DieRoten.pl
Reklama

Wywiad z Mateuszem Bystrzyckim

fot.
Reklama

Od momentu zakontraktowania Pepa Guardioli FC Bayern Monachium stal się obiektem zinteresowania wielu znanych osób. Ci którzy spoglądali na Hiszpana z punktu widzenia fana  Barcelony zaczęli dostrzegać ogrom Niemieckiej maszyny. Podobnie ma się sprawa z Mateuszem Bystrzyckim, który od 12 lat jest dziennikarzem sportowym. W 2009 roku trafił do telewizji Sportklub Polska, gdzie pracuje do dziś. Na przestrzeni ostatnich lat skomentował blisko 400 meczów z udziałem najlepszych drużyn świata, m.in. Arsenalu Londyn, Chelsea Londyn, Liverpoolu, Manchesteru City, Valencii, Sevilli czy Boca Juniors Buenos Aires.

Jaka jest jego opinia o Bayernie Monachium?

Jako wieloletni fan Barcelony może Pan kontrastywnie ocenić pracę Pepa Guardioli w Barcelonie i w Monachium. Czy w pracy Hiszpana widać znaczną zmianę, czy raczej założenia i filozofia kreowane przez niego nie zmieniły się?

Na wstępie muszę zaznaczyć, że droga, jaką podąża w Monachium Pep Guardiola, nie jest dla mnie zaskoczeniem. I wcale nie idzie o zdolności profetyczne, których nota bene nie posiadam, a o profesjonalizm, standardy i wartości, do jakich przyzwyczaił nas trener z Santpedor. „Na dzień dobry” przywitał się ze wszystkimi kibicami Bayernu w języku niemieckim. W sumie płynnie posługuje się językami hiszpańskim, katalońskim, niemieckim, angielskim i włoskim. Podejrzewam, że dla Pepa była to kwestia strategiczna, stanowiąca swoisty ukłon w stronę władz, piłkarzy i sympatyków Bayernu. Nie mówiąc już o samym komforcie budowy relacji z nowy podopiecznymi, w końcu to jest najważniejsze. Jego niezachwiane, nieustępliwe idee sprawiły, że do dnia prezentacji Katalończyk nawet nie zająknął się o pracy z Bawarczykami. Wszystko przez szacunek dla pracy Juppa Heynckesa i jego podopiecznych. Nie oznacza to jednak, że Pep nie przygotowywał się do nowej roli, wręcz przeciwnie. Chwilę przed premierową konferencją prasową Wolfgang Dremmler mówił, że Katalończyk poprosił o nagrania meczów z udziałem drużyn U23 i U19. Właściwie mam wrażenie, że Katalończyk od zawsze był skazany na wielkie triumfy. Jako trener Barcy nazbierał ich czternaście, choć być może ważniejsza jest lojalność Pepa względem obyczajności, pryncypiów i ludzi. Nie wiem, czy największym sukcesem Guardioli nie jest styl jego unikalnej Barcelony oraz genialne wręcz rozwinięcie etosu Barcy jako „czegoś więcej niż klub”.

Jeśli zaś idzie o zestawienie porównawcze pracy Guardioli na ławkach Barcy i Bayernu, to z oczywistych względów nie jest możliwe dokonanie tego w sposób racjonalny i merytoryczny. Mamy bowiem do czynienia z odmiennym okresem pracy, innymi okolicznościami, różnymi piłkarzami oraz wyzwaniami. Zwróciłbym raczej uwagę na mecz Bayernu w Manchesterze. To po wygranej 3:1 rywalizacji z City Pep powiedział, że widział najlepszą wersję swojej drużyny. Wówczas również dziennikarze i eksperci stadnie stwierdzili, że Bawarczycy osiągnęli poziom Barcy z najlepszych lat Pepa na Camp Nou. Co więc zdecydowało o pewnym triumfie Bayernu na Etihad Stadium? M.in. zepchnięcie Sergio Aguero do środkowej strefy boiska. To z kolei skutkowało zatrważającą wręcz samotnością Edina Dżeko. Kolejnym z kluczowych czynników była doskonała postawa Philippa Lahma. 30 – latek doskonale regulował tempo gry, skutecznie utrudniając życie piłkarzom gospodarzy. Istotną dla obrazu gry była również postawa skrajnych defensorów „Dumy Bawarii”. To z kolei otwierało pole dla agresywnej pracy w odbiorze Franckowi Ribery’emu, który natychmiast rozpoczynał akcje ofensywne. Intensywny, agresywny pressing, zakładany już przez Thomasa Mullera, był dla Manchesteru niemal zabójczy. Warto pochylić się również nad rolą Mullera poza destrukcją. Reprezentant Niemiec wystąpił w tym spotkaniu na pozycji środkowego napastnika, nie zaś „fałszywej dziewiątki”. Wychowanek Bayernu doskonale czuł się w powietrznych pojedynkach z Matiją Nastasiciem i Vincentem Kompanym.

