Wszystko wskazuje na to, że Florian Wirtz w lecie przeniesie się do Liverpoolu. Pomimo pracy wykonanej m.in. przez Uliego Hoenessa, pomocnik reprezentacji Niemiec chce spróbować swoich sił poza granicami swojego kraju.
Według informacji niemieckich mediów, Bayern był długo przekonany, że uda się dopiąć ten transfer. Klub miał być gotowy spełnić wszelkie warunki, by sprowadzić Wirtza już tego lata. Mimo to reprezentant Niemiec wybrał propozycję “The Reds”.
Głos w sprawie zabrał Lothar Matthaeus, który nie ukrywa, że dla “Die Roten” to duży cios. A szczególnie dla Uliego Hoenessa, który od dawna nie krył się z tym, że Wirtz to dla niego wymarzony transfer.
– Dla Bayernu to porażka. A dla Uliego Hoenessa to najboleśniejsza porażka transferowa w ostatnim czasie. Ta decyzja musi być dla niego wyjątkowo bolesna.
Matthaeus przyznaje, że był przekonany, iż Wirtz zostanie jeszcze na kilka lat w Niemczech.
– Podejmuje duże wyzwanie. To nie tylko zmiana klubu, ale też mentalności i języka. To pokazuje, że nie boi się nowych rzeczy. Wierzy w siebie…i słusznie – dodaje.
REKLAMA
– To rok przed mistrzostwami świata, więc to pewien skok w nieznane. Ale jego otoczenie i rodzina z pewnością dobrze go wspierają.
Media od dobrych godzin spekulują, co mogło być główną przyczyną takiej decyzji 22-latka. Matthaeus wskazuje, że decydującym czynnikiem mogła być kwestia roli na boisku.
– W Liverpoolu nie ma jeszcze zawodnika, który gra na pozycji numer dziesięć i decyduje o grze. W Bayernie tę rolę pełni Jamal Musiala. Może Wirtz nie chciał dzielić tej pozycji. Nie mówię, że mają ze sobą problem, ale to normalna sytuacja. Ja miałem podobnie w 1986 roku. Napoli mnie chciało, ale grał tam Maradona. Nie poszedłem, choć nie miałem nic przeciwko Diego. Wirtz może teraz rozwinąć skrzydła jako klasyczna “dziesiątka” w Liverpoolu.
Komentarze