Kim Min-ja znajduje się na liście transferowej Bayernu, ale chętnych brak. Mimo plotek o PSG, na stole nie ma żadnej oferty. Klubowi grozi scenariusz, którego chciał uniknąć – Koreańczyk zostanie w Monachium bez realnych perspektyw na regularną grę.
Koreańczyk wciąż znajduje się na liście transferowej Bayernu Monachium, ale wygląda na to, że Bawarczycy mogą zostać ze swoim obrońcą na dłużej. Jak informuje szef działu piłkarskiego dziennika “BILD”, Christian Falk, na ten moment za 28-latka nie wpłynęła ani jedna konkretna oferta.
Tym samym w Monachium może ziścić się scenariusz, którego za wszelką cenę chciano uniknąć: Kim zostanie w klubie bez realnych perspektyw na regularną grę. A jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że obrońca jest mocno rozchwytywany na rynku. Według doniesień “Foot Mercato”, poważne zainteresowanie miały wyrażać zarówno Paris Saint-Germain, jak i saudyjski Al-Nassr. Doradca PSG, Luis Campos, miał nawet prowadzić rozmowy z otoczeniem Kima, by wybadać warunki ewentualnego transferu. Również Al-Nassr chciało przejść do ofensywy, ale jak dotąd bez efektu.
Następca już znaleziony?
Dla Bayernu sprzedaż Koreańczyka byłaby korzystna z kilku powodów. Uporczywe problemy ze ścięgnem Achillesa i wahania formy sprawiły, że nie był pewnym punktem defensywy. Choć w rundzie rewanżowej grał sporo, jego występy często pozostawały poniżej oczekiwań. Obecnie w hierarchii stoperów wydaje się, że jest dopiero trzecim wyborem, za Jonathanem Tahem i Dayotem Upamecano.
Cena wywoławcza, jaką Bayern ustalił za swojego obrońcę, wynosi 50 milionów euro. Jednak bez żadnych ofert kwota ta wydaje się obecnie nieosiągalna. Jeśli w najbliższych tygodniach nie znajdzie się kupiec, Monachijczycy będą musieli znaleźć inne rozwiązanie…
Tymczasem w tle trwają już przygotowania na wypadek transferu. Według Falka, niemiecki klub ma już na oku potencjalnego następcę. Jest nim Tomas Araujo z Benfiki Lizbona. Portugalczyk jest uważany za utalentowanego, dobrze grającego piłką stopera, który mógłby dać defensywie Bawarczyków nowe impulsy.
Komentarze