DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Müllerem

fot.
Reklama

Thomas Müller mógłby zostać nazwany zwycięzca 2010 roku. Tytuł króla strzelców, podwójna korona w Niemczech, trzecie miejsce na Mundialu oraz finał Ligi Mistrzów. Czy mogło być lepiej? Mogło, ale biorąc po uwagę, że to pierwszy sezon tego piłkarza na pełnym gazie oraz że ma dopiero 21 lat, jest wręcz niewiarygodne. Jak on sam, jako młodzian w wielkim klubie widzi miniony rok? Jakie może wyciągnąć wnioski i jak ocenia swój pierwszy sezon, w którym był stałym elementem składu Rekordowego Mistrza Niemiec?

 

Wywiad z Thomasem Müllerem, dla spox.de

 

SPOX – Panie Müller, w ostatnim tygodniu w końcu odebrał Pan trofeum za zdobycie złotego buta podczas MŚ. Chyba i tak za długo Pan na to czekał. Zgadza się?
Müller –
(śmiech) Zgadza się. Nie śpieszyli się za specjalnie. Ogólnie rzecz biorac było fajnie. Teraz trofeum stoi u mnie w domu.

 

Gdzie dokładnie?
W chwili obecnej jeszcze na korytarzu.

 

Żartuje Pan?
No chyba nie myśli Pan, że na podłodze. Stoi na komodzie, na korytarzu. Może któregoś dni kupię regał na puchary.

 

Co chce Pan zachować w sercu z roku piłkarskiego 2010?
(myśli) Doszedłem do wniosku, że można wiele osiągnąć, jeśli w drużynie wszystko gra. Tak właśnie było w Klubie i Reprezentacji. Poza tym, zauważyłem, że przy dobrej dyspozycji mogę sprostać grze na najwyższym poziomie. Patrząc półtorej roku wstecz, oglądając moja karierę, dochodzę do wniosku, że bardzo się rozwinąłem. Teraz jestem na całkiem innym poziomie.

 

O właśnie. Mówiąc o tej Pańskiej drodze w karierze. Schweinsteiger mówił, że gdy na początku spotkał Olivera Kahna, ten kradł mu ręcznik. Czy w Pana przypadku cos się zmieniło przez te 1,5 roku?
Na początku pierwszego sezonu pod wodza van Gaala, nie wszystkie szafki były gotowe. Na początku musiałem więc przebierać się pod sznurkiem, na którym wisiały nasze pasy do mierzenia pulsu. Dziś mam już swoją szafkę, pomiędzy Arjenem Robbenem, a kiblem (śmieje się). Młodego piłkarza nikt nie pyta na początku, jakie ma plany na wieczór i czy nie chciałby wyjść gdzieś razem. Najpierw trzeba się wykazać na boisku. Dopiero po tym włączysz się do drużyny poza boiskiem.

 

To udało się Panu uczynić w sposób brawurowy.
W sumie prawda. Bogu dzięki nie jest teraz tak, że młodego piłkarza ścina się wślizgiem na treningu, co spowodować może kilkumiesięczna kontuzje. Myślę, że kiedyś aklimatyzacja w drużynie była cięższa. Dziś młodzi piłkarze są szybciej akceptowani. Już nie ma tego podziału na szefów i lokajów. To widać również po Reprezentacji.

 

W Bayernie grał już Pan na każdej ofensywnej pozycji w systemie 4-2-3-1. Która Panu najbardziej pasuje?
Raczej na „10tce”. Choć w minionej rundzie grałem zazwyczaj jako prawy pomocnik, w miejsce Arjena Robbena. Właśnie na „10tce” grałem większą część zeszłego sezonu. Gdy nasze skrzydła SA bez kontuzji, to pewne jest, że Frank i Arjen je zajmują, bo oni robią to najlepiej.

 

Czy mimo wszystko był Pan zaskoczony, gdy media Pana zaczęły atakować, gdy van Gaal dał Panu trzy spotkania na odpoczynek?
Nie. Byłem pewien, że nadejdzie taki moment. Przyjąłem to ze spokojem. Tak na poważnie: już wcześniej tak było, gdy w spotkaniach, podczas których dobrze grałem, a nie strzelałem bramki, że media źle o nie się wypowiadały. Z drugiej strony bywały i spotkania, podczas których trafiałem do siatki, ale nie byłem zadowolony z mojej gry, a media mnie wychwalały. Oceny jakie wydają piłkarzom często są dziwne.

