DieRoten.pl
Reklama

Mandzukic: Dam z siebie wszystko!

fot.
Reklama

W obszernym wywiadzie Mario Mandzukic zdradził jak wyglądały godziny przed finałem, opisuje swoje uczucia związane z historycznym triumfem, wyraża swoją opinię na temat ewentualnego transferu Roberta Lewandowskiego oraz przejścia Juppa Heynckesa do Realu Madryt.


Radości po finale nie ma końca! Jakie to uczucie być numerem 1 w Niemczech, numerem 1 w Europie, a do tego strzelić gola w finale Ligi Mistrzów w świątyni futbolu jaką jest stadion na Wembley i stać się jednym z bohaterów tego spotkania?

MM:
(śmiech) Możesz kontynuować, to wszystko brzmi dobrze. Jednak żarty na bok. Dopiero teraz, po kilku dniach, zdaje sobie sprawę czego dokonaliśmy jako drużyna i jako indywidualności. Jest to wspaniałe uczucie ciągle wracać do sobotniego wieczoru i wspominać te wszystkie chwile.


Jak minął trening, przyszło na niego dużo fanów?

MM:
Trener postanowił, aby wszystkie treningi odbywały się zamknięte. Chce nam dać możliwości do stuprocentowej koncentracji przed meczem finałowym ze Stuttgartem. Obecna drużyna Bayernu stoi przed historyczną szansą, aby zostać pierwszą generacją, po wielu znakomitych pokoleniach jakie reprezentowały ten klub, która zdobędzie potrójną koronę. Każdy z nas ma chęć napisania historii w kartach Bayernu i dąży do spełnienia tego celu. Szczerze mówiąc jest mi przykro, że nie mogą dołączyć do nas wszyscy kibice Bayernu i świętować razem z nami. Mam nadzieje, że w sobotę będziemy mieli kolejny powód do celebracji.


Nie wydajesz się zmęczony ani wyczerpany, co możesz jeszcze powiedzieć po tej wielkiej wygranej?

MM:
Jesteśmy teraz strasznie zmotywowani, dlatego nie odczuwam żadnego zmęczenia. Oczywiście Stuttgart może liczyć na to, że nadal będziemy wyczerpani. Mają wspaniałą drużynę, jednak my mamy szeroką kadrę, jakość i ogromne pragnienie zdobycia kolejnego trofeum. Po tym czego dokonaliśmy w finale Ligi Mistrzów, mam wrażenie, że zeszło z nas ciśnienie i mamy nową siłę.


Powiedz nam jak wyglądał Wasz dzień przed finałem.

MM:
Masz na myśli sobotę? Mieliśmy śniadanie od 10:00 do 11:30, a później spotkanie w celu analizy gry naszego przeciwnika. Wykonaliśmy kilka ćwiczeń. Następnie o 13:30 był lunch, a po nim sjesta. Jednak nie mogłem już wtedy zmrużyć oka. Nie byłem zdenerwowany, ale chciałem jak najszybciej zacząć ten mecz. W celu zabicia czasu, zacząłem słuchać muzyki, zrelaksowałem się, ale cały czas myślałem o tym jak powinienem zagrać. Rozmawiałem z rodziną, która przekonywała mnie, że nie ma powodów do obaw. Byłem świadomy własnych umiejętności i tego, że drużyna jest w stanie wygrać. Moje myśli były pozytywne.


Przejazd autobusem na stadion między tłumem kibiców był szczególnie motywujący?

MM:
Jak zawsze. Przed każdym meczem Bayernu fani czekają przed hotelem lub w drodze na stadion, pokazując swoje wsparcie. Kiedy znalazłem się na murawie jeszcze przed meczem, byłem pod wrażeniem obecności tak wielu fanów na trybunach. Jednak dopiero wejście obu drużyn na boisko wywołało we mnie największe emocje. To są naprawdę wzniosłe chwile, kiedy słuchasz hymnu Ligi Mistrzów. W mojej głowie przewinęły się wszystkie momenty mojej kariery i podróży jaką musiałem przebyć, aby znaleźć się w tym miejscu. Szczerze to czułem się dumny z tego faktu, bycia w tym miejscu i tej chwili, i to na oczach całego świata!


Nie towarzyszyła Ci żadna trema?

MM:
Absolutnie. Wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko i po ostatnim gwizdku nikt nie może mnie skrytykować bardziej niż ja sam siebie.


Co powiedział Ci trener?

MM:
Tak jak zwykle zwrócił uwagę na to, abyśmy z Thomasem grali wysoko, a jeśli to się nie uda, wracali na środek boiska.


Jednak w porównaniu do BvB pierwszą część pierwszej połowy zagraliście słabiej.

MM:
Tak, to oni zagrali bardziej przekonywająco. Myślę, że skutkiem mogło być to, że zdaliśmy sobie sprawę z wagi tego finału. Z odpowiedzialności jaka na nas spoczywa w trzecim finale w ciągu czterech lat. Staraliśmy się osiągnąć w końcu ten cel. Daliśmy z siebie wszystko w momentach, kiedy musieliśmy się bronić i dodało nam to pewności siebie. Nawet kiedy Borussia wyrównała z karnego, wierzyłem że to dla nas się dobrze skończy.  Miałem dobre przeczucie.


Jak opisałbyś swojego gola?

MM:
Kiedy Manu wykopał wysoko piłkę, przejąłem nad nią kontrolę i natychmiast podałem Arjenowi. Kiedy zobaczyłem, że Frank podbiega mu asystować, mój instynkt podpowiedział mi, abym biegł dalej i czekał na podanie Arjena przed bramką. Następnie piłka znalazła się przy mojej nodze i jedyne co wystarczyło zrobić to w nią uderzyć. Zawsze sobie powtarzam, że najważniejszą cechą napastnika jest bycie opanowanym w momencie, kiedy stajesz przed szansą na strzelenie gola. W jednej chwili wykonałem swoje zadanie i kiedy zobaczyłem piłkę w siatce poczułem się jak w transie.


