DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Po Wirtzu burza w Monachium. Czy nadejdą zmiany na górze?

fot. Wirestock Creators / Shutterstock.com

Liverpool wygrał walkę o Wirtza. Bayern poza grą, choć długo uchodził za faworyta. Sprawa wywołała burzliwą dyskusję w Niemczech i stawia pytania, czy obecny model zarządzania w bawarskim klubie jest odpowiedni.

W Niemczech nie brakuje opinii, że Bawarczycy przegrali batalię o Wirtza przez własne zbyt duże przekonanie o sukcesie. Publicznie sugeruje się, że klub z Monachium “na arogancki sposób” założył, iż 22-latek wybierze właśnie ich. Co ciekawe, te same media przez miesiące w ogóle nie wymieniały Liverpoolu w kontekście potencjalnych kierunków...

REKLAMA

Tymczasem “The Reds” pojawili się w kontekście transferu dopiero niedawno, po wizycie rodziny Wirtza na miejscu. Obecna wersja dziennikarzy wskazuje już, że angielski klub działał zakulisowo już od lutego.

Dziennikarze “TZ” odpowiadają na zarzuty, jakoby fiasko transferu Wirtza oznaczało spadek “blasku” Bayernu.

– Ale czy jeśli 22-latek odrzucił również Real i City, to oznacza, że te kluby też straciły siłę przyciągania?

Zaskakujące jest, zdaniem “TZ” też to, jak spokojnie całą sytuację przyjęli kibice Bayernu. W mediach społecznościowych ma przeważać zadowolenie z faktu, że koniec końców Bayern nie wyda tak olbrzymiej kwoty na jednego zawodnika.

REKLAMA

Tymczasem publicznie zaczęto szukać winnych. Wśród nich są ojciec zawodnika (a zarazem agent), Uli Hoeness, Karl-Heinz Rummenigge, Max Eberl, a nawet Vincent Kompany. Padają też żądania “konsekwencji” i zmian w prowadzeniu transferów przez Bayern.

Jak czytamy w “TZ”, w rzeczywistości to tylko decyzja jednego zawodnika i nie musi mieć wpływu na ogólny obraz klubu. Wielu czołowych piłkarzy nadal chce grać w Monachium i dobrze się tam czuje.

Jednak jedna rzecz mogłaby się zmienić. Dyrektorzy sportowi Max Eberl i Christoph Freund powinni wreszcie mieć swobodę działania bez ciągłych ingerencji ze strony Hoenessa czy Rummenigge. To nie oni mieli odpowiadać za przecieki, które później zostały odczytane jako “arogancja” klubu.

Publika uwielbia dramy w “FC Hollywood”, nawet jeśli w rzeczywistości one nie istnieją – czytamy w podsumowaniu publikacji “TZ”. I trudno nie przyznać racji.

Źródło: TZ
admin

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...