 

Tak, jak przy Francku Riberym, podczas spotkania z Bazyleą?
dokładnie. Po meczu dziennikarze mówili, że był w świetnej formie. No dobra, zdobył dwie bramki, ale jego gra nie była dobra. Jak widać, zdobycie bramki często jest odbierane jako największy sukces.

 

Czy liczył się Pan również z tym, że Bayer na koniec rundy jesiennej będzie 14 punktów za Dortmundem?
Nie, nie spodziewałem się tego. Myślałem, że lepiej zaczniemy. Jednak wygrywając tylko 2 spotkania na wyjeździe ciężko będzie, rywalizować o pierwsze miejsce. Nie graliśmy fatalnie, ale wyniki przez nas osiągnięte powinny być lepsze.

 

Były takie dwa spotkania, które obrazowały tę rundę. Obydwie przegrane z 0:2, z Dortmundem i Schalke. Bayern rozegrał wtedy piękne pierwsze połowy, po czym stracił bramki i już się nie podniósł.
Zgadza się. To był jeden z największych problemów tej rundy. Po stracie bramki gubiliśmy się i nie byliśmy w stanie dojść do bramki przeciwnika. Często było tak, że budziliśmy się po stracie na ostatnie 10 minut.

 

Czemu tak było?
No właśnie. Jak to wytłumaczyć? Gdybyśmy wiedzieli, to byśmy się z tym uporali. Nie jest przecież tak, że w szatni machniemy po browarku i powiemy pod nosem – no, to teraz jakoś do końca dotrwamy. Chcemy dalej dodawać gazu, ale jakoś nie możemy. To nie jest tak, że przeciwnicy nas rozklepują. Często było tak, że jako lepsza drużyna po prostu przegrywaliśmy. Cos ewidentnie źle robimy, bo samym szczęściem, czy tez pechem tego wytłumaczyć się nie da. Żałosne byłoby z naszej strony, gdybyśmy tym się tłumaczyli.

 

Brzmi trochę niebezpiecznie. Nie dobrze się dzieje, gdy nie ma się lekarstwa.
Prawda. Gdybyśmy widzieli, że np. w tej sytuacji byłeś za wolny, to trening skupiłby się na szybkości. To nie jest jednak tak proste. Myślę jednak, że z czasem było już lepiej, a w rundzie rewanżowej zagramy jeszcze lepiej.

 

Cechą Bayernu było tez, że czasem, mimo słabszej gry zdobywaliście trzy punkty.
No i to nam się nie udało. Gdy patrzę na drużyny ze szczyty tabeli, to mogę śmiało powiedzieć, że wyciągnęli tyle punktów, ile się tylko dało. My tego jednak nie uczyniliśmy. Mainz wygrywa 3:0, nie przeprowadzając ani jednego konkretnego ataku. Bramki strzelając 2 z wolnego, jedna z kontry. My musimy się bardziej na harować, by cos ugrać.

 

Mimo tych niepewności pozycja trenera jest niepodważalna. Przecież Schweinsteiger przedłużył kontrakt również ze względu na niego. Co czyni go tak wyjątkowym?
On analizuje bardzo szczegółowo, zajmując się przy tym bez przerwy piłką. Nie przeżyłem jeszcze zbyt wielu profesjonalnych trenerów, ale to co on robi pod względem taktyki jest dla mnie niesamowite i niepowtarzalne. On zaszczepia swoim piłkarzom swą myśl piłkarska.

 

Nie ma więc żadnych spięć?
Oczywiście. Czasem jako piłkarz sytuacje możesz widzieć inaczej niż trener. On pozwala jednak na rozmowy i zawsze tłumaczy zwój punkt widzenia. Ogólnie to chyba każdy widzi, że grając pod jego wodzą polepszyliśmy się. Gramy o wiele atrakcyjniej.

 

Czy każdy piłkarz może dać w rozmowie argumenty przeciwko jego poglądom?
Pewnie. W rozmowie w cztery oczy często mówi się pewne rzeczy, więc czemu nie mówić tego trenerowi? Ważne jest, by znaleźć z nim wspólny mianownik. Nikt z nas nie jest przecież żołnierzem, który powtarza w kółko – tak Panie trenerze.

