DieRoten.pl
Reklama

FCBM - ManU. Wspomnienia Lahma

fot.
Reklama

Już dziś czeka nas mecz, przed którym napięcie jest największe od czasu finału Ligi Mistrzów w zeszłym roku. Zaliczka z Manchesteru pozwala mieć nadzieję na spokojny awans, jednak historia potyczek z angielskimi drużynami zmusza do refleksji. Wszyscy doskonale pamiętają finały z 1999 oraz 2012 roku. Pozornie wygrane mecze zamieniały się w porażkę, a serca Bawarczyków krwawiły jeszcze przez długi czas.

Szczególna jest jednak saga spotkań z Manchesterem United. Ostatni mecz pomiędzy tymi drużynami w LM (sezon 2009/2010) należał do Bawarczyków. Mimo komfortowej wygranej u siebie 2:1, w Manchesterze Bayern przegrywał już 3:0, ale dzięki pasji zdołał jeszcze awansować. Taki scenariusz powinien być zawsze przestrogą przed zbyt lekkim traktowaniem przeciwnika. Tę sytuację wspaniale opisał Philipp Lahm w swojej autobiografii „Drobna różnica”. Poniżej prezentujemy Wam fragment opisujący właśnie pamiętny rewanż na Old Trafford:

 

Rozdział 13 – JAK TRESOWANIE DZIKIEJ ZWIERZYNY:

„[…] Tam czeka na nas Manchester United. Oba spotkania przeciwko
tej dominującej angielskiej drużynie są wspaniałe i zarazem kuriozalne:
jest to piłka na poziomie światowym. Wspaniali piłkarze, świetna
atmosfera, wyjątkowe wyniki – oraz przede wszystkim potwierdzenie,
że z odpowiednią ilością pasji w grze wszystko staje się możliwe.
Niekoniecznie jesteśmy lepszą drużyną, ale na pewno bardziej głodną
sukcesu, a to jest wręcz wspaniałe, bo żaden trener na świecie nie
pragnie sukcesu bardziej niż siedemdziesięcioletni sir Alex Ferguson.
Mimo to drużyna dwukrotnie oddaje wszystko zbyt łatwo.
W Monachium, po szybkiej bramce Rooneya, Manchester nie dodaje
gazu, dzięki czemu możemy wyrównać, a chwilę przed końcem
spotkania udaje się nam, dzięki wielkiej woli walki, zdobyć gola na
2:1. To jest niezbędny punkt wyjścia, aby próbować własnych sił
w meczu rewanżowym.
A w Manchesterze staje się wszystko, co może się stać w piłce…
Przez czterdzieści minut gospodarze wkręcają nas w boisko, tak że
nie wiemy, gdzie się znajduje lewa, a gdzie prawa strona. Wynik
3:0 dla Anglików jest okej, ale szczerze powiedziawszy, 5:0 też nie
byłoby przesadą! Znów jesteśmy martwi – martwi jak nigdy dotąd
w Lidze Mistrzów. Jednak nie poddajemy się: chwilę przed końcem
pierwszej połowy gola zdobywa Ivica Olić, a pewność siebie i lekkość
gry Manchesteru umyka. Wiemy, że do awansu potrzebna jest
nam tylko jedna bramka. Jeszcze dziesięć minut temu nikt na świecie
nie pomyślałby, że to właśnie my zaczniemy dominować na boisku.
Strzelamy tego gola i znów awansujemy. Choć wynik 6:2 dla
Manchesteru czy 5:3 dla nas również nie byłby zaskakujący.
Oba wyniki byłyby poprawne i uczciwe. To jest właśnie wspaniałe
w piłce nożnej: na koniec zwycięzca może być tylko jeden.
Gra w wyrównanym meczu jest niczym bycie na rauszu. Świadomość,
że przeciwnik może zrobić z piłką wszystko, że jest szybki
i zdecydowany, by znaleźć sposób na minięcie ciebie, jest chyba dla
obrońcy największym z wszystkich wyzwań – pomijając oczywiście
sytuację, w której grasz tak, że rywal nie może zrobić z piłką niczego.
Ekscytujące jest rozpoznawanie podczas pierwszych minut taktyki
przeciwnika, skupiającej się na naszych słabych punktach i próbującego
wykorzystać nasze słabostki. Nie znam lepszej rzeczy niż przewidywanie
gry rywala i próba pokrzyżowania jego taktyki.
Liga Mistrzów jest jak szybkowar. Cała pewność siebie, charakteryzująca
piłkarzy klasy światowej, musi być wykorzystana podczas
rundy pucharowej. Taktyka, technika, nerwy… Grasz przeciwko
drużynom, które bezlitośnie wykorzystują twoje błędy. Tańczysz na
wulkanie, a czasami, jak w rozgrywce z Manchesterem, wybucha on
wielokrotnie podczas tylko jednego meczu.
[…]”
 

Dla wszystkich zainteresowanych książką w całości podajemy link do sklepu internetowego wydawnictwa SQN, które pozwoliło nam się nacieszyć wspaniałą książką naszego kapitana w języku polskim!

http://www.labotiga.pl/drobna-roznica

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...