Już wcześniej miałeś okazję doświadczyć szansy na strzelenie gola. Wystarczyłoby tylko więcej precyzji po podaniu Francka Riberiego.

MM:
Podanie było znakomite. Przeciwnicy jednak stanęli mi na drodze i mój strzał nie był taki jaki chciałem. Do tego bramkarz zareagował szybko i jeśli nie musnąłby palcami piłki, z pewnością  wylądowałaby ona w bramce.


Jakie to uczucie strzelić w tak ważnym meczu?

MM:
Żadne słowa nie są w stanie tego opisać. Przez dwie, trzy sekundy nie wiedziałem co się właściwie stało. Jednak później to wszystko we mnie uderzyło - szczęście, radość, pozytywna energia. Patrzyłem na tłum ludzi i chciałem dzielić się radością razem z nimi i naszym zespołem. Kibice byli naszym dwunastym zawodnikiem.
 

Była owacja na stojąco? Jak wygląda dopingowanie, kiedy zawodnik ma trudne do przeliterowania nazwisko?

MM:
Po meczu słyszałem okrzyki w moim kierunku, ale też dla całej drużyny. Co do mojego nazwiska to ciężko jest wymówić ndž i często wychodzi z tego Manzukić, ale to żaden problem. Koledzy w drużynie używają krótszej wersji i mówią na mnie Mandzu.


Dlaczego Mandzu?

MM:
Na początku każdy mówił Mario, ale kiedy ja i Mario Gomez byliśmy w jednym miejscu razem ciężko było nas rozróżnić. Zaproponowałem, więc taką ksywkę i tak już zostało.  


Arjen Robben miał asystę przy Twojej bramce. Przeszedł do tego ogromną przemianę - z bohatera tragicznego do człowieka, który zaprowadził Bayern do futbolowego nieba. Jak oceniasz jego transformację?

MM:
Jest mi bardzo miło z takiego obrotu zdarzeń, ponieważ gdybyśmy przegrali, każdy zapamiętałby tylko jego stracone szanse. Wiadomo jak to wszystko wygląda, w sytuacji kiedy chcesz przeciwstawić się wszystkim demonom przeszłości. Wyobrażam sobie jak może się czuć człowiek, który znajduje się w takiej sytuacji, jest to trudne, niesprawiedliwe. Każdy zawsze chce jak najlepiej.


Widzieliśmy jak płakał po meczu.

MM:
Były to łzy radości. Ja nie jestem zdolny do takiego zachowania. W tamtej chwili chciałem tylko krzyczeć, śpiewać i oszaleć z radości. Kiedy podszedłem do Arjena powiedziałem mu - wygraliśmy Ligę Mistrzów, strzeliłeś gola, ciesz się! Ale on nadal był w transie, łzy nadal były w jego oczach i tylko patrzył na to co się dzieje wokół niego.


Cieszyłeś się tak bardzo, że prawie zgubiłeś swój medal!

MM:
Nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy spada. Jednak z pomocą przyszedł Franck, szybki jak zwykle. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego co się stało, byłem zaskoczony. Jednak biorąc wszystko pod uwagę całe szaleństwo to najmniejszy problem.


Świętowaliście całą noc?

MM:
Tak, mieliśmy kolację na której było 2000 gości. Później świętowaliśmy z rodziną i przyjaciółmi. Wszystko było wyjątkowe. Ja bawiłem się do 3:30, później ogarnęło mnie zmęczenie.


Jupp Heynckes odchodzi, Pep Guardiola przychodzi. Co o tym sadzisz?

MM:
Sezon się jeszcze nie skończył. Mamy do rozegrania finał Pucharu Niemiec i teraz jeszcze nie jest odpowiedni czas na tego typu rozmowy. Mogę tylko powiedzieć, że to dla nas zaszczyt, że będzie nas prowadził tak wspaniały trener jak Guardiola. Nie mogę się tego doczekać, ale w tym momencie ani ja ani nikt inny o tym nie myśli.


Nie przeszkadzają Ci spekulacje związane z transferem Roberta Lewandowskiego?

MM:
Nie, w ogóle mi to nie przeszkadza. Szczególnie w momencie, w którym do Bayernu przychodzą wielcy piłkarze. To oni mogą stanowić o jeszcze większej sile naszego zespołu! Jak zawsze, dam z siebie wszystko i będę walczyć do ostaniej kropli potu o moją pozycję. Ostateczna decyzja kto zagra zawsze należy do trenera.


Jest Ci żal piłkarzy z Dortmundu?

MM
: Kiedy zobaczyłem ich smutek, pomyślałem jak ciężko musi im być w tej sytuacji. Klaskaliśmy i pokazaliśmy uznanie dla fantastycznego meczu, i gry jaką oba kluby pokazały. Jednak ktoś musi przegrać, a to my wyszliśmy z tego pojedynku zwycięsko.  Po meczu podszedłem uścisnąć dłoń Kloppowi, ponieważ go doceniam i szanuję.


Uważasz, że Heynckes zostanie trenerem Realu Madryt?

MM:
  Jeśli to się stanie, nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z nim. Oraz z Modricem. Heynckes ma w sobie dużo energii i jeśli nie chce jeszcze iść na emeryturę, przy swoich umiejętnościach jest w stanie dać wiele Realowi. Kiedy długo jest się związanym z piłką nożną, trudno nagle zrezygnować z czynnego w niej udziału.


Źródło: sportske novosti
 



 

Źródło:
MMandzu

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...