DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Bundesliga: znów będzie ciekawie

fot. Vitalii Vitleo / Shutterstock.com

Po przerwie umilanej turniejem Euro 2024 oraz Letnimi Igrzyskami Olimpijskimi powraca zawsze emocjonująca, z wypełnionymi po brzegi stadionami i mnóstwem goli, Bundesliga. Przed nami 62 sezon tych świetnych rozgrywek.

Po niezwykle emocjonującym sezonie, historycznym dla Bayeru Leverkusen, czas na nowe rozgrywki. W aż sześciu zespołach doszło do zmian na ławce szkoleniowej. Kto powalczy o mistrzostwo, a na co mogą liczyć inni? Zapraszam do lektury.     

Nadzieja na utrzymanie                                          

Futbol lubi sprawiać niespodzianki i dawać wszystkim pstryczka w nos. Trudno jednak wierzyć w to, że utrzymać się może FC St. Pauli. Drużyna z Hamburga wbrew oczekiwaniom awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zawdzięcza to przede wszystkim Fabianowi Hürzelerowi, młodemu i ambitnemu trenerowi, który z przeciętnych piłkarzy stworzył dobrze funkcjonujący team. Gdy tylko nadarzyła się okazja, przeniósł się on do Premier League. W Brighton & Hove Albion będzie miał lepsze perspektywy do rozwoju i powalczy o coś więcej niż ligowy byt. Samo St. Pauli nie wzmocniło się. Do końca okienka transferowego będzie czyhało na jakąś okazję, najlepiej do wypożyczenia jakiegoś piłkarza z mocniejszego klubu. Warto dodać, że byłego trenera zastąpił Alexander Blessin, szkoleniowiec spod szyldu Red Bulla, który nie miał jeszcze okazji pracować w Bundeslidze.   

REKLAMA

Mimo sympatii dla VfL Bochum, „Die Unabsteigbaren” w tym sezonie nie uda się już uciec spod topora. Misję utrzymania otrzymał sześćdziesięciodwuletni Peter Zeidler, który przez ostatnie sześć lat pracował w szwajcarskim średniaku i jak wspomniany przed chwilą Blessin nie prowadził zespołu na poziomie Bundesligi. Z klubu odeszli najistotniejsi w ubiegłym sezonie zawodnicy. Skromne możliwości spowodowały, że Bochum przeprowadził transfery bezgotówkowe. Miejscową gwiazdą powinien być sprowadzony z AZ Alkmaar Dani de Wit.          

Na miejscu barażowym zamelduje się ktoś z pary Holstein Kiel lub FSV Mainz. Beniaminek to solidna drużyna, od lat racjonalnie budowana, chociaż drugim Heidenheim raczej nie będzie. Możliwości ma mniejsze, a w samym mieście bardziej popularna jest piłka ręczna. „Bociany” przeprowadziły dwa najwyższe w swojej historii transfery. Oczy polskich kibiców na pewno będą skierowane na osobę Tymoteusza Puchacza, ostatnio nieźle radzącego sobie w  Kaiserslautern. Będzie to jego drugie podejście do Bundesligi. Tym razem o miejsce w podstawowej jedenastce nie powinien się martwić. Oby jeszcze prezentował się jak w poprzednim klubie.                 

Mainz długo bronił się przed spadkiem w ubiegłym sezonie. Był moment, że większość ekspertów widziało „Zero-piątki” w drugiej lidze. W klubie miało dojść do wielu zmian. I doszło, ale… po stronie strat. Leandro Barreiro odszedł do Benfiki, a Benjamin Gruda do Brighton. Może pieniądze za tego drugiego pozwolą działaczom z Moguncji wzmocnić zespół. Warto obserwować, jak będzie sobie radził Armindo Sieb, wypożyczony z Bayernu. Bo Henriksen jako trener Mainz do tej pory przegrał tylko dwa mecze. Tym razem będzie już trudniej, aczkolwiek stać go, żeby utrzymać swój zespół w elicie.                        

