DieRoten.pl
Reklama

Czy leci z nami pilot?! Mainz zabawiło się Bayernem

fot. daykung / Photogenica
Reklama

Zamiast poprawienia nieco nastrojów po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, podopieczni Thomasa Tuchela jeszcze dolali paliwa do ognia krytyki jaka na nich spadła w ostatnim czasie. Bayern Monachium w fatalnym stylu poległ na wyjeździe z FSV Mainz 1:3 (1:0).

Styl gry Mistrzów Niemiec, szczególnie w drugiej połowie spotkania, jest tylko potwierdzeniem tego, w jak katastrofalnej dyspozycji znajduje się praktycznie cały zespół od kilku tygodni. Jeszcze miesiąc temu FCB miał szanse na 3 trofea, zaś po objęciu sterów przez Tuchela na chwilę obecną trudno sobie wyobrazić choćby wygranie ligi na koniec sezonu. Bawarczykom prowadzenie w pierwszej połowie dał Sadio Mane, który na listę strzelców wpisał się po podaniu Joao Cancelo (29.). Należy nadmienić, że chwilę wcześniej Senegalczyk także pokonał bramkarza rywali, jednak po raz kolejny w tym sezonie działo się to, kiedy był na pozycji spalonej. Po zmianie stron do wyrównania doprowadził Ludovic Ajorque (65.), zaś decydujące o porażce ciosy zadali Leandro Barreiro (73.) i Aaron Martin (79.).

W spotkaniu 29. kolejki Bundesligi Tuchel nie mógł oczywiście skorzystać z usług Manuela Neuera i Lucasa Hernandeza, jednak dodatkowo do tego grona dołączyli Benjamin Pavard zawieszony za żółte kartki i mający kłopoty zdrowotne Eric Maxim Choupo-Moting. Rywale zaś musieli sobie radzić bez Jonathana Michaela Burkardta i Brajana Gouda, którzy zmagają się z urazami kolana.

Mane otwiera wynik meczu

Początek potyczki to badanie się wzajemne obu drużyn, czego efektem była dobra szansa Bayernu dopiero w 15. minucie meczu. Mane wypatrzył wbiegającego w pole karne Thomasa Mullera, jednak Niemca w ostatniej chwili zablokował kapitan gospodarzy Silvan Widmer. Chwilę później Senegalczyk pokonał golkipera Mainz, jednak napastnik FCB znajdował się wówczas na pozycji spalonej.

Co się nie udało w 16. minucie meczu, ziściło się po drugim kwadransie gry. W 29. minucie świetną wrzutką w pole karne gospodarzy popisał się Cancelo, a tam do piłki najwyżej wyskoczył Sadio i strzałem głową pokonał Robina Zentnera. Rezultat 1:0 dla FCB najwidoczniej odpowiadał ekipie Thomasa Tuchela, bowiem nie forsowali tempa i skupili na wymianie wielu podań, dążąc do utrzymania korzystnego wyniku w pierwszej odsłonie tej potyczki.

Odmieniona drużyna... gospodarzy

Na drugą połowę gospodarze wyszli z jedną zmianą - Anthony'ego Caci zastąpił Aaron Martin. Po stronie rywali z Monachium zdecydowano się, że taki sam skład jaki schodził z boiska, wyjdzie ponownie na murawę stadionu w Moguncji, aby wywalczyć cenne zwycięstwo. Jak się jednak już po chwili okazało, że Mainz najwyraźniej o wiele lepiej przepracowało przerwę, ponieważ oblicze drugiej połowy było kompletnie inne niż te z pierwszych 45 minut.

W 53. minucie Yann Sommer był w tarapatach, jednak szczęście uśmiechnęło się do Szwajcara i nie musiał wyciągać futbolówki z własnej bramki. Niecałe 60 sekund później doskonale zachował się Joshua Kimmich, który swoją postawą zapobiegł niezwykle groźnej akcji gospodarzy. Bawarczyków jednak te sytuacje nie obudziły z letargu i gospodarze coraz częściej dochodzili do głosu, atakując pasują bramkę FCB, która w 65. minucie została nagrodzona golem. Sommer zdołał jeszcze wybronić uderzenie zawodników Mainz, jednak wobec dobitki Ajorque był bezradny i pozostało mu jedynie odprowadzić wzrokiem futbolówkę do swojej bramki.

Zamiast wstrząsu w ekipie przyjezdnej i pobudki, fani na obiekcie MEWA Arena byli świadkami kolejnych ofensywnych akcji swoich ulubieńców, którzy poczuli, że Bayern został mocno trafiony i słania się na nogach. Nie minęło 10 minut a Bawarczycy po raz pierwszy wylądowali na deskach za sprawą Leandro Barreiro. 23-letni zawodnik z Luksemburgu wykorzystał kompletne zamroczenie całej drużyny FCB, a szczególnie formacji defensywnych, i wykorzystał podanie Karima Onisiwo dając prowadzenie Mainz 2:1 (73.). Tuchel chciał jeszcze ratować mecz, dokonując dwóch zmian, jednak i to nie pomogło. W 79. minucie gospodarze wyprowadzili ostateczne uderzenie, które zakończyło się podwyższeniem wyniku na 3:1, zaś autorem trafienia był Aaron Martin. Do ostatniego gwizdka zespół Tuchela był kompletnie niewidoczny i nie był w stanie nic ciekawego pokazać.

Źródło: www
haj

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...