Bayern Monachium finalnie zdołał awansować do ćwierćfinału Pucharu Niemiec, ale dla Bawarczyków z pewnością nie był to spokojny wieczór. Emocje udzieliły się również Vincentowi Kompany'emu, który został ukarany żółtą kartką.
Belg gwałtownie zaprotestował po tym, jak sędzia podyktował w drugiej części spotkania kolejny rzut karny dla gospodarzy. W polu karnym Harry Kane walczył o piłkę z Diogo Leite i zdaniem arbitra uderzył go łokciem.
Po meczu trener Kompany w rozmowie z telewizją “ZDF” wyjaśnił swój emocjonalny wybuch.
— To mecz wyjazdowy i trzeba też trochę pomóc drużynie. To nie jest moje zadanie, żeby dostawać żółte kartki, ale w takich momentach to siedzi we mnie bardzo głęboko.
— Może zareagowałem na tę scenę jak naturalny obrońca starej daty — dodał belg.
Po meczu Kompany raz jeszcze podkreślił, że w jego opinii rzutu karnego nie powinno być.
— Dla mnie to nie jest karny. Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie. To był fizyczny mecz. Ramię przeciwnika jest w dokładnie tej samej pozycji. On jest tylko 30 centymetrów niżej. Nie wszystko, co ląduje na twarzy, jest faulem. Uważam, że jeśli idziesz do piłki i jesteś na niej skupiony, to nie jest karny – argumentował trener Bayernu.
Siedzący w studiu ekspert ZDF, Per Mertesacker, postanowił wejść w polemikę z Belgiem i żartobliwie przyłożył mu łokieć do szyi, mówiąc: „Jeśli łokieć jest tutaj, na górze, to robi się ciężko”. Obaj się roześmiali, a Kompany doprecyzował:
— Jest różnica, czy najpierw patrzysz [na rywala], a potem idziesz tak w górę, czy z całym impetem chcesz po prostu dojść do piłki. Moje zdanie jest jasne. Ale rozumiem, że mogą być na ten temat dyskusje. Gdyby to był zawodnik Baumgarta, domagałbym się dokładnie tego samego – przyznał.
Komentarze