Nie twierdzę, że Bayern do złudzenia przypomina Barcelonę. Jestem od tego daleki, także zważywszy na fakt, że bodaj aż 13-krotnie w tym sezonie Bawarczycy grali w wyjściowym ustawieniu 4-1-4-1. Byłoby jednak dziwne, gdyby Pep nagle wystąpił przeciwko swoim priorytetowym przekonaniom. To zrozumiałe, że stara się odcisnąć autorskie piętno na zwycięskim, niemal doskonałym zespole Heynckesa.

W latach 2008-2010 Barca uważana była za najlepszą drużynę XXI wieku. Bayern śmiało wdarł się w przetarte przez nią szlaki. Zetknąłem się z ciekawą wypowiedzią, według której Bayern ma w obecnym sezonie jedną, znaczną przewagę nad ówczesną Barceloną. Drużyna z Camp Nou była silna i stabilna, ale także zawieszona w stagnacji. Phillip Lahm jest z kolei jest kapitanem drużyny, która ewoluuje. Nowy trener, dwaj wybitni młodzi piłkarze wnoszący jeszcze większą jakość – oto klucz do sukcesu, którego mimo wszystko zabrakło Hiszpanom. Czy zgadza się Pan z tą wypowiedzią?

Bardzo możliwe. Prawdą jest, że Phillip Lahm na pozycji defensywnego pomocnika to z jednej strony wypadkowa urazów nominalnych pivotów Bayernu, z drugiej zaś kolejny, genialny wręcz eksperyment Pepa. Guardiola powiedział, że Lahm to jeden z najinteligentniejszych piłkarzy, z jakimi przyszło mu pracować. To nie przypadek, że o katalońskim odpowiedniku Niemca, Sergio Busquetsie, mówi się w kategoriach intelektualnego barometru Barcy. Od momentu, gdy niemal doskonała Barca Pepa zaczęła odnosić sukcesy, najtęższe trenerskie głowy zaczęły knuć skrzętny plan, jak utrudnić Katalończykom życie. Niedostatki ostatniego sezonu Pepa na Les Corts pokazały, że Barca potrzebuje subtelnych, delikatnych korekt. Dla mnie nie do przyjęcia jest założenie, że uczciwość względem tożsamości Barcy sprawia, że drużyna staje się niewolniczką swojej koncepcji. Holendersko – kataloński pomysł na zwyciężanie ciągle jest najlepszy na świecie, stał się też wzorem do naśladowania i przyniósł klubowi wiele chwały, ale drużyna potrzebuje planu „B”, alternatywy. Sprzedaż takich graczy jak Yaya Toure, Seydou Keita, Samuel Eto’o, czy Zlatan Ibrahimović ograniczyła styl Barcelony do jednego, wg mnie ciągle najlepszego, ale jednak nieco przejrzanego już i zużytego, pomysłu na grę. Fakt, że czasami, w trudnych chwilach, Barca zagra inaczej, mniej efektownie, w sposób bardziej bezpośredni, nie będzie oznaczał wyrzeczenia się katalońskiej tożsamości. Szanujmy dotychczasowe dokonania i styl gry drużyny z Les Corts. Tym piłkarzom należą się niskie ukłony i słowa uznania. Tożsamość, historia i wartości „Dumy Katalonii” to, obok osławionej już La Masii, największa wartość klubu znad Barcelonety.

