DieRoten.pl
Reklama

Hopfner - potrzebujemy pieniędzy.

fot. Materiały sponsora
Reklama

Karl Hopfner tak właściwie wycofał się z Bayernu Monachium, a od roku 2014 planował rozkoszować się życiem emeryta. Afera wokół Uliego Hoeneßa posunęła go jednak do powrotu – tym razem na sam szczyt w strukturach klubu. Dziś jest Prezydentem oraz Szefem Rady Nadzorczej. W wywiadzie dla gazety Merkur sięga myślami wstecz oraz wyjawia, jak w jego wizjach przyszłości ma się Bayern.

Merkur: Panie Hopfner, czy będąc Prezydentem świętuje Pan Boże Narodzenie inaczej niż dotychczas?
Hopfner:
Nie, będę świętował jak zawsze. Wszyscy jesteśmy dumni z sytuacji panującej w klubie. Doceniać nie należy tylko pierwszej drużyny, ale i wszelkie pozostałe wsekcje. Wszystko jest idealne. Nie oznacza to jednak dla mnie dodatkowych „ciasteczek prezydenckich”. Nie mogę sobie na to pozwolić. (śmiech)

Miniony rok był bardzo poruszający: Pep Guardiola w debiucie zdobył dublet, ale z drugiej poniósł porażkę 0:4 z Realem; Uli Hoeneß ustąpił; Niemcy zdobyły Mistrzostwo Świata. Co pozostaje Panu najbardziej w pamięci?
Odejście Uliego Hoeneßa. W tym roku doszło zarówno do planowanych, jak i nieplanowanych zmian w Radzie Nadzorczej. To było decydujące. Pod względem sportowym rok ten był wyśmienity. Jeśli ktoś wśród nas zacząłby narzekać, to znaczyłoby, ze jest w złym miejscu.

Hoeneß wraca w styczniu. Przed jego osadzeniem w zakładzie karnym powiedział Pan, ze pozostanie po nim próżnia. Jak ona wygląda?
Powstała ona ze względu na jego sposób piastowania przez niego posady oraz ze względu na jego prezencję we wszystkich obszarach. Jednak nasz Zarząd zebrany wokół Karl-Heinza Rummenigge świetnie ją wypełnił. To, że wielu tęskni za Ulim Hoeneßem jako doradcą, jest zrozumiałe.

Czy wypowiadał się on już na temat swoich planów, pomijając fakt bycia więźniem pracującym za dnia w dziale młodzieży?
On dopiero wraca i przechodzi do małej normalności. Nie musi się tu na nowo aklimatyzować, jednak po siedmiu miesiącach nieobecności musi znaleźć swoje miejsce. Wówczas zobaczymy, co będzie dalej.

Co w roku 2014 było dla Pana największym prezentem?
Przecież Mikołaj jeszcze nie przyszedł (śmiech). Dla nas wszystkich zawsze najważniejsze jest zdrowie. Wielkie prezenty otrzymaliśmy przy niespodziewanych transferach w zeszłym roku. Kto by pomyślał, że Xabi Alonso trafi do nas w piątek, a w sobotę zagra wyśmienity mecz przeciwko Schalke? Serią jaką ustanowił Manuel Neuer, jest dla nas takim samym prezentem jak fakt, że mieliśmy siedmiu mistrzów świata w kadrze.

Czy jest Pan dziś zadowolony, że namówiono Pana do objęcia posady Prezydenta w klubie?
Słowo –namówiony, na pewno tu pasuje, bo nie planowałem zostać prezydentem. Zadowolony to chyba złe określenie: myślę, że jest się zobowiązanym wobec klubu, jeśli było się w nim tak długo czynnym jak ja w FC Bayernie.

Pańskim celem jest, aby Bayern stał się „klubem najbardziej szanowanym”. Co ma Pan na myśli?
Już teraz jesteśmy największym klubem na świecie. „Najbardziej szanowanym” znaczy, że staniemy w tym samym szeregu co Real czy Barcelona. Jesteśmy na jak najlepszej ku temu drodze. Wyprzedziliśmy pozostałych. Real wygrywał LM 10 razy, a my 5 – w samych liczbach widzimy różnicę. Jednak w niektórych obszarach jesteśmy dalej niż oni. Na przykład nie mamy hipoteki nałożonej na stadion. Ta historia sukcesu jest niesamowita: niespełna dziesięć lat po budowie wszystko jest załatwione.

Allianz Arena została spłacona o 15 lat szybciej. Sylwester dopiero przed nami, ale czy na wieść o tym wystrzeliły u Pana korki od szampana?
Pozostańmy przy szampanie, jednak dla mnie może być i piwo. Jeśli dopina sz inwestycję na 348 milionów, na dodatek bez dodatków i poręczycieli, to zaczynasz się zastanawiać. Wówczas koszt inwestycji przekraczał roczne obroty. Gdyby w 2005 roku ktoś nam powiedział, że Allianz Arena przez dziesięć lat w każdym meczu po kolei pomieści komplet widzów, to powiedzielibyśmy: Czy z Tobą wszystko w porządku? Może za dużo wypiłeś? Ówczesna odważna decyzja okazała się być poprawną.

Jak świętuje Pan sukcesy? Pana kolega z Zarządu Jan-Christian Dreesen zdradził ostatnio, że lubi śpiewać.
Gdybym zaczął śpiewać, to musiałbym uciec przed sobą samym (śmiech). Za czasów szkolnych na świadectwie za przedmioty muzyczne zawsze widniała notka: „brał udział”. Cieszę się, jednak nie długimi tygodniami, bo czekają mnie nowe zadania.

