DieRoten.pl

Podstrona

Streszczenie biografii Mario Baslera

Reklama

Biografia Mario Baslera – były piłkarz Bayernu o klubie...

Mario Basler to jeden z największych geniuszy niemieckiej piłki w ostatnich latach. Były piłkarz Bayernu Monachium słynął również z tego, iż często nie potrafił pohamować swojego nagannego zachowania.

Mario skończył pracę nad swoją biografią, która jest zatytułowana „Super-Mario” i została wydana 31 marca. W książce Basler napisał o wszystkich swoich odczuciach, które doznał, grając w piłkę, a także o przyjaciołach i wrogach.

„Bild” przytacza fragmenty tej książki, które dotyczą zarządu i klubu Bayernu Monachium.

Basler ma największy żal o to, jak się z nim pożegnano. Punktem kulminacyjnym było zdarzenie w pewnej pizzerii, gdzie Mario pobił jednego z gości owego lokalu.

W biografii można przeczytać: – Musiałem stanąć przed najwyższym sądem – z przodu siedział Franz Beckenbauer, a na lewo Uli Hoeness, Karl-Heinz Rummenigge, Hopfnerr i Ottmar Hitzfeld. Rummenigge, którego od dawna nazywałem „Kalle morderca”, oraz Hoeness byli głównymi prowodyrami tej sprawy. Z kolei Franz i Ottmar nie powiedzieli niczego. Uli mi zakomunikował: „Obojętne co powiesz, wiemy, że będzie to kłamstwo”. Beckenbauer był później najbardziej rozczarowany tym, że nie chciałem przyjąć kary w wysokości 50 tys. marek.

Basler bardzo pochlebnie wypowiada się o organizacji klubu z Monachium: – Bayern to całkiem inny świat. Nie ma nic podobnego w Niemczech. Jak nigdzie indziej klub zorganizowany jest perfekcyjnie. Kiedy szukasz mieszkania dla siebie, zarząd przedstawia Ci osiem ofert domów do wyboru. Podwyższają Twoją pensję, nawet gdy o to nie prosisz. Dają Ci wiele, gdy tylko Ty dajesz powody do radości zespołowi. Jednak kiedy raz spróbujesz im się przeciwstawić, ich stosunek do ciebie bardzo się zmienia. Sam to przeżyłem.

Nasza wielka śmierć to mecze w Barcelonie – wspomina Mario. – Graliśmy super, powinniśmy prowadzić z Man Utd 3:0 lub 4:0. A 120 sekund zniszczyło nas doszczętnie. W szatni panowała totalna cisza. Jednak szybko te negatywne emocje zdjęliśmy z siebie. Zickler, Babbel, Scholl i ja poszliśmy do dyskoteki tego samego wieczora i się rozerwaliśmy. Wówczas to mój czas w Monachium się zakończył, gdyż nie zrobiłem tego, co nakazał mi Rummenigge.

Bayern zaoferował mi nową umowę, jednak ją odrzuciłem, gdyż chciałem wszystko przemyśleć. To nie spodobało się zarządowi, który nie przywykł, iż oferta kontraktu zostaje odrzucona przez zawodnika.

Dwa dni później graliśmy z Unterhaching – Did Hamman robił urodziny. Nagle zadzwonił mój telefon – czysta kontrola. Próbowali na mnie znaleźć jakiś haczyk. Na konferencji prasowej ogłosili, że zapłacę całą karę.

Największy przyjaciel, Giovane Elber, został największym wrogiem

Byliśmy przyjaciółmi, nie tylko od piłki nożnej. Kiedy jesteśmy w tej samej drużynie, mamy takie same zakazy i identyczne pozwolenia.

Wiem tyle o nim, że mógłbym wiele poświęcić dla niego. Jednak to nie w moim stylu. Dlatego też Elber to jedno z moich największych rozczarowań w całej karierze.

Oceniać Elbera, to jak oceniać własnego przyjaciela…

– Zrozumiałem, dlaczego on to powiedział. Przystosował się do całej sytuacji. Chciał publicznie pokazać, że przychyla się do decyzji zarządu Bayernu Monachium, gdyż chciał dostać nową umowę.

I dopiął swego. W krótkim czasie włodarze bawarskiego klubu podpisali z nim nowy kontrakt. Jednak zrobił to, ale za jaką cenę? Ja bym nigdy nie zdradził kumpla. Pokazuje to jego charakter.