Wracając do dwóch młodych graczy. Thiago przeszedł za sprawą klauzuli. Czy sądzi Pan, że bez niej Sandro Rossel pozwoliłby odejść piłkarzowi? Jak Pan ocenia jego dotychczasową grę w Monachium?

Thiago chciał odejść z Barcelony. Ze względu na projekt sportowy Pepa uznał, że najlepszym rozwiązaniem będą przenosimy do Monachium. Nie sądzę, żeby zasłużył na łatkę zdrajcy, nie wspominając już o agresywniejszych inwektywach. Życzę mu powodzenia, bo jest wspaniałym piłkarzem. Do tej pory kontuzje nie pozwoliły mu na pełne rozwinięcie skrzydeł w nowej drużynie, ale w meczach, w których wystąpił, pokazał jakość, wyszkolenie techniczne, odwagę i wizję gry.

Guardiola chciał Neymara, ale Rummenigge z Hoeneßem nie zgodzili się na ten krok, ściągając w zamian Mario Götze. Kto Pana zdaniem zrobił lepszy interes? Bayern, płacąc 37 mln euro za Niemca, czy Barca, która wyłożyła za Brazylijczyka 57 mln euro?

Obaj są doskonałymi piłkarzami obdarzonymi wielkimi umiejętnościami. Obaj też doskonale rozpoczęli występy w nowych klubach. Poruszona przez Pana kwestia jest niezmierzalna, głównie ze względu na różne okoliczności transferów. Kiedy w 2010 roku przygotowywałem się do skomentowania na antenie telewizji Sportklub Polska meczu Atletico Mineiro - Santos, moją uwagę przykuła informacja o wojnie Neymara z ówczesnym szkoleniowcem „Peixe”, Dorivalem Juniorem. „Ney” miał za sobą sześć niewykorzystanych rzutów karnych, a kiedy trener zarządził zmianę wykonującego, nastolatek zaprotestował. Przy najbliższej okazji, kiedy sędzia podyktował „jedenastkę” dla Santosu, Brazylijczyk chwycił piłkę i ponownie spudłował. Neymar postawił ultimatum – albo on, albo trener. Z klubem pożegnał się więc Dorival Junior. Dziś Neymar jest jednym z najlepszych piłkarzy świata, co jest wypadkową postępu nie tylko piłkarskiego, ale również mentalnego. Celebrycką próżność zadufanego w sobie nastolatka zastąpiły mądrość i rozwaga. Nie mogło być jednak inaczej. Szatnia pełna wychowanych w duchu La Masii mistrzów odrzuca to, co „Ney” reprezentował sobą w okresie występów w „Peixe”.

Klub z Monachium zapewnił sobie usługi Roberta Lewandowskiego, za którym uganiała się połowa piłkarskiej Europy. Czy transfer ten jest Pana zdaniem kolejnym już pokazem siły Bayernu czy wygodnictwa piłkarza? Bundesliga jest mu już wspaniale znana. Przechodząc np. do Hiszpanii musiałby na nowo udowadniać swoją wartość.

