DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Lahmem

fot.
Reklama

Panie Lahm, dziś odbędzie się losowanie grup Ligi Mistrzów. Czy cała Europa drży przy nazwie Bayern?
„Nie wiem czy inne kluby drżą. Ale uważam, że tym razem jesteśmy wliczani do grona faworytów. Jednak już w zeszłym roku widzieliśmy, że jest wiele drużyn, które walczą o ten tytuł”.


Co musi się wydarzyć by Bayern doszedł tak daleko jak w minionym sezonie – ile było przy tym szczęścia?
„Powiedzmy to tak: przy tym wszystkim mieliśmy bardzo, bardzo mało pecha. Może tak będzie to lepiej brzmieć. Nie – my po prostu mamy podstawy i pomysł na to jak chcemy grać. To też widzieliśmy w minionym sezonie i to, że jesteśmy w stanie dojść bardzo daleko. Przy tym wszystkim nie mieliśmy wcale tak łatwych rywali. Dlatego w tym roku tez mamy możliwość walczyć o najwyższe cele. Jak nam pójdzie, to się dopiero okaże”.


Czy FC Bayern jest silniejszy niż rok temu?
„Wychodzę z tego założenia. Graliśmy jeden rok i teraz mieliśmy czas by dalej się rozwijać.  Mimo wszystko nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejny sezon i jak będziemy w nim grać”.


Czy nie powinno się wykorzystać okazji i wzmocnić personalnie?
„Przecież to zrobiliśmy  - do zespołu wrócili Kroos oraz Breno. Poza tym najpierw trzeba znaleźć zawodników, którzy są lepsi na poszczególnych pozycjach. Ja widzę zespół, który jest na wielu pozycjach wyśmienicie obsadzony”.


Tak dobrze, że Martin Demichelis musi iść na ławkę? Jak pan widzi tą sytuację?
„Trener i zawodnicy zadecydowali, że dla Martina będzie lepiej jeśli dostanie trochę więcej czasu by pomyśleć na temat tych zmian. Tak też zapadła decyzja, że zostaje on w domu”.


A więc nie był to akt buntu Demichelisa?
„Nie. Przecież Martin następnego dnia normalnie trenował z zespołem i był na zdjęciach w Ingolstadt. Tak wiec, stosunki między zawodnikiem i trenerem są w jak najlepszym porządku”.


Czy ma on jeszcze przyszłość w Bayernie?
„Martin to reprezentant Argentyny, a w najlepszych klubach często jest taka sytuacja, że potrzebuje się bardzo dobrych graczy na ławkę. Obojętnie kto u nas gra, każdy wie że 5 lub 6 naprawdę świetnych zawodników musi siedzieć na ławce, a w każdym innym klubie Bundesligi mieliby miejsce w pierwszym składzie. Poza tym każdy z nich otrzymuje swoją szansę do gry”.


Czy pan by sobie życzył, żeby on został?
„Tak. Znam go od dawna, gram z nim od dawna i bardzo dobrze się rozumiemy”.


Ale czy jego zachowanie nie jest trochę egoistyczne?
„Nie. Myślę, że jest mu ciężko bo zawsze grał. Jak mu trener powiedział, że nie zagra od początku to potrzebował on po prostu czasu by to przetrawić. Trener mówi: każdy zawodnik musi zaakceptować swoją rolę w drużynie. Jest wielu graczy niezadowolonych, ale musza zaakceptować to, że nie grają. Muszą oni dalej trenować i potem jak pojawią się na boisku dać z siebie wszystko dla zespołu. To wszystko jest naturalne w każdym czołowym klubie”.


Jeśli jednak odejdzie, to będzie trzeba kogoś dokupić?
„Mamy jeszcze Breno, który wróci i jest świetnym graczem. Do tego trener wie zapewne najlepiej. On może eksperymentować - na treningu często ustawiał on różnych zawodników na środek obrony. Dlatego jestem przekonany, że możemy sobie poradzić aż do momentu kiedy Breno będzie w 100% gotowy do gry”.


Jutro Jogi Low poda nominacje na najbliższy mecz reprezentacji. Czy oczekuje pan tez decyzji odnośnie opaski kapitańskiej?
„Oczekuję zwyczajnej nominacji”.


Czy Ballack będzie nadal grał?
„Tego nie wiem. Nie mam zamiaru mieszać się w sprawy trenera - to jest wyłącznie jego sprawa. Dlatego też nic na ten temat nie powiem”.


Czy były na ten temat rozmowy z Jogi Lowem?
„Nie”.


A z Ballackiem?
„Nie. Nie widzę powodu ku temu. Jeśli zostaniemy oboje nominowani to zobaczymy na zgrupowaniu co dalej”.


A co pan sądzi o tym ciągłym zamieszaniu wokół tego.
„Uważam, że to na pewien sposób zalicza się do piłki i nic w tym dziwnego, że się tyle o tym dyskutuje. Trzeba widzieć tego całość: były Mistrzostwa Świata, kapitan był kontuzjowany, zespół grał bardzo dobrze. Już tu pojawiają się dyskusje. Potem ja dodaje, że chętnie bym został nadal kapitanem i dyskusja się powiększa”.


Ale jak to dalej będzie wyglądać. Usiądzie pan z Michaelem i porozmawia by to wyjaśnić?
„Dla mnie nie ma tu nic do wyjaśnienia. Trener oznajmi kto będzie kapitanem, a kto nie”.


A pan by nim dalej chętnie został.
„Moje zdanie jest nadal takie same jak sprzed 6 tygodni: tak”.


Czy nie jest to dla pana niekomfortowe wywołać taka kłótnie?
„Nie wywołałem żadnej kłótni. To było wtedy proste pytanie, a ja udzieliłem prostej odpowiedzi. Tak to jest w sporcie”.


Najlepszymi przyjaciółmi już raczej nie zostaniecie …
„Nie wiem czy Michael ma jakiś problem. Ja nie mam żadnego. Jeśli on zostanie kapitanem, to dla mnie nic się nie zmieni”.


Czy może on zostać powołany bez bycia kapitanem?
„O to trzeba zapytać selekcjonera reprezentacji”.


źródło: tz.de

Źródło:
Serek

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...