Każdy boi się „Bawarczyków” – klubu, jak i tych, którzy nim zarządzają. Czy jednak muszę zdradzić i wyprzeć się swojego kumpla?

Może czasami wybrałem nieodpowiednie słowa. Oskarżałem arbitrów Jansena i Hosenscheißera. Jednak jestem otwarty, uczciwy i nie obraźliwy. Mówiłem zawsze prawdę.

Ale ja zawsze mogę spojrzeć w lustro. Czy Giovane może uczynić to samo?

Były już próby pojednania się. Na urodzinach „Tanne” Tarnata na przykład. Jednak nie chciałem za bardzo tego robić. Jego żona się nawet przez to popłakała.

Teraz zachowuje się tak, jakby niczego złego nie zrobił. Dzisiaj, sześć lat później, Giovane nie musi się usprawiedliwiać. Po prostu mnie już nie interesuje.

14 mln marek od Juve

Turniej halowy w Berlinie w 1992 roku. Grałem wówczas w barwach Herthy. Nagle musiałem pobiec do toalety i wtedy niespodziewanie Otto Rehhagel wręczył mi kartkę do ręki. Podany był numer telefoniczny i napisane było: „Około 20:00 zadzwoń”.

Naturalnie, zadzwoniłem dokładnie o 20. Umówiliśmy się na śniadanie u mnie w domu. Widziałem jak taksówka przyjechała pod moje miejsce zamieszkania. Wysiadł z niej mężczyzna, który zakrył gardło szalem, a głowę kapeluszem.

Trener stanął przede mną mówiąc: „Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. To jest tajna misja”. Wtedy podpisałem umowę na dwa lata, która gwarantowała mi 17 000 marek miesięcznie.

Pewnego dnia w 1995 roku zadzwonił do mnie mój agent i powiedział: „Mario, mam dla Ciebie sensacyjną ofertę z Włoch. Co powiesz na Juventus?”. Oczywiście powiedziałem, że to byłoby dla mnie wymarzone miejsce.

Dogadałem się z klubem z Turynu. Byli skłonni zapłacić za mnie 14 mln marek. Jednak nagle Werder zażądał 500 tys. marek więcej, co przerwało nagle negocjacje. Bardzo mnie to rozgniewało.

Menedżer Werderu, Willi Lemke, nie zrobił na tym dobrego interesu. Później przeszedłem do Bayernu za dużo mniejsze pieniądze…

Wraz z „Bawarczykami” mieliśmy wiele przygód. Ale w końcu potrzeba zmiany. Jako piłkarz nigdy nie schodziłem na złą drogę. Wiedziałem wprawdzie, że wieczorne imprezy mogą mnie kosztować wiele pieniędzy. Jednak wówczas było mi to obojętne. Rzeczywiście, może wyglądałem rano okropnie, jednak inni piłkarze byli podobni do mnie.

Zaś w reprezentacji nie odnosiłem sukcesów. DFB chciało piłkarzy, którzy im się podporządkują. Ten fakt sprawił, iż kadra była dla mnie złym adresem.

Życie prywatne i charakter piłkarza

Ostatnią część swojej biografii Mario Basler poświęcił swojemu życiu osobistemu.

Pisze tutaj o swojej żonie, którą poślubił w 1998 roku. Gdy wyjechał na zgrupowanie Bayernu, często przesiadywał przy telefonie.

Znajduje się tam opowiadanie matki niemieckiego piłkarza, która mówi o wydarzeniu w lecie 1975 roku: – Wróciłam z zakupów i zobaczyłam przed moim domem kilka osób. Sąsiadka powiedziała mi, że przez zamknięte okno w moim domu wyleciała szklana kulka, która trafiła w samochód. Wiedziałam, iż zrobił to Mario. I faktycznie, po długiej kłótni przyznał się.

Zaś Berti Vogts krytykował Baslera za życie niesportowe: – Zawsze wstawał pierwszy tylko po to, aby zapalić papierosa. I zamiast biegać od 7:30 na treningu, to się spóźniał, bo przebalował całą noc. I to był jego główny problem w reprezentacji. Koledzy bardzo chętnie z nim wychodzili na piwo, ale nigdy nie zaakceptowali go jako piłkarza. A dlaczego? Bo po prostu Basler nie chciał żyć w 100% profesjonalnie…