem 2024 roku Bayern szukał następcy Thomasa Tuchela, lista nazwisk była długa – ale kończyła się kolejnymi odmowami. Kompany, który spadł z Burnley z Premier League, trafił do Monachium po rekomendacji… Pepa Guardioli. Nie był to wymarzony kandydat, ale daleko też do przypadku.

Na starcie przejął drużynę, która po raz pierwszy od 12 lat zakończyła sezon bez tytułu. Szybko jednak uspokoił zespół, zjednoczył szatnię i zdobył mistrzostwo Niemiec z przewagą 13 punktów, przywracając wiarę, że Bayern znów może być sobą.

Od porażek do odrodzenia

Pierwszy sezon w Lidze Mistrzów w wykonaniu Kompany’ego nie był perfekcyjny – przytrafiły się upadki w Barcelonie (1:4), kompromitacja z Feyenoordem (0:3) i odpadnięcie w ćwierćfinale z Interem, do którego przyczyniła się kontrowersyjna zmiana z Sachą Boeyem.

Również udział w Klubowych Mistrzostwach Świata zakończył się szybciej, niż przewidywano. Ale to, co zrobił po tych porażkach, pokazało jego siłę. Kompany nauczył się na błędach, a zespół pod jego wodzą zaczął grać ofensywnie, agresywnie i atrakcyjnie. Seria 11 zwycięstw z rzędu na początku obecnego sezonu potwierdza, że drużyna znajduje się na dobrej drodze.

Spokój i równowaga – jego największa broń

W Monachium doceniają, że Kompany nie tylko poprawił wyniki, ale też uspokoił atmosferę, tak często napiętą za czasów jego poprzedników. Zawodnicy stoją za nim murem, kibice znów garną się do Allianz Areny, a media nie mają w nim wdzięcznego celu do ataków – Belg nie wdaje się w konflikty, nie szuka kontrowersji, tylko konsekwentnie pracuje.

To coś, czego w Bayernie brakowało od czasów Juppa Heynckesa.

REKLAMA

Przepis na sukces: zaufanie po obu stronach

Frank Linkesch ostrzega jednak, że prawdziwy test dopiero nadejdzie.

„Bayern wcześniej czy później znów znajdzie się w kryzysie. Wtedy okaże się, czy wszyscy potrafią wytrzymać presję i pozostać wierni tej decyzji.”

W jego ocenie kontrakt Kompany’ego to kredyt zaufania, który trzeba wypełnić czynami. Zadaniem trenera będzie dalszy rozwój drużyny i regularne trofea – mistrzostwo, krajowy puchar i dobre mecze z europejską elitą, nawet jeśli nie zawsze zakończą się triumfem.

Z kolei klub musi zapewnić mu czas, wsparcie i stabilność strukturalną – coś, czego nie otrzymali choćby Flick czy Nagelsmann.

Lekcja z przeszłości

Jeśli obie strony „odrobią swoje zadanie domowe”, moment podpisania kontraktu będzie tylko formalnością, a jego długość nie będzie miała znaczenia.

Kompany dostanie przestrzeń do rozwoju, a Bayern – zabezpieczenie na przyszłość. Bo jeśli Belg utrzyma poziom i nadal będzie się rozwijał, stanie się jednym z najbardziej pożądanych trenerów w Europie.

Wnioski: cierpliwość, jakiej w Monachium dawno nie było

Nowa umowa to nie tylko sygnał stabilności, ale też obietnica cierpliwości, której w Bayernie często brakowało. Zaufanie stało się walutą tej relacji. Jeśli klub i trener potrafią je utrzymać, to właśnie teraz może rozpocząć się era prawdziwej ciągłości – takiej, jakiej w Monachium nie widziano od czasów Hitzfelda.

Źródło: Kicker
KamilM

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...