W ramach 1/8 finału Pucharu Niemiec, klub ze stolicy Bawarii mierzył się na wyjeździe z ekipą Unionu Berlin na Starej Leśniczówce.
Bayern Monachium zapewnił sobie awans do ćwierćfinału
Pucharu Niemiec po niezwykle intensywnym i pełnym zwrotów akcji meczu z Unionem
Berlin.
Choć wynik 3:2 sugeruje nerwową końcówkę, to przez większość
spotkania mistrzowie Niemiec kontrolowali wydarzenia na boisku, a o końcowym
sukcesie przesądziły stałe fragmenty gry – element, który w środowy wieczór był
prawdziwą bronią Bawarczyków. Dla Bayernu to kolejny krok na drodze do trofeum,
którego klub nie podnosił od 2020 roku.
Jeśli mowa o bramkach w tym starciu, to na listę strzelców
dla FCB wpisali się Harry Kane oraz Ilyas Ansah i Diogo Leite, którzy zaliczyli
samobójcze trafienia.
Bramki w pierwszej połowie
Pierwsza połowa spotkania była intensywna i bogata w gole, a
Bayern pokazał w niej swoją siłę ofensywną już od pierwszych minut. Zaledwie
dwanaście minut potrzebowali goście, aby wyjść na prowadzenie – po mocnym
dośrodkowaniu Joshuy Kimmicha z rzutu rożnego piłka odbiła się od Ilyasa Ansaha
i wpadła do berlińskiej bramki.
Samobójczy gol otworzył wynik meczu, a jednocześnie dodał
Bayernowi pewności siebie. Kimmich był jednym z kluczowych architektów przewagi
w pierwszej części spotkania; jego kolejne precyzyjne dośrodkowanie z narożnika
w 24. minucie przyniosło drugiego gola. Tym razem to Harry Kane wyskoczył
najwyżej i uderzył głową, a piłka – mimo próby wybicia przez Tom’a Rothe –
przekroczyła linię bramkową po odbiciu od poprzeczki. Anglik z pięcioma
trafieniami umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców Pucharu Niemiec.
Mecz wydawał się układać po myśli Bayernu, ale końcówka
pierwszej połowy przyniosła nieoczekiwane emocje. Najpierw monachijczycy
cieszyli się z gola na 3:0, którego jednak nie uznano z powodu spalonego.
Chwilę później VAR dopatrzył się wcześniejszego zagrania ręką Jonathana Taha.
Union Berlin otrzymał rzut karny, który Leopold Querfeld zamienił na gola w 40.
minucie.
To był moment, który przywrócił gospodarzom nadzieję – ale
tylko na chwilę. W doliczonym czasie pierwszej połowy Michael Olise dorzucił
piłkę z rzutu wolnego, a Diogo Leite – niefortunnie próbując ją przeciąć –
skierował ją do własnej bramki. Drugi samobójczy gol Unionu sprawił, że Bayern
schodził na przerwę z zasłużonym prowadzeniem 3:1.
Union walczył do końca
Po zmianie stron gospodarze ponownie wykorzystali stały
fragment gry. W 55. minucie po kontakcie piłki z ręką Diogo Leite, sędzia
ponownie wskazał na jedenasty metr. Leopold Querfeld po raz drugi pewnie
pokonał Manuela Neuera, zmniejszając stratę i dodając nerwów w szeregi Bayernu.
Mimo to goście zachowali spokój i stworzyli sobie kolejne dogodne sytuacje.
Najbliżej zamknięcia meczu był Harry Kane, którego potężny strzał z dystansu
zatrzymał świetnie dysponowany Frederik Rönnow. Kilkanaście minut później bramkarz
Unionu popisał się kolejną interwencją, tym razem po strzale Luisa Díaza.
Z kolei Union miał swoją wielką szansę w 75. minucie – Janik
Haberer trafił w słupek, choć cała akcja prawdopodobnie i tak zostałaby
cofnięta z powodu spalonego. Bayern odpowiedział stabilną grą w obronie i
próbami kontrolowania tempa spotkania. W końcówce Querfeld znów znalazł się w
świetnej sytuacji po dośrodkowaniu, ale tym razem uderzył głową minimalnie obok
słupka.
Ostatecznie Bayern Monachium dowiózł prowadzenie i mógł
świętować awans do ćwierćfinału. Dla Vincenta Kompany’ego i jego zespołu to
ważny sygnał – choć defensywnie nie było idealnie, ofensywa i stałe fragmenty
znów zapewniły sukces. Teraz pozostaje czekać na niedzielne losowanie, które
wskaże kolejnego rywala na drodze do finału w Berlinie. „Bawarczycy” mogą
myśleć o trofeum z rosnącą nadzieją.
Derby Południa
Z kolei już w najbliższą sobotę, emocje po raz kolejny
sięgną zenitu, albowiem monachijczycy powrócą tym razem do akcji w Bundeslidze.
Rywalem FCB na wyjeździe będzie VfB Stuttgart. Początek tego derbowego hitu
dokładnie o 15:30.
Komentarze