Szybko odetchnąć z ulgą          

Przed Borussią Mönchengladbach kolejne trudne rozgrywki. Zespół nie został odpowiednio wzmocniony. Od Kevina Stögera i Tima Kleindiensta będzie dużo się wymagało, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Tak dobrych sezonów, jak ostatnio, mogą nie powtórzyć. Nikt w klubie z Nadrenii Północnej-Westfalii nie marzy już o zdobyciu miejsca gwarantującego udział w europejskich pucharach. Trener Gerardo Seoane będzie musiał pokazać pełnię swojego warsztatu, inaczej „Źrebaki” mogą włączyć się do walki o utrzymanie.                     

Wydaje się, że pięć minut Unionu Berlin już minęło. Pewna formuła zaczęła się wyczerpywać już pod koniec pracy Ursa Fischera. „Żelaźni” będą chcieli udowodnić, że poprzedni sezon był tylko wypadkiem przy pracy. Tym razem pod wodzą cenionego w Niemczech Bo Svenssona. Jego Union powinien być wybieganym zespołem, nieprzyjemnym dla wielu, lecz musi odpowiednio wejść w sezon. W Berlinie zadowolą się lokatą w środku tabeli.                                     
Do Augsburga przylgnęła łatka przeciętnego klubu, może i walczącego co jakiś czas o utrzymanie i pałętającego się w drugiej części tabeli, ale zawsze potrafiącego uplasować się na bezpiecznej pozycji. Nie inaczej będzie w tym sezonie. Co prawda do Stuttgartu odszedł najlepszy napastnik, czyli Ermedin Demirović, ale panuje przekonanie, że Samuel Essende i zwłaszcza Steve Mounié będą stanowili o sile ofensywy bawarskiej ekipy.  

Za Heidenheim świetny sezon – nie dość, że pierwszy w Bundeslidze, to jeszcze ze spokojnym utrzymaniem, dobrym futbolem i ósmą lokatą na koniec, która zapewniła udział w europejskich pucharach. Przed nim gra na trzech frontach i to bez najważniejszych graczy, którzy zostali sprzedani. Sprowadzono ośmiu piłkarzy, trzymając się swojej dotychczasowej polityki transferowej. Próżno szukać znanych nazwisk. Fani Bayernu na pewno zwrócą uwagę na Paula Wannera, który trafił pod skrzydła dobrego fachowca, jakim jest Frank Schmidt. W nim cała nadzieja, że drużyna z Jury Szwabskiej sprawi kolejne niespodzianki.   

Usadowić się w środku             

REKLAMA

Hoffenheim zagra w Lidze Europy. W przeciwieństwie do Heidenheim, które wystąpi w Lidze Konferencji, nie będzie musiał przebijać się przez eliminacje. Na ten moment ekipa Pellegrino Matarazzo zakupiła dwóch piłkarzy, Alexandra Prassa ze Sturmu Graz i Adama Hložka z Bayeru. Czech powinien być dobrym następcą Maximiliana Beiera, który za 28,5 mln odszedł do Dortmundu. „Die Kraichgauer” posiadają solidny skład, często szansę otrzymują młodzi zawodnicy, ale przewiduję problemy z utrzymaniem stabilnej formy i grą na trzech frontach.                 
Nie wiadomo, czego spodziewać się po Freiburgu, który po trzynastu latach w roli pierwszego trenera opuścił Christian Streich. Działacze „Brazylijczyków z Breisgau” zawsze mają bardzo duże zaufanie do szkoleniowców i liczą na ich wieloletnią pracę. Legendę, człowieka instytucję na ławce zastąpi piłkarska legenda Freiburga – Julian Schuster. Będzie to dla niego pierwsza praca w tej funkcji. O jego warsztacie trudno cokolwiek napisać. Naprawdę może być różnie. Schuster jest związany od dawna z tym klubem i będzie miał wsparcie od jego władz. Może się skoncentrować wyłącznie na trenowaniu i podnoszeniu swoich umiejętności. Sądzę, że na koniec sezonu Freiburg będzie dziewiąty. Kadra jest stabilna, kupiono trzech ciekawych zawodników, zwłaszcza Erena Dinkçiego. Ponadto szanse dostaną następni młodzieżowcy.                 

