DieRoten.pl
Reklama

Felieton: Kończy się era Bayernu

fot.
Reklama

Mateusz Borek, komentator Polsatu, po rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów 2001/2002
między Realem Madryt, a Bayernem Monachium (2:0).

 

Słowa kultowego polskiego komentatora, które wypowiedział w tamten majowy wieczór wyjąłem nieco z kontekstu. Pan Borek mówił o końcu Bayernu Effenberga, Scholla i nadejściu nowej ery, ery Ballacka, Ze Roberto, czy Deislera.

 

Na koniec roku fiskalnego 2001, Bayern zanotował największe przychody spośród największych europejskich klubów, szkoleniowiec Ottmar Hitzfeld został wybrany przez FIFA na najlepszego trenera na świecie w owym roku, Oliver Kahn był bezsprzecznie najlepszym bramkarzem globu, a nowi gracze byli kluczowymi postaciami w swoich poprzednich klubach i reprezentacjach narodowych. W 2002 roku, reprezentacja Niemiec zdobyła srebrny medal na Mundialu w Korei Południowej i Japonii, Bayer Leverkusen uczestniczył w finale Ligi Mistrzów, a Borussia Dortmund grała w finale Pucharu UEFA. Wszystko zdawało się przemawiać za “Bayernem przyszłości”. Niemiecki futbol miał się świetnie, a Bayern miał być w ten sposób determinowany do robienia ciągłych postępów na skutek rosnącej konkurencji w kraju. Jak wiemy, po siedmiu latach, tak się jednak nie stało. W kraju, obok czterech dubletów, coraz częściej dochodziło do przykrych rozczarowań, a na arenie międzynarodowej Bayern bezdyskusyjnie odpadał z rywalizacji już na etapie ćwierćfinału. Co jest powodem stagnacji Bawarczyków w porównaniu do sytuacji tego klubu na przełomie wieków? Jest to temat rozległy i złożony. Ja postaram się przybliżyć kilka czynników, które pośrednio lub bezpośrednio się do takiego stanu rzeczy przyczyniło.

 

WYMIANA LIDERÓW

 

Rozdrabniane się jakości wśród piłkarzy FCB postępowało w sposób ewolucyjny, a przez to mało zauważalny. Po sezonie 2001/2002 z klubu odszedł wieloletni kapitan, pomocnik Steffan Effenberg. Co do sympatii w stosunku do Effi'ego jako człowieka zdania są podzielone, ale jako rozgrywający był to najlepszy taki piłkarz w Monachium od czasu Thomasa Haesslera. Silny duchem i na boisku, nie schodzący poniżej solidnego poziomu, egzekutor, odporny na urazy, prawie policzkujący Roy'a Keane'a. Taki właśnie był Effenberg. Mehmet Scholl został zredukowany do roli dżokera na skutek faktu, że kupieni za łącznie 25 mln euro skrzydłowi grać musieli. Jak sprawy potoczyły się dalej? Michael Ballack, choć piłkarzem jest bardzo dobrym, to nigdy nie dorobi się błyskotliwości i charyzmy poprzedniego kapitana. Bardzo dobrze spisywał się Ze Roberto, choć zawsze odnosiłem wrażenie, że w Bayerze i reprezentacji Brazylii grał lepiej. Wreszcie Sebastian Deisler, czyli temat, który z szacunku do ludzkiego dramatu przemilczę. Z tymi graczami najwyższym osiągnięciem był ćwierćfinał LM w 2005 roku i wyrównane boje z Chelsea Jose Mourinho. Po Mundialu w Niemczech na zmaianę klimatu zdecydował się Ballack, a jego naturalnym następcą musiał być oczywiście rezerwowy gracz FC Barcelona, czyli Mark Van Bommel. I co by w tym miejscu o Marku nie mówić, nie jest to gracz środka pola tej miary, co obaj Niemcy. I jest to z natury defensywny pomocnik! Wreszcie, latem 2007 roku, do Bayernu dołączył Franck Ribery, który przywrócił nadzieję w wizję podbicia Europy. Niestety partnerzy, którch ma, nie wszyscy przystają do poziomu genialnego Francuza.

 

BUNDESLIGA ROŚNIE W SIŁĘ

 

Czasy, w których Bayern walczył o mistrzostwo Niemiec z budowanym oszczędnie acz efektywnie Bayerem Leverkusen Christopha Dauma bezpowrotnie minęły. Sygnał do szturmu na Bawarię dała w 2001 roku Borussia Dortmund, dokonując za kadencji Matthiasa Sammera kilku spektakularnych transferów i odnosząc pełen sukces. Następnie Schalke 04 Gelsenkirchen z przynoszącym olbrzymie dochody Veltins Arena (początkowo Arena Auf Schalke); Werder Brema w erze Thomas Schaafa, który regularnie sprzedawał świetnych piłkarzy Micoud, Ailton, Klasnić), a sprowadzał jeszcze lepszych (Diego, Almeida, Pizarro); zorientowany na model holenderski Hamburger SV poparty kolejnymi świetnymi trenerami i możnym sponsorem; VfB Stuttgart, który za kadencji nowych w światku trenerów (Felixa Magatha, Armina Veha, Markusa Babbela) i szeregu młodych zawodników zadziwia całe Niemcy; wreszcie najnowszy “gracz”, czyli WfL Wolfsburg opłacany przez koncern Volkswagena, a zbudowany przez Magatha i ciężkie miliony. Wszystkie te drużyny na przemian mają świetne i słabsze sezony, ale w każdym, na wypełnionych po brzegi ultranowoczesnych stadionach, za wszelką cenę chcą zdetronizować rekordowego mistrza Niemiec. W ostatnich sezonach - z powodzeniem.