 

Mimo chwilowych niesmaków z Zarządem, piłkarze w pełni stoją za trenerem. Czasem zdarza się, że np. Demichelis nie jest zadowolony, a Ribery narzeka. Ogólnie chyba atmosfera jest zdrowa?
Po sytuacji z Zarządem mogło dojść do ataku, ale nasza drużyna stanęła murem za trenerem.

 

Czyli nie doszło do uszczerbku na jego autorytecie? Bo tak co nie którzy podejrzewali.
Nie. Niby czemu tak miało być? Dryżyna zawsze była za trenerem. Nawet ci piłkarze, którzy narzekali , np. Demichelis, o van Gaalu wypowiadają się pozytywnie. On zawsze darzy nas szacunkiem. Z jednej strony musi nas trzymać w dobrym humorze, z drugiej musi niektórych spychać na ławkę bądź trybunę. Pewne musi być również, że nawet zasłużeni piłkarze mogą siadać na ławie.

 

Punkt wyjścia w lidze jest chyba już ustalony. Musicie zająć co najmniej 3 miejsce w Lidze.
Koniecznie. Osiągnięcie Ligi Mistrzów to u nas mus. To, czy uda nam się zajść wyżej okaże się w kwietniu bądź maju.

 

Czy naturalne wydaje się dla Pana darzenie do maksymalnego sukcesu? Odbiera się wrażenie, jakby zależało Panu tylko na tytułach.
Bayern ma obowiązek zawsze zwyciężać. Nie pamiętam meczu, który zakończyłby się chociaż remisem, z którego bylibyśmy zadowoleni. To zostało na zaszczepione. W Bayernie można sobie poradzić tylko wtedy, gdy ma się mentalność zwycięzcy. To samo tyczu się reprezentacji, w której ta mentalność zaprowadziła nas na 3 miejsce.

 

Patrząc pół roku wstecz. Co zabrał Pan z MŚ?
Radość kibiców. To cos niewiarygodnego. Ludzie podchodzą do mnie na ulicy i nie chcą tylko autografu, ale podają mi dłoń dziękując za grę. To tyczy się nawet ludzi, którzy nie są związani z piłką. Największą nagroda jest radość ludzi, to, że czas spędzali przy nas pozytywnie, a nasza gra ich cieszyła.

 

Co z sportem? Iker Casillas powiedział niedawno, że długotrwało obawia się tylko jednej reprezentacji, która mogłaby ich zdetronizować – mowa o Niemczech.
On widział na co nas stać. Nasza drużyna ma wielu młodych, ekstremalnie zdolnych piłkarzy. On za własnej skórze przekonał się, jak ciężko się z nami gra. Oni wtedy wygrali, ale w przyszłości nie będą mieli łatwo. Formę z MŚ zabraliśmy na Eliminacje do ME.

 

Pan był jednym z tych piłkarzy, którzy jasno dali do zrozumienia, że po MŚ nie mają czego świętować.
Niby co mieliśmy świętować? Graliśmy na 90%, ale efekt końcowy nie był powalający. Nic nie zdobyliśmy, no poza sympatia kibiców. Nasza gra wzbudziła podziw zagranicy. Np. Kheidira i Ozil trafili do Realu. Dla pojedynczych piłkarzy MŚ dała wiele. To, co jednak chcieliśmy osiągnąć jako drużyna przeszło nam koło nosa.

 

Czy oglądał Pan „Derby Europy”?
Niestety nie. Czytałem tylko relacje na spox.de

 

Czy Barca jest teraz najlepsza drużyna i wzorem?
Powiem tak: jeśli wbija się Realowi 5 bramek, to z cała pewnością jest to wzorem (śmiech). To, że nigdy nie zagramy jak Barca jest pewne. Nawet kupując wszystkich piłkarzy świata nie można ich skopiować.  Oni mają swoja filozofię, a my naszą. To jest jednak pozytywne.

 

Czy obserwuje Pan, jak radzą sobie pozostali?
Dużo podróżujemy, więc jest nam ciężko oglądać mecze na żywo. Próbuje oglądać piątkowe mecze BL. Jeśli mowa o Europie, to sledze wszystko  w internecie. Nie denerwuje się jednak, gdy przez dwa dni nie jestem na bieżąco.

 

Źródło: spox.de

 

 

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...