DieRoten.pl
Reklama

Następca Wojciechowskiego?

fot. dieroten.pl
Reklama

Stało się! Najdłuższa saga transferowa ostatnich lat dobiegła końca – Robert Lewandowski zasili latem szeregi Bayernu Monachium, stając się drugim Polakiem w historii rekordowego mistrza Niemiec.

Sławomir Wojciechowski, będąc pierwszym, próbował tej drogi, lecz liczne kontuzje i zgoła inna filozofia gry w latach 2000-2001 nie pozwoliły mu pokazać się w klubie z Bawarii. Gdy w styczniu 2000 roku do Monachium trafił wychowanek Lechii Gdańsk świat futbolu przecierał oczy. Znany ze swojego piekielnie mocnego strzału Wojciechowski musiał jednak zacząć przygodę w czasie, gdy koncept rotacji był jedynie teorią. Po ciężkim zdrowotnie, ale jego zdaniem wspaniałym mentalnie okresie, wrócił do FC Aarau, a jego kariera nie była już tak spektakularna.

Dziś Lewandowski jest jednak w innej sytuacji. Jego transfer nie jest uznawany przez ekspertów jako uzupełnienie składu, a wzmocnienie. „Lewy”, będący prawdziwą gwiazdą Bundesligi, pasuje w utarty schemat dotyczący transferów drużyny z Monachium – jeśli jesteś na swojej pozycji najlepszy, to trafisz do Bayernu. Słowa te są jednak tylko pustym frazesem. Transfery są celowe i dokonywane odpowiednio do zapotrzebowania. Bawarczycy nie kupują już piłkarzy tylko dlatego, że są dobrzy, a dlatego, że są potrzebni. Dodatkowo, aktualny zdobywca Ligi Mistrzów nie jest dziś tym samym klubem, którym był na początku XXI wieku. Dziś w Monachium tworzy się zespół kompletny, z dwoma graczami najwyższej klasy na daną pozycję na boisku. To samo tyczy się napadu. Z końcem obecnego sezonu z FCBM odchodzi Claudio Pizarro, co sprawia, że Mandzukic stanie się jedynym napastnikiem. Ściągnięcie Polaka jest więc jak najbardziej uzasadnione. O klasie Lewandowskiego nie można dyskutować – jest on graczem kompletnym, z wszelkimi atutami. Należy jednak pamiętać, że w wieku 25 lat najlepsze jeszcze przed nim! Podpisując 5-letni kontrakt związał się z „Gwiazdą Południa” na kluczowy okres swojej kariery.

Dla polskich kibiców Bayernu „Lewy” jest jednak utożsamieniem największych obaw. Tym, co wzbudziło w nich niechęć do Borussii Dortmund, jest wszechobecne podkreślanie polskości BVB. Przeciętny kibic drużyny z Bawarii obawia się, że szereg zwolenników klubu z Westfalii niczym chorągiewka na wietrze zmieni swoje upodobania kibicując FCBM. Obawy są po części słuszne. Nawet wiodący polscy dziennikarze sportowi przechodzą transformację. Ci, którzy nienawidzili Bayern od zawsze, nagle mówią, że „wszyscy jesteśmy Bawarczykami”. Nie należy się tym sugerować. „Sezonowość” była, jest i będzie. Kibicem można stać się na wiele sposobów, a jednym z nich jest uwielbienie dla swojego piłkarza i późniejsza miłość do klubu. Lewandowski jest jednak silny psychicznie. Cała wrzawa nie wywoła w nim żadnych mieszanych uczuć. W szczególności, że jego przejście jest błahostką w porównaniu z transferami Götze z zeszłego roku, czy tym bardziej Neuera z 2011. Polscy kibice są jednak pewni, że będzie on strzałem w „10 – tkę”!

Jedyną niewiadomą jest pytanie, czy poradzi sobie z siedzeniem na ławce. W FCBM Lewandowski będzie jednym z wielu, a nie tym szczególnym, jedynym graczem klasy światowej. Gwiazda Polaka świeci mocno, ale blednie w zestawieniu z Lahmem, Schweinsteigerem, Neuerem, Müllerem, Götze czy Kroosem. Robert jest Polakiem, a o sile Bayernu decydują Niemcy oraz w szczególności wychowankowie. Szczęście „Lewego” polega tu na tym, że nie ma w szeregach FCBM napastnika z Niemiec. Niemniej jednak Götze przymierzany jest na pozycję „fałszywej 9 – tki”. Rywalizacja o tę pozycję będzie bardzo emocjonująca. W szczególności, jeśli na ławce trenerskiej zasiada Guardiola. Hiszpan nie bał się wystawić na środek pomocy Lahma. Efektem była wybitna gra. Czy przewidzi dla Polaka inne zadania? Czas pokaże jak Robert się zaaklimatyzuje, jak polskie media zmienią żółtą koszulkę na czerwoną, a fani FCBM ocenią Roberta. Lewandowski ma jeden argument stawiający go w dobrym świetle – grę na poziomie światowym. Tego mu życzymy i tego po nim oczekujemy. Witamy w Bayernie!

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...