Werder ponownie nie będzie musiał martwić się o byt w Bundeslidze. W Bremie panuje względny spokój. Powoli naprawia się błędy, które zostały popełnione w przeszłości. Nikt nawet nie wraca myślą do długiej pracy Thomasa Schaafa, ale wszyscy są zadowoleni, że następny sezon na ławce trenerskiej rozpocznie Ole Werner. Jeżeli chodzi o transfery, stratą jest odejście Erena Dinkçiego, lecz problemów z jego zastąpieniem nie powinien mieć Marco Grüll. Ciekawie zapowiadają się także sprowadzeni latem Skelly Alvero oraz utalentowany napastnik, Keke Topp. Ekipa z Weserstadion na koniec sezonu zakręci się w okolicach środka tabeli.       

Po raz kolejny do zespołu Eintrachtu Frankfurt dołączyło wielu piłkarzy, zwłaszcza młodych. Trener Dino Toppmöller ma do dyspozycji szeroką kadrę, będzie musiał odpowiedzialnie wprowadzać młodych i zarządzać nimi, gdy przyjdą wahania formy. „Orły” będą grały w Lidze Europy, co może przeszkodzić im w poprawieniu swojej pozycji z zeszłego sezonu. Bez kompleksów do Bundesligi wszedł Hugo Larsson, nie zdziwię się jak w lipcu 2025 r. to za grube pieniądze przejdzie do mocniejszego klubu. Warto zwrócić uwagę na Cana Uzuna, ofensywnego pomocnika sprowadzonego za 11 milionów z Norymbergi.    

Sięgnąć gwiazd             

W Wolfsburgu oczekiwania jak zawsze są ogromne. Warunki są dobre, działacze nie żałują pieniędzy, sprowadzeni piłkarze na papierze wyglądają obiecująco. Do tego jest trener z uznanym nazwiskiem, który potrafi wykrzesać z zawodników to, co najlepsze. Zatem co może pójść nie tak? Po poprzednim, nieudanym sezonie, Ralph Hasenhüttl i jego podopieczni muszą walczyć o udział w pucharach. Ułatwieniem będzie to, że mogą skupić się na rozgrywkach ligowych. Nie będzie przebaczenia, jeżeli tego celu nie uda się zrealizować. „Wilki” nie straciły nikogo istotnego, do tego wzmocniły rywalizację na bramce i w środku obrony. Zdecydowanie więcej goli będzie musiał strzelić Jonas Wind, więcej należy się także spodziewać po Lovro Majerze.                            

Nikt nie spodziewał się, że skazywany na pożarcie Stuttgart nie tylko się utrzyma, ale i zostanie wicemistrzem Niemiec. To przede wszystkim zasługa Sebastiana Hoenessa. Klub z Badenii-Wirtembergii będzie musiał ugruntować swoją pozycję. Stawiam, że na koniec sezonu zajmie piąte miejsce. Mecz w Superpucharze pokazał, że nadal będzie wierny wizji trenera i będzie groźny. Jednak zechce pokazać się z dobrej strony w Lidze Mistrzów i powalczyć o puchar Niemiec. Ze Stuttgartu odeszli Hiroki Itō, Waldemar Anton i Serhou Guirassy. Udało się zatrzymać Chrisa Führicha, a do tego zainwestowano poważne pieniądze na wzmocnienia. Wykupiono ulubieńca kibiców, Deniza Undava, który o miejsce w składzie będzie konkurował z nieustępliwym Ermedinem Demiroviciem. W środku obrony może nie ma głośnych nazwisk, ale Anton dla wielu jeszcze rok temu też takim nie był.                     
Borussia Dortmund to zagadka. Podobnie jak Bayern z tego samego powodu, a mianowicie osoby nowego trenera. Obie ekipy liczą na to, że znalazły nowego Xabiego Alonso. Póki co Nuri Şahin i Vincent Kompany nie mogą pochwalić się sukcesami na polu trenerskim, są więc wielkimi niewiadomymi. Borussię opuściły dwie legendy – Mats Hummels i Marco Reus, sprowadzono natomiast wspominanych już wyżej Antona, Beiera i Guirassy’ego. BVB nadal rozgląda się po rynku i być może kogoś jeszcze zakontraktuje. Kadra jest silna i teoretycznie powinna walczyć o mistrzostwo. O miejsce gwarantujące udział w Lidze Mistrzów Borussia raczej nie powinna się martwić.                 