 

JOSE MOURINHO i RAFAEL BENITEZ WCHODZĄ NA SCENĘ

 

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jest to przyczyna zdecydowanie z gatunku tych pośrednich.
Rok 2002 to jednak bardzo ważne wydarzenie w klubowej piłce. Jose Mourinho kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa z FC Porto oraz Rafael Benitez, robiący najlepszy wynik od kilku dekad z Valencia CF, przenieśli się w tym samym czasie do angielskiej Premiership. To wydarzenie w bardzo krótkim czasie zadecydowało o układzie sił w europejskiej piłce. Portugalczyk, mający za sobą osobę Romana Abramowicza, zbudował na Stamford Bridge team, jakiego nigdy wcześniej tam nie oglądano. Hiszpan natomiast kupił do Liverpoolu z La Liga czołowych hiszpańskich graczy. Na skutek tego olbrzymie inwestycje poczynił Sir Alex Ferguson i okazało się nagle, że obecność w kwartecie półfinalistów LM co najmniej trzech angielskich klubów jest oczywistą normą. Tymczasem w Monachium obrano dość dziwną i niezrozumiałą politykę transferową (Lukas Podolski, Roy Maakay, a na drugim biegunie Vahid Hashemian, Ali Karimi, czy Tobias Rau. W takiej sytuacji na arenie międzynarodowej można było rywalizować co najwyżej z solidnymi drużynami, pokroju Olympique Lyon, a nie brytyjskimi i włoskimi ekipami.

 

ZWOLNIENIE KLINSAMNNA i ODWRÓT z OBRANEJ ŚCIEŻKI

 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że ostatnie letnie transfery Ottmara Hitzfelda otworzyły przed Bayernem nową drogę. Sprowadzono piłkarzy w większości z lig zagranicznych, wyróżniających się tam w czołowych klubach, a do tego zakupiono najlepszych na swych pozycjach graczy z Bundesligi. Drużyna w sezonie 2007/2008 zdobyła potrójną koronę w Niemczech (Mistrzostwo, Puchar Niemiec, Puchar Ligi), a na arenie międzynarodowej, traktując ulgowo Puchar UEFA, doszła do półfinału. Kiedy w styczniu 2008 stało się jasne, że opiekunem drużyny zostanie Jurgen Klinsmann, zachwytów nie było końca. Wszak pierwszą i ostatnią pracą młodego szkoleniowca było efektowne odbudowanie niemieckiej reprezentacji! Teraz, jako były gracz Bawarczyków, musiał odnieść sukces. Tak się jednak nie stało i odbiegając już od konkretnych wyników sportowych w ostatnich 2/3 sezonu i ich przyczyn, chciałbym zauważyć, że zarząd klubu diametralnie zmienił kod DNA tej drużyny. Dotąd siła Bayernu opierała się na najlepszych niemieckich piłkarzach (zwłaszcza w defensywie), Brazylijczykach w ofensywie i graczach zza miedzy, czyli Francuzach i ostatnio Włochach, którzy uzupełniali ten szkielet. Przed zatrudnieniem Louisa Van Gaala bardzo dużo mówiono o sprowadzeniu takich graczy jak: Manuel Neuer, Per Mertesacker, Rod Fanni, Paolo De Ceglie, Fabio Grosso, Jeremy Toululan, Yoann Gourcuff (o niego Klinsmann zabiegał już w styczniu!), Marko Marin, Michel Bastos, czy Carlos Nilmar. Wszyscy w/w doskonale wpisywali się w znany nam model, z którego jednak całkowicie zrezygnowano. W zamian za Kahna, Lucio, Oddo, Ze Roberto, czy w prakyce też Toniego, postawiono na zaciąg solidnych rzemieślników z ligi holenderskiej i krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Oj, nie tak się to jeszcze dwa lata temu rysowało...

 

WIARA PRZENOSI GÓRY

 

Z drugiej jednak strony wynik w futbolu od zarania dziejów tej dyscypliny weryfikuje boisko. Na murawie nie ma znaczenia nazwisko trenera, narodowość piłkarzy, czy ilość pieniędzy wydanych na transfery, ale ich jakość, przygotowanie i zaangażowanie. I na dziś dzień tylko w powyższej prawdzie doszukowałbym się powodów, dla których FC Bayern mógłby zagrać w finale Ligi Mistrzów. Przecież Grecji w 2004 roku się udało;). Jeśli jednak obecny sezon zakończyłby się pełną klęską, to radziłbym się nie załamywać. Będzie to już na pewno Ragnarok, zanany z mitologii skandynawskiej moment, w którym świat dotychczasowych bogów dobiega końca. Po nim czeka już Nowy Początek, bliżej niesprecyzowany i tajemniczy, ale w założeniu szczęśliwy.

 

Autor: Anielski_pyl

 

Z tego miejsca pragniemy zachęcić więcej chętnych osób do pisania felietonów na naszym serwisie, gdyż takie osoby są pilnie poszukiwanie. Jeśli ktoś wyrazi taką wolę proszę o kontakt mailowy: haj@bayern.munchen.pl !

Źródło:
haj

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...