Czy słyszał Pan jak Dreesen śpiewa?
Niestety nie. Pewnie woli śpiewać w wannie (śmiech). Chwila, przypomniałem sobie: śpiewał piosenkę po wygranej Ligi Mistrzów na stadionie w Londynie. Od tej pory nic nie słyszałem.

Adidas wyłożył ostatnio Manchesterowi United miliard euro. Nie był Pan z tego zadowolony, że współudziałowiec tak hojnie obdarowuje konkurencję. Chciał Pan porozmawiać ze swoim kolegą z Rady Nadzorczej, szefem Adidasa, Herbertem Hainerem, aby dołożyli znaczną kwotę dla Bayernu.
O „dołożeniu znacznej kwoty” nie mówiłem – nawet, jeśli można było tak to zinterpretować. Nasz Zarząd prowadzi rozmowy z Adidasem. Wysokość nakładów na rzecz Manchesteru zdziwiła nas. Teraz popatrzymy jak to się rozwinie. Potrzebujemy pieniędzy. Jeśli tylko spojrzy Pan na dochody z praw telewizyjnych: w porównaniu z innymi czołowymi ligami musimy nadkładać wielką różnicę. Możliwe jest to tylko poprzez marchandising oraz sponsoring. Nasi fani nie mówią przecież: „Dobra, 0:4 z Realem, w końcu w Madrycie dostają więcej za prawa do transmisji.” Oni powiedzą: „Panowie, czegoś takiego nie chcemy widzieć ponownie – tak więc proszę działać.”

Teraz pomówmy o czasie świątecznym: czy w końcu może być pokój pomiędzy Bayernem a BVB?
W Bawarii okres adwentu oznacza czas refleksji. Ten temat wybitnie nas denerwuje. Jednak na ten ping pong często nic nie możemy poradzić: jeśli ktoś nas pyta, to odpowiadamy. Raz musiałem naprostować jedną rzecz, gdy nas zaatakowano. Na tym powinno poprzestać.

Kłótnia wyrażana jest poprzez osoby Rummenigge oraz Watzke. Czy może Pan jako rozjemca powiedzieć: podajcie sobie dłonie!
(śmieje się) Myślę, że oni nie uznają mnie za rozjemcę. Jednak uścisk dłoni powinien być możliwy. Nie postrzegam tego jakoś dramatycznie.

Poprzez starania o transfer Marco Reusa grozi nowy potencjał do konfliktów. Kiedy ogłosicie, że doszło do porozumienia?
Jakie porozumienie mamy ogłosić? Na razie nie w tej kwestii nie widać. U nas nie jest to tematem.

Z ręką na sercu: czy odczuwa Pan radość z nieszczęścia BVB, gdy zerknie Pan na ich upadek?
W żadnym wypadku. To niewiarygodne, że znajdują się na miejscu spadkowym.

Czy życzy sobie Pan silnego BVB i sytymulującej walki?
W przeciągu minionych 30 lat nasi konkurenci się wymieniali. Ostatnio był to Dortmund, teraz pojawia się Wolfsburg, Gladbach, Leverkusen, Hoffenheim oraz Schalke. Wolfsburg mam na uwadze jako konkurenta na najbliższe lata, jeśli jeszcze bardziej się ustabilizują.

Co Bayern robi po MŚ lepiej od BVB?
U nas dużo więcej zależy na pewno od osoby Pepa Guardioli. Udało mu się utrzymać podczas obciążeń odpowiednią rehabilitację i regenerację, dzięki czemu wszyscy piłkarze są w formie, mimo wielu kontuzji. On pracuje po prostu wyśmienicie.

Karl-Heinz Rummenigge chce niedługo przedłużyć kontrakt z trenerem. Jak na ten plan spogląda Prezydent?
Jako Prezydent oraz członek Rady Nadzorczej mogę tylko się przyłączyć. Powiedziałem Rummenigge, że Rada Nadzorcza wspiera go, aby w tej kwestii działał. Guardiola ma kontrakt do 2016 roku i nawet w Barcelonie nie podpisywał długoterminowo. Jednak życzeniem nas wszystkich byłoby, gdyby przedłużył kontrakt.

W Barcelonie podpisywał tylko roczne umowy, Czy tu też ten model będzie aktualny?
Każde rozwiązanie byłoby dobre – najważniejsze, aby został.

W 2015 roku finał LM rozegrany zostanie w Berlinie. Ma Pan ochotę, aby stolicę odwiedzić jeszcze dwukrotnie?
Pierwszy finał w Berlinie już przegraliśmy. 1985 rok. Nie chcę nawet wspominać przeciwko komu…

Bayer Uerdingen.
Tak, pamiętam, że Uerdingen. Wracając do pytania: dwa wypady w pierwszym półroczu do Berlina byłyby dla nas marzeniem.

Wówczas nie wolno przegrać po raz kolejny z Realem 0:4.
Nie wydaje mi się, aby Real jeszcze raz tak wygrał. Są co prawda dnie, gdy formy nie ma. Jednak na chwilę obecną ciężko jest mi sobie to wyobrazić. To, jak nasza drużyna gra, jest rozkoszą.

Czy wie Pan w ogóle, ile tytułów zdobyliście od 1983 roku?
Niestety nie wiem.

44. Czy uda się Panu zamknąć 50 przed kolejnymi wyborami?
(śmieje się) Na Boże Narodzenie zawsze należy pozostawić sobie jakieś życzenia. Tak więc: chciałbym!

 

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...