Wyżej stawiam jednak tym razem RB Lipsk, a to z powodu osoby trenera. Marco Rose to dobry szkoleniowiec, którego cechuje elastyczność taktyczna i który potrafi rozwijać graczy. To będzie jego trzeci sezon w roli szkoleniowca „Czerwonych Byków” i ta stabilizacja może przynieść efekty. Stracił co prawda Daniego Olmo, lecz w ubiegłym sezonie stracił on ponad sto dni z powodu kontuzji. Drużyna została wzmocniona uniwersalnymi Antonio Nusą i Assanem Ouédraogo, rywalizację w bramce zapewni natomiast Maarten Vandevoordt. Jeżeli ominie ją plaga kontuzji, trzecie miejsce będzie w jej zasięgu.    

Bayern czy Bayer?        

W przypadku Bayeru chciałoby się powiedzieć, że trudno wejść na szczyt, a jeszcze trudniej utrzymać się na nim. Aczkolwiek ci, którzy powtarzają, że historia lubi się powtarzać, widzą w Bayerze drugą Borussię Dortmund Jürgena Kloppa, dwa razy z rzędu wygrywającego Bundesligę w latach 2010–2012. Tym bardziej, że za wyniki aktualnych mistrzów nadal będzie odpowiedzialny fenomenalnie radzący sobie Xabi Alonso. W klubie pozostali także wszyscy kluczowi zawodnicy, w dodatku wydano duże sumy na piłkarzy mających od razu wzmocnić zespół. Mecz w Superpucharze pokazał, że Bayer nadal będzie silny, nie odejdzie od swojej wizji gry i będzie grał do końca. Kibice innych klubów muszą wierzyć, że każda passa kiedyś dobiegnie końca. Być może to będzie ostatni sezon Alonso na ławce Bayeru, a Hiszpan po przegranym finale Lidze Europy pewnie zapragnie zdobyć trofeum na arenie międzynarodowej.                         

Faworytem do wygrania ligi na papierze jak zwykle będzie Bayern Monachium. Kieruję się kibicowskim sercem, więc umieszczam go na pierwszym miejscu, choć każdy uważnie będzie przyglądał się Vincentowi Kompany’emu. Angaż w bawarskim klubie to dla niego życiowa szansa, a w opinii wielu – eksperyment na żywym organizmie. Oceny i wstępne wnioski przyjdą już po pierwszych meczach ligowych i w Lidze Mistrzów. Jednego można być pewnym, nikt w Monachium nie wyobraża sobie kolejnego sezonu bez trofeów. Zwycięstwo w Bundeslidze i pucharze Niemiec to minimum. Świetnie byłoby zagrać finał LM na własnym stadionie. Martwić może obsada linii defensywy, w której albo są zawodnicy grający niepewnie, albo podatni na kontuzje. Do tego dwóch obrońców jest obecnie niedostępnych. Przydałoby się wzmocnić tę formację.           

REKLAMA

Mistrzem Niemiec zostanie jedna z tych ekip. Walka powinna być zaciekła i rozstrzygnąć się pod koniec ligi. Liczę, że podrażnieni „Bawarczycy” odzyskają tytuł.         

Przewidywana tabela końcowa             

1. Bayern          
2. Bayer             
3. RB Lipsk       
4. Borussia D. 
5. Stuttgart       
6. Wolfsburg                   
7. Eintracht      
8. Werder          
9. Freiburg        
10. Hoffenheim                             
11. Heidenheim                            
12. Augsburg   
13. Union          
14. Borussia M.             
15. Holstein     
16. Mainz          
17. Bochum      
18. FC St. Pauli              

Na sam koniec              

Którzy trenerzy stracą pracę w trakcie sezonu? Nie będę oryginalny – Blessin i Zeidler. Może jeszcze Seoane i Matarazzo. Niezbyt wierzę, żeby Amerykanin potrafił pogodzić grę w Bundeslidze ze zmaganiami w Lidze Europy.Królem strzelców zostanie Harry Kane.

Cieszy fakt, że w Bundeslidze jest kilku ciekawych napastników, więc rywalizacja o to miano będzie emocjonujące.

A jakie są wasze typy? Kto zwycięży, a kto zaskoczy? Czy skazywanym na pożarcie uda się utrzymać?       

Źródło: Własne
Matilegolas

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...