Robert Lewandowski jest doskonałym piłkarzem, który potrafi grać zarówno na pozycji „dziewiątki”, jak i cofniętego napastnika, co w formule współczesnej piłki jest niezwykle istotne. Tym bardziej, że jak napisał niedawno Rafał Stec, Guardiola wymaga od swoich podopiecznych „polerowania doskonałego”. Lewandowski jest rosły, dobrze zbudowany, świetnie gra w powietrzu i tyłem do bramki, a przy tym jest nieźle wyszkolony technicznie. Nie jest to jednak równoznaczne z połyskującym, naturalnym, danym od Boga dryblingiem, iskrą, bo akurat w starciach „oko w oko” Polak wypada raczej blado. Z Realem Madryt Lewandowski zagrał świetną partię, ma za sobą trzy, cztery udane kampanie, ale w zestawieniu z osiągnięciami Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo znaczy niewiele. I nie idzie o deprecjonowanie umiejętności Polaka, a raczej o znalezienie w tym wszystkim proporcji i umiaru. Musimy wyważyć racje. Lewandowski ma 25 lat. W jego wieku Messi miał na swoim koncie pięć mistrzostw Hiszpanii, dwa Puchary Króla, pięć Superpucharów Hiszpanii, trzy triumfy w Lidze Mistrzów, dwa Superpuchary Europy, dwa Klubowe Mistrzostwa Świata, złoty medal olimpijski, Mistrzostwo Świata U20 i bezlik indywidualnych trofeów, w tym Złote Piłki. Zestawianie Lewandowskiego z najlepszymi piłkarzami świata jest efektem naszej zaściankowej, zakompleksionej mentalności, jesteśmy bowiem chronicznie spragnieni choćby niewielkich sukcesików. Od lat mentalnie i genetycznie, niemal w każdej dziedzinie, jesteśmy skazani na porażkę. W celu otrzeźwienia polecam także zerknięcie do rankingów FIFA, UEFA i IFFHS. Robert Lewandowski jest pojedynczym wyjątkiem od niechlubnej reguły, tym większy ukłon w jego stronę, ale nie przeceniajmy jego umiejętności. Snajper Borussi nie jest wytworem polskiego systemu szkolenia czy myśli trenerskiej, a rodzynkiem, który potwierdza degrengoladę w jakiej znalazł się polski futbol. Mimo wszystko, należy Lewandowskiemu kibicować, tym bardziej, że bezgotówkowo wkracza do szatni pełnej wielkich gwiazd, prosto z obozu odwiecznego rywala. Takiego piłkarza łatwiej posadzić wśród rezerwowych. Lewandowski ma braki piłkarskie i mentalne, których natychmiast musi się wyzbyć.

Czy w obliczu transferu „Lewego” taktyka Guardioli ulegnie znacznej zmianie? Lewandowski jest innym typem gracza niż np. Mario Mandżukić.

Sam jestem ciekaw, jak w świecie Guardioli odnajdzie się Lewandowski. Przede wszystkim należy sobie uświadomić, że Polak nie jest piłkarzem w typie Pepa. Katalończyk woli „fałszywą dziewiątkę” od rosłego, silnego snajpera. Były piłkarz Lecha Poznań będzie więc walczył o miejsce w składzie nie tylko z Mario Mandżukićem, ale również skrzydłowymi czy ofensywnymi pomocnikami. Ponadto, Bayern od dawna był dogadany z Polakiem. Nie sądzę, żeby transfer Lewandowskiego był autorskim pomysłem Pepa, raczej otrzymał go w spadku po poprzedniej koncepcji transferowo – kadrowej. Jeśli nie podoła, nikt po nim nie zapłacze. Ani Bayern, ani Guardiola, który już na Camp Nou pokazał, że potrafi zamachnąć się na wielką gwiazdę światowego futbolu. Mowa rzecz jasna o Ronaldinho Gaucho, Deco, Samuelu Eto’o czy też Zlatanie Ibrahimoviću. Ponadto, w szatni Bayernu Lewandowski będzie jednym z wielu, prawdopodobnie po nieudanym sezonie. - Lewandowski znajdzie się wśród tak fantastycznych zawodników jak Ribery, Robben i Mandżukić, którzy niechętnie dzielą się swoją sławą, statusem gwiazdy, a w przypadku tego ostatniego, także miejscem na boisku. Jego dotychczasowymi osiągnięciami nikt nie będzie zaprzątał sobie głowy. Lewandowski był gwiazdą Borussii Dortmund, niemniej w kontekście jego przejścia do mistrza Niemiec, to nie ma żadnego znaczenia. Nikt też nie będzie czekał 4-5 meczów, aż Robert zdoła strzelić gola – powiedział wczoraj Sławomir Wojciechowski. Podpisuję się pod tym oburącz.

Podsumowując , jak ocenia Pan szansę Bayernu na obronę tytułu Ligi Mistrzów?

W danej chwili Bayern wydaje się najpoważniejszym kandydatem do wygrania Ligi Mistrzów 2013/14. Przez wiele lat niedoceniana szatnia wreszcie okazała się zwycięską. I gdy wydawało się, że może dosięgnąć ją spełnienie i stagnacja, szefostwo klubu postawiło na nowym impuls w postaci doskonałego innowatora i niestrudzonego perfekcjonisty na ławce trenerskiej. Brawo, kibice Bayernu mają wielkie szczęście.

Źródło:
kornkage

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...